Reklama

Mordercy i królowie przestworzy. Najlepsze jedenastki sezonu inaczej

redakcja

Autor:redakcja

27 maja 2016, 10:35 • 7 min czytania 0 komentarzy

Jak wyglądałby zespół złożony z piłkarzy Ekstraklasy, w którym zawodnicy nie mieliby sobie równych w pojedynkach powietrznych? Kto skosił największą liczbę rywali, a kto powinien wakacje spędzić regulując swój zwichrowany celownik? Trzymając w jednej ręce kalkulator, w drugiej zaś najnowszy raport InStat, sprawdziliśmy jak wyglądałyby zespoły marzeń, gdyby o „powołaniu” miał decydować nie ogół umiejętności, a detale, na przykład umiejętność odnalezienia się w grze tiki-taką, czy liczba kluczowych podań na mecz.

Mordercy i królowie przestworzy. Najlepsze jedenastki sezonu inaczej

Jedyne ograniczenie, jakie zastosowaliśmy, to liczba rozegranych minut. Ustaliliśmy granicę przyzwoitości na 1080, a więc 12 pełnych spotkaniach. Nagięliśmy ją wyłącznie dla Vanji Milinkovicia-Savicia, który wygrał wśród bramkarzy z najwyższą średnią kluczowych podań na mecz, a któremu do osiągnięcia naszego progu brakło ledwie pół godziny.

PODAJ DALEJ

Na pewno nie dziwi obecność w zestawieniu podających na najwyższym procencie dokładności Marcina Budzińskiego, którego pod tym względem bardzo mocno ukształtował trener pierwszej polskiej drużyny w Lidze Mistrzów od dwóch dekad Wojciech Stawowy. Nie ma także zaskoczenia w tym, że do jedenastki załapało się trzech graczy Lechii, która za Piotra Nowaka – szczególnie w meczach u siebie – lubiła poszanować piłkę na połowie rywala. Co ważne, nie klepiąc bez sensu w środku pola, ale często wymieniając podania w pobliżu pola karnego, w przyjemnym dla oka, szybkim tempie. Trudno się dziwić, skoro w pomocy często grało obok siebie trzech niezwykle kreatywnych graczy – Chrapek, Krasić i Mila. Serba InStat klasyfikuje wśród prawych pomocników, dzięki czemu absolutnie deklasuje konkurencję.

Najczęściej będącym w posiadaniu piłki i jednocześnie najskuteczniej oddającym ją do partnerów zawodnikiem w lidze jest z kolei Denis Popović z Wisły. Tylko że akurat jego zagrania, to – w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej graczy ofensywnych – raczej podania do boków, do stoperów, ewentualnie oddawanie piłki bardziej kreatywnym piłkarzom, których – szczególnie wiosną – w Wiśle nie brakowało.

Reklama

W ramach ciekawostki warto dodać, że wśród prawych skrzydłowych blisko czołówki, na trzecim miejscu, znalazł się Mateusz Mak, którego brat wygrał wśród lewych. Jednak co bliźniaki, to bliźniaki. A z kolei wśród napastników identyczny procent co Paweł Brożek (ale mniej wykonanych podań, co zdecydowało o naszym wyborze) ma… Jakub Świerczok.

5UEETDZ

CIASTECZKO

Z tymi gośćmi z kolei nie można było narzekać na brak konkretów. Posiadając ich wszystkich w składzie miało się gwarancję, że zaraz może z ich strony pójść otwierające podanie. „Ciasteczko”.

Prym w lidze wiedzie Konstantin Vassiljev, który – choć często chimeryczny i mimo stosunkowo młodego wieku (jak na człowieka, na piłkarza to już nie bardzo) ciągle zapominający, że w piłce nożnej trzeba też czasami trochę pobronić. Ale z piłką przy nodze – maszyna. Ma petardę w nodze, ale też świetnie naoliwione trybiki w głowie, pozwalające mu przewidzieć, gdzie za moment wbiegnie kolega, gdzie zrobi się wolna przestrzeń, którym korytarzem najlepiej puścić szczura, by boleśnie ugryzł przeciwnika.

Ogrom jakości prezentowała pod tym względem także warszawska Legia, której aż trzech ofensywnych zawodników łapie się do ligowego topu, a czwarty – Tomasz Jodłowiec – przegrywa na defensywnym pomocniku tylko z Rafałem Murawskim i Damianem Dąbrowskim. Idziemy też o zakład, że połowa – jeśli nie więcej – kluczowych podań Nikolicia i Prijovicia nie wychodziło poza ten duet.

Reklama

I kolejna ciekawostka. Pewnie nigdy byście nie zgadli, kto minimalnie, o 0,3 kluczowego podania na każde rozegrane 90 minut, przegrał na pozycji prawoskrzydłowego z Guilherme. Gergo Lovrencsics. Tak, ten który w całym sezonie uzbierał ledwie cztery asysty i o którym prezes Lecha Karol Klimczak mówił wprost: – Oczekujemy od niego, że poprawi statystyki. I tak, też jesteśmy w szoku. Po przeciwległej stronie z kolei o jeszcze mniej – 0,1 KP/90 minut z Pawłowskim przegrał… Piesio.

6 - 16D1fJD

URODZENI MORDERCY

Z nimi nie strach wyjść na miasto w piątkową noc. Jak trzeba – łokciami utorują drogę do baru, jak trzeba – wykoszą bramkarzy pod klubem. A i w ryj dać mogą dać.

Razem uzbieraliby 48 żółtych i dwie czerwone kartki, pauzowaliby łącznie przez dwanaście spotkań, ale przede wszystkim – z ich powodu aż 618 razy trzeba było przerywać grę. Mistrzowie uprzykrzania życia swoim rywalom, niektórzy robiący to tak subtelnie, że mimo ponad pół setki fauli, tylko raz byli karani czymś więcej niż słownym upomnieniem.

Ta jedenastka jest też jedyną, w której zdecydowaliśmy się przejść z 4-1-3-2 na 4-2-3-1, poświęcając napastnika kosztem defensywnego pomocnika. No bo jak się ma marne 56 fauli Stępińskiego do 85 Jovanovicia? Niesprawiedliwością byłoby go tutaj nie ująć.

1 - B53Wn41

W PRZESTWORZACH

Na dzień dobry usłyszysz od nich „nie podskakuj”. Bo faktycznie – w starciu z nimi nie ma to większego sensu. Prawdziwi dominatorzy, gdy trzeba powalczyć o piłkę zawieszoną jakieś dwa metry nad ziemią. Gdyby upakować ich wszystkich w polu karnym przeciwnika przy rzucie rożnym, pewnie nawet Real Ancelottiego miałby problem ukłuć ich z tej swojej słynnej, błyskawicznej kontry.

Co ciekawe, najwięcej pojedynków w powietrzu wygrywał w tym sezonie Maciej Wilusz, który w Koronie był prawdziwą ostoją defensywy, ale później w Lechu zupełnie jak w Kosmicznym Meczu, ktoś przyszedł i zabrał wszystkie te atuty, którymi imponował u Marcina Brosza. Bez szwanku pozostawił tylko tę grę głową.

Zaskoczenia? Może obecność w zestawieniu Aleksandra Kwieka, który przecież do gigantów na pewno nie należy (176 cm wzrostu). Ale skoro Kwiek, ofensywny pomocnik, najlepszy jest nie gdy trzeba zagrać prostopadłe podanie, a dopiero wtedy, gdy piłka wchodzi na wyższy pułap… No nie świadczy to o nim najlepiej.

jVou9TS

POD OSTRZAŁEM

W przedszkolu ich ulubioną zabawą było strzelanie z procy, na zdjęciach klasowych nikt tak jak oni nie strzelał głupich min, najwięcej frajdy mieli na maturze przy pytaniach zamkniętych, gdy mogli strzelać do woli. Gdy oddajesz im piłkę, to wiesz, że pewnie zaraz odpalą pocisk wycelowany w bramkę. Czy dojdzie celu? Nieważne. Ważne, że gdy znowu będą mieć szansę, na sto procent spróbują. Z taką ekipą bramkarz rywali nie miałby szans się nudzić i jak nic byłby dogrzany już od pierwszego gwizdka. Grając przeciwko nim trzeba by się było spodziewać uderzenia raz na pięć minut, a więc średnio osiemnastu prób w meczu.

A zagrożenie może przecież przyjść z absolutnie każdej strony, w końcu swoich sił próbował w tym sezonie nawet bramkarz.

4 - Jqr91wc

ELITA ZABÓJCÓW

Ci tutaj to z kolei prawdziwa śmietanka wśród strzelców. Goście, którzy jak już ładują, to zwykle trafiają do celu i zmuszają golkipera do ćwiczeń z gimnastyki. O ile poprzednia banda bombardierów często posyłała swoje strzały daleko od bramki, jak choćby Możdżeń, Grzelak czy Borysiuk, o których będzie jeszcze słówko przy okazji kolejnej jedenastki, o tyle tutaj zagrożenie jest znacznie większe.

Oleksy? Szczególnie na początku wiosny skuteczność niemal stuprocentowa. Kopacz i Rzeźniczak? Podczas stałych fragmentów dwie bomby z opóźnionym zapłonem. Janoszka? Sezon życia. Lipski? Wielki potencjał, który tylko potwierdza świetnie wyregulowany celownik. No i atak z Legii – Nikolić i… Hamalainen, który na przestrzeni całego sezonu trafiał w światło bramki w dwóch na trzy próby.

Wśród napastników postanowiliśmy jeszcze słówko poświęcić tym nielicznym, którzy przynajmniej połowę swoich strzałów skierowali tam, gdzie powinni – to Biliński (57%), Brozek (55%), Grzelczak (52%), Świderski (51%) i Barisić (50%).

No i raz jeszcze Sebastian Nowak. Wiadomo – setka.

roman

(SWA)WOLNY STRZELEC

W sumie nie było trudno się domyślić, że tutaj prym musi wieść Możdżeń. Nie ma siły, jak się oddaje 87 strzałów, a dziwnym trafem twój zespół spada, ty zaś kończysz z ledwie czterema bramkami (w tym jedną z karnego) na koncie… Nie jest też dla nas zaskoczeniem fakt, że najwięcej pudeł spośród defensywnych pomocników oddał Ariel Borysiuk, tym samym raz jeszcze potwierdzając, że mit pod tytułem „Borysiuk potrafi uderzyć”, to… faktycznie mit.

Pawłowskiego i Gergela tłumaczy z kolei, że mimo iż zaliczyli sporo tych niecelnych prób, to jednak potrafili wielokrotnie trafiać dla swojego zespołu. Choć akurat w drugiej połowie sezonu ten drugi irytował swoją nieskutecznością i liczbą strzałów z nieprzygotowanych pozycji.

2 - aHNYd3lpod nazwiskiem zawodnika kolejno: liczba niecelnych strzałów/liczba strzałów ogółem, procent niecelnych

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...