Reklama

„Arboleda wyglądał jak Morfeusz z Matrixa!” Djurdjević wspomina karierę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 maja 2016, 17:28 • 6 min czytania 0 komentarzy

 

„Arboleda wyglądał jak Morfeusz z Matrixa!” Djurdjević wspomina karierę

Który trener wieszczył mu koniec kariery?  Kiedy jeden z dziennikarzy napisał, że nie nadaje się do Lecha? Dlaczego poziom Ekstraklasy jest niższy niż za jego czasów? Między innymi na te pytania odpowie Ivan Djurdjević, były piłkarz Lecha Poznań, obecnie trener drugiej drużyny Kolejorza. Kolejny odcinek Ale to już było – zapraszamy.

Kariera z dzisiejszej perspektywy – spełnienie czy niedosyt?

Spełnienie, na pewno. Zrobiłem wszystko co mogłem, wycisnąłem swoje maksimum i nic więcej nie dało się zrobić z moją karierą. I tak jest dużo, wystarczy.

Największe spełnione piłkarskie marzenie?

Reklama

Myślę, że gra w europejskich pucharach i mecze z dwoma wielkimi drużynami: Juventusem i Manchesterem City. Może też ta bramka z Feyenoordem, ale to już przeszłość.

Największe niespełnione piłkarskie marzenie?

Wejście do Ligi Mistrzów z Lechem Poznań, kiedy odpadliśmy ze Spartą Praga. Przegraliśmy na wyjeździe 0:1,  tyle samo w Poznaniu, także minimalnie. Zabrakło doświadczenia na tym poziomie, byliśmy blisko, ale Sparta bardziej zasługiwała na awans.

Duży zagraniczny transfer, który nie doszedł do skutku?

Kiedyś jak grałem w Vitorii Guimaraes, to była oferta z Leeds United, ale nie miałem obywatelstwa portugalskiego, przez co nie dostałem pozwolenia na pracę. A jeszcze przed tym, jak trafiłem do hiszpańskiego Ourense, interesowało się mną Schalke 04. Ale to tylko zainteresowanie, z Leeds ofertę miałem.

Najlepszy piłkarz, z którym grał pan w jednej drużynie?

Reklama

Robert Lewandowski. Bardzo mocny, olbrzymie umiejętności i, mimo młodego wieku, umiał wytrzymać presję, jaką na niego nakładano. Chudy, ale silny – taka żyła. A potem wszystko się potoczyło jak powinno.

Najlepszy piłkarz, przeciwko któremu pan grał?

Rivaldo i Guardiola. Brazylijczyk świetna lewa noga, mocny strzał z dystansu, dobry jeden na jednego. Hiszpan zawsze grał na dwa kontakty, szkoleniowiec kazał nam podchodzić do niego mocnym pressingiem, ale gdy tylko byliśmy blisko, to posyłał dokładną piłkę na drugi koniec boiska.

Najlepszy trener, który pana trenował?

Jorge Jesus, aktualny trener Sportingu Lizbona. Wyróżniał się charyzmą, wiedzą, ogromną wagę przykładał do taktyki.

Najgorszy trener, z którym miał pan przyjemność?

Emilio Cruz. Powiedział, że już nie będę grał w piłkę, a niedługo potem sam skończył karierę. To było w Ourense, 1999 rok.

Gej w szatni? Spotkał pan takiego, chociaż raz?

Nie.

Najlepszy żart, jaki zrobili panu koledzy? Kto i gdzie?

Może w Hiszpanii? Kiedyś jechaliśmy autobusem na wyjazd, zadzwonili do mnie koledzy siedzący w autokarze gdzieś dalej, mówiąc, że są z radia. Pytali mnie jak nastroje przed meczem, oczekiwania, założenia, a na końcu się przyznali. Był chaos, ja nie wiedziałem o co chodzi. Niestety, nabrałem się, ale byłem młodszy.

Najlepszy żart, który wykręcił pan?

Ale pan ma pytania (śmiech). Nie pamiętam.

Kim chciał pan być po zakończeniu kariery i jak bardzo marzenia różnią się od rzeczywistości?

Nie miałem żadnych marzeń, zawsze byłem gościem, który jak szło życie, to tak je brał. Zacząłem robić kursy trenerskie, ale to przypadkiem, byłem za młody, żeby mieć wizję przyszłości. Kurs UEFA C zrobiliśmy bardziej z nudów niż potrzeby, poszło kilku kolegów i namówili mnie, mówią: chodź z nami. To idę. Potem pojawiła się opcja na UEFA B, jakoś się nakręciłem. UEFA A zrobiłem w Warszawie, wtedy już wiedziałem, że chciałbym się rozwijać jako szkoleniowiec, Lech mi taką opcję zaproponował i jestem mu za to bardzo wdzięczny. Wszystko się poukładało.

Co kupił pan za pierwszą grubszą premię?

Kupiłem sobie dobre buty Nike Air Max, to było moje marzenie. Obdarowałem też wszystkich bliskich, od razu  wydałem całą sumę, nic nie zostało.

Największa suma pieniędzy przepuszczona w jedną noc?

Nie pamiętam, ale nie były to aż takie duże pieniądze.

Najbardziej pamiętna impreza po sukcesie?

Może ta po mistrzostwie Polski w Poznaniu, nazwy lokalu jednak nie pamiętam. Natomiast feta na Starym Rynku była imponująca, tyle ludzi przyszło, że przypominało to świętowanie jakiegoś zachodniego klubu.

Z którym piłkarzem z obecnych ekstraklasowiczów zagrałby pan w jednej drużynie?

Karol Linetty. Uważam, że to jest chłopak, który ma prawdziwy charakter i pasuje osobowością do Lecha Poznań.

Z którym z obecnych trenerów Ekstraklasy chciałby pan pracować?

Może Maciej Skorża. Jeszcze jak grałem, to robił dobrą robotę w Wiśle Kraków i Legii Warszawa, więc jako zawodnik myślałem właśnie o nim. Spotkałem go, gdy trenował w Poznaniu, ale to zawsze inaczej poznać szkoleniowca z perspektywy zawodnika, a inaczej kiedy już nie grasz.

Poziom Ekstraklasy w porównaniu do pana czasów – tendencja wzrostowa, czy spadkowa?

O wiele niższy. Jest mniej jakościowych zawodników niż wtedy, jedyny pozytyw to fakt, że wielu młodych piłkarzy wchodzi do ligi. Mamy dużo wyrównanych zespołów, a mało takich, które walczą o mistrzostwo – Lechia, Cracovia, Pogoń grały o puchary. Tylko Legia i Piast biły się o mistrza, jeśli tak jest, to świadczy to o poziomie. Różnica punktowa między drużynami z grupy mistrzowskiej, a spadkowej też jest mała. Wyrównany, ale niski poziom.

Najcenniejsza pamiątka z czasów kariery piłkarskiej?

Po meczu z Juventusem dostałem koszulkę od Alessandro del Piero.

Pierwszy samochód?

To był Fiat, modelu nie pamiętam, coś w stylu Fiata Pandy. Bardzo małe auto.

Najlepszy samochód?

Audi A3.

Najlepszy młody polski piłkarz, który ma szansę zrobić wielką karierę?

Linetty już powiedzmy, że się nie zalicza? To może Jóźwiak, co go wyróżnia – lubi grać w piłkę, dla niego to pasja, a wszystko co potem, jest mniej ważne.

Artykuł prasowy o panu, który najbardziej zapadł w pamięć?

2007 rok – gdy przyjechałem do Poznania, to drugi mecz przegraliśmy z Wisłą 4:2. Nie pamiętam kto to napisał, ale jakiś ekspert powiedział, że nie nadaje się do Lecha, nie mam perspektyw i jestem za słaby. Bardzo mnie to zmotywowało.

Ulubione zajęcie podczas zgrupowań?

Czytanie książek, albo spanie.

Ulubiony komentator?

Mateusz Borek.

Ulubiony ekspert?

Grzegorz Mielcarski.

Największy jajcarz, z którym dzielił pan szatnię?

Nie pamiętam jego najlepszych numerów, ale Bartosz Ślusarski – zawsze wesoło z nim było.

Największy pantoflarz?

Silva z Guimaraes. Zawsze jak byliśmy w dyskotece, to koło piątej-szóstej jego żona czekała na niego pod klubem i odwoziła do domu.

Największy podrywacz?

Lepiej nie mówić (śmiech). Nie wiem.

Największy modniś?

Manuel Arboleda, przyszedł kiedyś ubrany jak gość z Matrixa – nie Keanu Reeves, tylko ten Murzyn… Morfeusz! Taki długi skórzany płaszcz miał, no i Arboleda podobnie wyglądał. Peszko od razu zaczął robić ruchy jak z tego filmu, do tyłu się wyginał.

Najlepszy prezes?

Pimenta Machado z Vitorii Guimaraes. On był w zespole 25 lat i jeśli chodzi o infrastrukturę klubu, prowadzenie go, to gwarantował niezwykle wysoki poziom.

Najgorszy prezes?

To jeszcze u mnie w kraju, oszukali mnie na siano, nazwiska zapomniałem – zresztą nieważne.

Największe opóźnienie w wypłaceniu pensji?

Osiem miesięcy w Farense. Nigdy nie uregulowali.

Alkohol w sezonie?

Zależy kiedy, na wszystko jest czas, ale w odpowiednich ilościach, z umiarem.

Najlepszy kumpel z boiska po zakończeniu kariery?

Tutaj Dima Injac, a z wcześniej – Romeu, który pracuje z kadrą U21 Portugalii.

Obozy sportowe – bieganie po górach, czy bieganie po górach z kolegą na plecach?

Sporo biegaliśmy po górach. Na początku kariery, a potem za Smudy – u niego dużo tego było, ale ja to lubiłem. Dzisiaj uważam, że to nie jest dobry sposób na przygotowanie się do sezonu.

Najgroźniejsza kontuzja?

W oldbojach Lecha doznałem urazu więzadeł, nie było to jakieś groźne, ale w sumie mój najgorszy uraz.

Czego zazdrości pan polskim dzisiejszym piłkarzom?

Kiedyś musiałeś robić o wiele więcej jako zawodnik. Dzisiaj łatwiej się dostać do pierwszego zespołu i podpisać umowę. Nic nie musisz zrobić, a ona i tak czeka.

Przygotował PP

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...