Władze Legii liczyły, że ten proces rozpocznie się w trakcie sezonu, ale cóż – lepiej późno niż wcale. Ondrej Duda rozpoczął właśnie walkę o zagraniczny transfer. Co prawda już nie w barwach stołecznego klubu, ale i z tego trzeba się cieszyć. Dzisiaj selekcjoner Słowaków, Jan Kozak wystawił Ondreja w pierwszym składzie na mecz z Niemcami (a raczej z ich rezerwami) i może być naprawdę usatysfakcjonowany. Bo Duda pokazał, że kiedy chce, to potrafi.
Prezes Leśnodorski w kilku wywiadach przypominał, że kiedy Ondrej grywał ramię w ramię z Hamsikiem, momentami wygląda nawet lepiej od gwiazdora Napoli. Dziś nie był to aż taki poziom, ale przy naszym tradycyjnym ligowym ocenianiu, dalibyśmy Dudzie szóstkę. Tyle że tym razem legionista nie grał przeciwko Tymińskiemu, Kupczakowi czy innym ananasom. Sprawdził się za to przeciwko gwiazdom Wolfsburga, Bayernu czy Schalke. Żadnych fajerwerków co prawda nie zaprezentował, ale wstydu tym bardziej nie przyniósł. Czyli – mówiąc wprost – poszło mu lepiej niż w Ekstraklasie.
Początkowo Duda sprawiał wrażenie nieco wycofanego. Nie chciał przesadnie ryzykować, choć przechodziła przez niego większość ofensywnych akcji Słowaków. Potem – widząc rosnące zaufanie kolegów – nieco się rozbujał. Momentami grał zbyt egoistycznie – np. gdy uderzył z dystansu wysoko nad poprzeczką zamiast podawać do lepiej ustawionego Pekarika – ale z drugiej strony warto docenić, że chciał się pokazać. Warto też docenić choćby próby nieszablonowości, której tak bardzo brakowało mu w ostatnich miesiącach. Przez Dudę przeszła też piłka w akcji bramkowej, kiedy Marek Hamsik urwał siatkę. 95% tego gola to kunszt playmakera Napoli, ale statystyki idą w świat. A w statystykach Dudzie należy zapisać asystę.
U Ondreja tradycyjnie mogła się podobać jego naturalna cecha – luz i swoboda w prowadzeniu piłki (79% celnych podań). Duda nie pękał też przy starciach ciało w ciało z silniejszymi rywalami. Mówiąc wprost – znów poruszał się po boisku jak piłkarz z dużym potencjałem. Nie wyglądał rzecz jasna jak wtedy, gdy dopiero witał się z polską ligą, ale wreszcie można było dojrzeć u niego tę naturalność, która początkowo tak bardzo mogła się podobać. W drugiej połowie nie zaprezentował już nic, ale – dopóki przebywał na boisku – warunki do gry z powodu burzy były dramatyczne i kompletnie nie dało się grać. W 61. minucie został zmieniony przez Miroslava Stocha.
Czy taki występ wystarczy, by załapać się do kadry na Euro? Nie jest tajemnicą, że selekcjoner, który pracował z Dudą w Koszycach, należy do jego zwolenników. Mówi się wręcz, że go foruje. Na decyzję trzeba jeszcze poczekać, ale samo powołanie do Francji to już konkretne podbicie wartości piłkarza. W Legii doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Fot. FotoPyK