W Zabrzu konsternacja. Zaskoczenie. Prezes od koszykówki okazał się jednak nie najlepszym wyborem na prezesa klubu piłkarskiego, więc Marek Pałus został ostatecznie – po spuszczeniu klubu – odwołany. W jego miejsce wskakuje od dziś znany z Lechii Gdańsk Bartosz Sarnowski. Przed nim cała masa wyzwań, których czas realizacji jest jednocześnie niezwykle krótki. Co musi zrobić nowy prezes Górnika, by już od pierwszej kolejki nowego sezonu bez wstydu (i obaw, że kilka tysięcy gardeł każe mu… no wiecie, “spadać”) zapraszać kibiców na domówkę przy Roosevelta?
1. Pozbyć się antyków
– W pewnym momencie płaciliśmy nawet 69 zawodnikom! – grzmiał niedawno, zanim jeszcze Rada Nadzorcza podjęła decyzję o jego odwołaniu Marek Pałus. Teraz nie jest już co prawda tak źle, ale piwnica nadal wymaga sprzątania, bo graty zaczynają wychodzić na parter. O ile wielu piłkarzom zwyczajnie kończą się umowy i pewnie szybko zwiną majdan, o tyle paru takich, których warto by było się pozbyć, trudno będzie sprzedać nawet z pomocą menedżera, który opchnął Djousse do Portugalii.
– Michał Janota, pseudonim „Pitbull”
– Maciej Korzym, pseudonim „Pączek”
– Dzikamai Gwaze, pseudonimu brak. Tak jak brak czegokolwiek, za co byłoby warto pamiętać jego dwa i pół roku w Zabrzu
Nie do końca wiadomo też, co zrobić z Łukaszem Madejem, pseudonim „A czy pan go zna jako człowieka?!”, co z zesłanym do rezerw Pawłem Golańskim i czy Jose Kante to strzelecki impotent tylko na Ekstraklasę, czy może na I ligę również. W ramach pocieszenia (nadziei na przyszłość?) – istnieją dowody, że na trzecim poziomie rozgrywkowym stać go nawet na dwucyfrówkę.
O, tutaj (źródło: Soccerway)
2. Wstawić nowe meble
Na razie to tylko spekulacje, ale mówi się o tym, że z Zabrza może odejść Danch, że za moment może nie być Gergela – dwóch kluczowych postaci i zawodników, którzy może nie w każdym meczu, ale potrafili dać jakość. W zasadzie ta dwójka plus Bartosz Kopacz i może również Grzegorz Kasprzik to zawodnicy, co do których nie można było zbyt często używać słowa „zawód”. A jeśli czarny scenariusz dla Górnika się sprawdzi i wspominana dwójka znajdzie nowych pracodawców, trzeba będzie ruszyć na rynek transferowy szybko, skutecznie i przede wszystkim mądrze. Najlepiej – z pomocą odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach, zaczynając od dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia.
Na pewno nie może być tak, jak podczas ostatniego okienka Sarnowskiego w Lechii, gdy zatwierdził czternaście transferów: Łukasika (za 800 tysięcy euro), Pawłowskiego (600 tysięcy), Makuszewskiego (300 tysięcy), Dźwigałę (250 tysięcy), Podleśnego (100 tysięcy), Borysiuka (wypożyczenie – 100 tysięcy), Malbasicia, Buksę, Tiago Valente, Kacajewa, Trelę, Aleksicia, Bougaidisa i Diogo Ribeiro. Pomijając już samo to, ile walizek z banknotami poszło na tych gości, trzeba sobie zadać pytanie: ile dali oni sportowo? W Zabrzu będzie znacznie oszczędniej, a jednocześnie musi być znacznie lepiej jakościowo.
3. Zapanować nad bałaganem
W @GornikZabrzeSSA nie ma obecnie prezesa, dyrektora sportowego, nowego trenera oraz zaplanowanego zgrupowania.
— Leszek Błażyński (@L_Blazynski) 26 maja 2016
Od tamtego tweeta Leszka Błażyńskiego z „PS” zmieniła się tylko sytuacja z prezesem. Co z pozostałymi palącymi kwestiami? Sztabu? Trenera? Oddajmy głos Sarnowskiemu:
– Nie wiem jeszcze czy w klubie pojawią się jacyś moim nowi współpracownicy. Nie wykluczam tego.
– Mam nadzieję spotkać się z Markiem Pałusem i porozmawiać o negocjacjach w sprawie nowego trenera, bo na razie nie znam szczegółów tych spraw.
– Nie wiem, czy w ogóle potrzeba nowego szkoleniowca, najpierw muszę porozmawiać z obecnym.
Najwyższy czas czegoś się dowiedzieć.
4. Zaplanować przyjęcie bez karty kredytowej
Górnik straci co najmniej 5,5 miliona, które mógłby otrzymać z tytułu praw telewizyjnych za kolejny sezon, co samo w sobie jest już ogromnym ciosem, a i przychody z tytułu biletów z całą pewnością znacząco spadną – nie tylko ze względu na spadek frekwencji, która nie ma szans być na ekstraklasowym poziomie, ale i prawdopodobną obniżkę cen biletów. Wiceprezydent Zabrza Krzysztof Lewandowski zapowiedział, że chciałby, by pierwszoligowy budżet utrzymać w okolicach 10 mln zł. To z kolei oznacza dość mocne cięcie kosztów, a więc rzeczywistość finansowa, w której ma się obracać nowy prezes będzie jeszcze trudniejsza od tej, w jakiej funkcjonował klub za Pałusa.
5. Zaprezentować się wyjściowo i rozdać zaproszenia
Sceptyczne. Tak można – i to dość eufemistycznie – opisać nastawienie kibiców do nowego prezesa. Wyciąga mu się przede wszystkim kilka niezbyt chlubnych faktów z czasu prezesury w gdańskiej Lechii. Choćby to, że jego nieoficjalnym powodem odejścia miało być nie dopełnienie na czas płatności za transfer Bartłomieja Pawłowskiego, co kosztowało klub z Gdańska sporą sumę ze względu na odsetki.
Fani z Zabrza zarzucają też nowemu prezesowi niegospodarność, w końcu za jego czasów Lechia zapłaciła 800 tysięcy euro za Daniela Łukasika, a ogółem ściągnęła przez dwadzieścia miesięcy dwudziestu ośmiu zawodników, wśród których – obok Stojana Vranjesa czy Macieja Makuszewskiego – były takie kwiatki jak Tsubasa Nishi czy słynny duet Rahoui&Ripoli. Jakby tego było mało, w okienku, podczas którego złożył swoją rezygnację, nieźle trafione ruchy Colaka, Friesenbichlera czy Nazario zostały przeprowadzone dopiero po jego odejściu.
Aby więc przekonać do swojej osoby, Sarnowski będzie się musiał sporo nagimnastykować. Już teraz mówi się, że kluczowe będą pierwsze decyzje, które pozwolą ocenić, czy to kumaty facet, który uczy się na błędach, czy może kolejny laik. Albo – co gorsza – „marionetka urzędu miasta”.
6. Dogadać się z gospodynią
No i tutaj czeka prezesa najtwardszy orzech do zgryzienia. Przeświadczona o słuszności wszystkich swoich decyzji, nie dająca sobie wmówić, że cokolwiek złego podczas jej kadencji stało się Górnikowi, to mogłaby choć częściowo być jej sprawka.
– Miasto oczekuje jednego przy ogromnym wsparciu, które daje, oczekuje dużego zaangażowania tak ze strony działaczy Górnika Zabrze, jak ze strony zawodników. To działacze Górnika Zabrze są odpowiedzialni za dobór takich zawodników, którzy są świadomi, do jakiego klubu przychodzą i to działacze muszą stworzyć taką atmosferę, aby gryźć trawę. Tego nie widzieliśmy, tak jak determinacji – mówiła jeszcze w tym tygodniu, cytowana przez Przegląd Sportowy. Zapominając, że za wybór wielu z tych ludzi odpowiedzialnych za dobór złych zawodników odpowiada właśnie ona. Mając na Śląsku całą masę ludzi znających się na futbolu, otaczała się takimi, którzy nie mają o nim bladego pojęcia z prezesem-koszykarzem na czele.
Póki jednak miasto wykłada spore pieniądze na klub, a szczególnie teraz, po poręczeniu klubowych obligacji, wiąże to prezydent z klubem na dobre. A to oznacza, że ktokolwiek by nie został prezesem, bez wypracowania zdrowego układu z Mańką-Szulik długo nie pociągnie.