Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2016, 12:25 • 6 min czytania 0 komentarzy

Podobno poznaliśmy skład kadry na mistrzostwa Europy. Podobno, ponieważ moim zdaniem poznamy go jednak później – tak jeden dzień przed turniejem. Skoro przez ostatnie dni dwóch zawodników mogło wypaść z powodu kontuzji, nie można wykluczyć, że wypadną też kolejni.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

W 2006 roku w szerokiej kadrze na turniej nie znalazł się Bartosz Bosacki, a przypominam, że to jego dwa gole zapewniły nam jedyne zwycięstwo w tym turnieju. Dopiero tydzień po ogłoszeniu kadry przez Pawła Janasa, „Bosy” zastąpił Damiana Gorawskiego. Podobnie było w 2008 roku – tydzień minął od oficjalnych powołań, gdy za Jakuba Błaszczykowskiego do kadry wskoczył ściągnięty z wakacji na Rodos Łukasz Piszczek i zagrał już w pierwszym meczu. Dlatego – drogi piłkarzu, któremu zatrzaśnięto drzwi tuż przed nosem – bądź gotów. Wprawdzie raczej na Euro nie pojedziesz, ale między „raczej nie pojedziesz” i „na pewno nie pojedziesz” jest jeszcze spore pole do zagospodarowania. Telefon lepiej mieć włączony, lepiej też nie dawać w palnik dzień w dzień, a urlop spędzać gdzieś bliżej niż w Bangkoku.

Ja mówiąc szczerze całej tej szopki nie lubię, mimo że z racji zawodowych obowiązków w pewien sposób muszę w niej uczestniczyć. Gdyby PZPN po prostu wrzucił listę nazwisk na swoją stronę internetową, zupełnie by mi to wystarczyło. Show wolę na boisku niż podczas tego rodzaju konferencji, zwłaszcza że zawsze wydaje mi się to rytuałem troszeczkę nieludzkim, huczną zabawą kosztem piłkarzy, którym coś się wymyka w ostatniej chwili. Ponadto – mimo przykładów Bosackiego i Piszczka z początku tekstu, które powinny dać mi do myślenia – nie mogę pozbyć się wrażenia, że jednak wszelkie emocje dotyczą tak naprawdę zawodników zbędnych. Bo czy naprawdę ktoś jeszcze pamięta, że w kadrze na MŚ 2006 był Piotr Giza? A w zespole na ME 2008 Adam Kokoszka?

OK, raz mieliśmy prawdziwe trzęsienie ziemi – za czasów Pawła Janasa. Wtedy sypnęło zaskoczeniami, chociaż z perspektywy czasu decyzje ówczesnego selekcjonera wcale nie były takie idiotyczne, jak się większości wydawało. Nie wziął Tomasza Frankowskiego? No nie wziął. Wiecie co? Lubiłem niezwykle styl gry tego zawodnika. Pamiętam, że pracowałem jeszcze wtedy w „Przeglądzie Sportowym” i jakoś na początku eliminacji Janas powiedział – trochę w stylu Smudy – że Frankowski strzela tylko łatwe gole, coś w tym stylu. I chyba dodał, że takie gole to on sam by strzelił. Zarządziłem: – Na dwie strony dajemy grafiki ze wszystkich bramek „Franka” w sezonie i tytuł w stylu: – Panie Janas, pan by tak strzelił? Tekstu – praktycznie w ogóle, forma niestosowana wtedy w prasie, ale okoliczności usprawiedliwiały nieszablonowe podejście. Jakoś wkrótce potem trener się opamiętał i zaczął na filigranowego snajpera stawiać. Lubię (naiwnie?) myśleć, że nie tylko fantastyczna forma „Franka” miała znaczenie, ale i presja medialna – do której przyłożyłem cegiełkę – zrobiła swoje.

Ale przed MŚ 2006 Frankowski znalazł się w wielkim kryzysie i powołanie go nie było żadnym obowiązkiem. A brak powołania – nie był żadnym skandalem. Rozegrał 16 meczów w Championship i jeden w Pucharze Anglii. Nie zdobył żadnego gola. Kolejny sezon też miał nędzny – w Wolverhampton go skreślono, wypchnięto do Teneryfy, gdzie rozegrał 19 spotkań i trafił tylko 3 razy. Dlatego z perspektywy czasu – przy całej sympatii dla Frankowskiego, bo to chyba jeden z najbardziej lubianych powszechnie piłkarzy ostatnich XX lat – trudno obronić tezę, że Paweł Janas zrobił krzywdę drużynie. Frankowski strzelił trzy bramki w półtora roku…

Reklama

Janas nie wziął też Dudka – i bardzo dobrze, bo wziął Artura Boruca, który bronił w kadrze lepiej niż Dudek kiedykolwiek. I dołączył do zespołu Łukasza Fabiańskiego, wychodząc z założenia, że dla młodego chłopaka turniejowe doświadczenie może być w przyszłości na wagę złota. Jedynym naprawdę dziwnym wyborem było zostawienie w domu Tomasza Kłosa.

Tyle o powołaniach sprzed dziesięciu lat pod względem sportowym, bo oczywiście możemy się zastanawiać, czy w jakimś konkretnym zestawieniu personalnym ta ekipa nie rozumiałaby się lepiej – nie tyle na boisku, co poza nim. Ale czy naprawdę sądzimy, że to brak atmosfery pogrążył nas na tamtym mundialu? Że trochę więcej śmiechów na stołówce czy przy stole do ping-ponga sprawiłoby, że nie odpadlibyśmy po fazie grupowej? Ja takiego przekonania nie mam.

Wracając do teraźniejszości – jedno trzeba Adamowi Nawałce oddać. Tak po ludzku – ma klasę. Patrzyłeś na jego konferencję i wiedziałeś: to nie jest chłopek roztropek, to nie jest też ktoś, komu można wejść na głowę, to nie jest frustrat, alkoholik, ciamajda czy przygłup. Zastanawiam się nawet, czy którykolwiek selekcjoner w przeszłości – spośród tych wszystkich, których pamiętam – miał klasę aż taką. OK, Beenhakker prezentował się klasowo, ale jednak zdarzało mu się tracić kontrolę, niepotrzebnie się unosić, natomiast Nawałka – pod każdym względem, z wizualnym włącznie – jest człowiekiem skrojonym do dostojnych funkcji. Jakoś tak nie wstyd jechać z nim w świat.

* * *

Czasami lubię kreślić niemożliwe scenariusze. Zastanawiać się, co by było, gdyby… Wymyślać zdarzenia nieprawdopodobne i przewidywać konsekwencje.

I tak wczoraj pomyślałem: – A co by się stało, gdyby Adam Nawałka nie powołał Roberta Lewandowskiego?

Reklama

Wyobraźmy sobie: trenerowi odbija. Albo uznaje, że najlepszego polskiego piłkarza nie lubi. Dochodzi do wniosku, że mu nie pasuje do taktyki. Zażywa LSD i nawiedza go wizja, że lepiej będzie zaatakować rywali kontuzjowanym Marcinem Robakiem albo chyżonogim Mateuszem Szczepaniakiem. W każdym razie – podczas oficjalnej konferencji nie wyczytuje Lewandowskiego. Co by się wtedy stało? Czy waszym zdaniem trener dzisiaj wciąż byłby trenerem, czy już odbierałby wymówienie? Czy dostałby naprawdę wolną rękę, czy właśnie PZPN gasiłby ten pożar, wysyłając selekcjonera na zwolnienie lekarskie i aktualizując listę zawodników o pominiętą gwiazdę Bayernu? Czy interweniowałby prezydent? Czy Zbigniew Ziobro wszcząłby postępowanie wyjaśniające i sprawdził przepływy fianansowe na koncie Nawałki? Innymi słowy – czy trener mógłby powołać drużynę jaką chce, czy tylko… do pewnego stopnia? Czy mówiąc, że Lewandowski na Euro nie jedzie, sam by się z turnieju nie wykreślił? Ciekawe, kto by wygrał takie przeciąganie liny?

* * *

A skoro już napisałem o Frankowskim… Jakoś mi tak głupio, bo go naprawdę lubię, ale ciągle słyszę, że wygrał Janasowi eliminacje. Moim zdaniem jeśli któryś napastnik wygrał Janasowi eliminacje to był to Maciej Żurawski.

Przeanalizujmy, komu i w jakim momencie strzelali gole?

Żurawski:
Irlandia Północna (wyjazd) – na 1:0 (wynik 3:0)
Anglia (dom) – na 1:1 (wynik 1:2)
Austria (wyjazd) – na 2:1 (wynik 3:1)
Walia (wyjazd) – na 2:1 (wynik 3:2)
Irlandia Północna (dom) – na 1:0 (wynik 1:0)
Azerbejdżan (wyjazd) – na 3:0 (wynik 3:0)
Austria (dom) – na 3:1 (wynik 3:2)
Walia (dom) – na 1:0 (wynik 1:0)

Frankowski:
Austria (wyjazd) – na 3:1 (wynik 3:1)
Walia (wyjazd) – na 1:1 (wynik 3:2)
Azerbejdżan (dom) – na 1:0, 4:0, 5:0 (wynik 8:0)
Azerbejdżan (wyjazd) – na 1:0 (wynik 3:0)
Anglia (wyjazd) – na 1:1 (wynik 1:2)

Żurawski trafił w ośmiu meczach, Frankowski w pięciu. Żurawski poza dwoma meczami zawsze trafiał przy wyniku remisowym lub w momencie gdy przegrywaliśmy (czyli sześć razy trafiał w krytycznym momencie). Frankowski takich goli zaliczył cztery, ale z tego dwa w spotkaniach z Azerbejdżanem, i tak wysoko wygranych.

Nie chcę bagatelizować roli Frankowskiego w eliminacjach, lecz chcę przywrócić należną rolę Żurawskiemu – który był faktycznym numerem jeden w ataku naszej kadry. A jakoś odnoszę wrażenie, że mało kto o tym pamięta.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?
1 liga

Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Szymon Janczyk
16
Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...