Reklama

Dno i metr mułu, ale wygrać ktoś musiał. Eintracht zostaje w Bundeslidze

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2016, 21:32 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mamy za sobą 180 minut… no właśnie, sami nie wiemy czego. Ponoć oficjalnie ten swoisty performance został określony barażem o prawy gry w Bundeslidze, ale naprawdę – gdyby tylko było można, to chyba wszyscy w kolejnym sezonie uszczupliliby najchętniej stawkę do 17 drużyn. Ostatecznie jednak Eintracht Frankfurt ograł Norymbergę 1:0 i utrzymał swoje miejsce w elicie.

Dno i metr mułu, ale wygrać ktoś musiał. Eintracht zostaje w Bundeslidze

Optymizmem nie napawał już pierwszy mecz, podczas którego zobaczyliśmy niebywały pokaz piłkarskiej bryndzy, prawdziwe starcie dla koneserów. Antyfutbol vs. antyfutbol, piłka toporna kontra piłka toporna jeszcze bardziej. We Frankfurcie skończyło się bramkowym remisem, więc dziś – chcąc nie chcąc – Eintracht musiał atakować. To oni walczyli o to, by z ligi nie spaść, to oni mieli większy potencjał i finansowy, i czysto piłkarski. No i teoretycznie dziś grę prowadzili, ale na teorii, a w zasadzie procentach posiadania piłki, ich przewaga się przez długi czas kończyła.

Tak po prawdzie, to Norymberga nie zrobiła w tym dwumeczu nic, by pokazać, że powinna awansować. W pierwszym meczu samobójem wyręczył ich Marco Russ, a dziś zawodnicy gospodarzy zaryglowali się wokół własnego pola karnego i co mieli pod nogą, to odpalali. Żadnych prób ataków, żadnych chęci wyjścia z własnej połowy, choć oczywiście dzięki bramce na wyjeździe szturmować bramki Hradecky’ego wcale nie musieli.

Parę niepotrzebnych fauli, kilka niecelnych wrzutek i zero pomysłu na rozegranie akcji. Z każdą minutą, gdy bliżej było końca meczu, Eintracht kombinował coraz intensywniej, ale co z tego, skoro niedoszły beniaminek stawiał na szesnastce autobus, przed nim wykopywał fosę i rozrzucał miny. W pewnym momencie bywało już kuriozalnie, bo gospodarze ryglowali się całą jedenastką na własnej połowie, a goście stali. Stali, bo w ten gąszcz bordowych koszulek nie szło nawet wcisnąć szpilki. No i jak to w takich przypadkach zazwyczaj bywa – gdy rozklepać defensywy nie idzie w żaden sposób, to trzeba liczyć na indywidualne przebłyski. Gacinović – ten sam, który strzelił gola w pierwszym spotkaniu – przewiózł na skrzydle Miso Brecko raz w jedną, raz w drugą stronę i zagrał płasko do Seferovicia, który wepchnął piłkę do siatki.

Reklama


Czy obraz gry po tym golu się zmienił? Norymberga może i próbowała czasem wyprowadzić jakiś atak, ale w trakcie tego dwumeczu tak bardzo odzwyczaiła się od ofensywnych akcji, że gdy już piłkarze przekraczali połowę boiska, to kompletnie baranieli. Albo kopali po autach, albo wikłali się w bezsensowne pojedynki indywidualne. Nic z tego nie przynosiło efektu, kompletnie nic. Eintracht dzięki doświadczeniu trzymał rywala w szachu, mądrze się przesuwał i nie musiał nawet dużo biegać, żeby kontrolować teren. I tak do ostatniej minuty, bo jeśli się w końcówce coś się działo to raczej w trakcie przepychanek zawodników, a nie podczas piłkarskich popisów.

Eintracht zostaje więc w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co prawda z perspektywy dwumeczu na miejsce w Bundeslidze tak samo jak Frankfurt i Norymberga, zasłużył choćby Gryf Wejherowo, ale skoro już na kogoś musiało paść, to jednak lepiej, że na podopiecznych Kovaca. Ta drużyna w końcu dysponuje naprawdę mocną kadrą i ogromnym zaskoczeniem było, że sezon zakończyła tak nisko. Chorwackiego szkoleniowca czeka więc teraz niezwykle pracowite lato, bo jeśli nic się w grze drużyny nie uda zmienić, to mamy właśnie kolejnego faworyta do spadku.

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Były trener Herthy zamierza kandydować na prezydenta klubu i pozwalniać niedawnych szefów

Paweł Wojciechowski
4
Były trener Herthy zamierza kandydować na prezydenta klubu i pozwalniać niedawnych szefów
Niemcy

Kompany jako trener Bayernu: Najważniejsze, żeby grać agresywnie

Szymon Piórek
2
Kompany jako trener Bayernu: Najważniejsze, żeby grać agresywnie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...