Robert Podoliński nie będzie już pracował w Bielsku-Białej, gdzie stwierdzono, że nie ma sensu podpisywać z nim kolejnej umowy. To 12523. dowód na to, że w polskich klubach takie pojęcia jak „wizja”, „strategia” i „spokojny rozwój” są tak znane jak menu McDonald’s Robertowi Lewandowskiemu.
W Podbeskidziu okazał się trenerem o dwóch twarzach. Faktem jest, że przyszedł w sytuacji kryzysowej (14. miejsce w tabeli), tak samo jak to, że chwilę mu zajęło, by wyprowadzić go na prostą (zima na ostatnim miejscu). Ale kiedy już znalazł się na autostradzie, od drugiego kilometra wcisnął turbo i rozpędził Podbeskidzie do nieprawdopodobnych – jak na tę kadrę i potencjał – prędkości. Bielszczanie mijali rywali po drodze, ich mecze z chęcią się oglądało (!), no i omal nie załapali się do pierwszej ósemki.
A wtedy przyszła kraksa, po której wóz już się nie pozbierał.
Jak go jednak ocenić? Czy dostał narzędzia, by walczyć o coś więcej, niż utrzymanie? Niekoniecznie. Czy zrobił wynik ponad stan w rundzie zasadniczej? Z pewnością. Czy kompletna rozsypka w rundzie finałowej to wyłącznie jego wina? Raczej nie, choć oczywiście znacie nasze zdanie, Podbeskidzie nawet przez moment nie zasługiwało na miejsce w górnej ósemce. W „normalnych” warunkach Podoliński w Podbeskidziu jeszcze nie pracował – przychodził jako strażak, w rundzie finałowej walczył zaś w wyjątkowo specyficznych okolicznościach. A i tak trzeba pamiętać, że od 20. września, czyli od zatrudnienia przez Podbeskidzie Podolińskiego, ten klub wygrał osiem spotkań. O jedno mniej niż powszechnie chwalona Pogoń Szczecin w tym samym okresie.
Dlaczego więc wygadany trener nie otrzymuje szansy w boju o powrót do Ekstraklasy, szczególnie, że przecież w I lidze radził sobie świetnie prowadząc Dolcan? Nie mamy pojęcia i szczerze – to chyba raczej przyzwyczajenie, że skoro zespół spadł, to musi spaść i głowa trenera, niż decyzja podyktowana dobremu klubu w kolejnych rozgrywkach. Szczególnie, jeśli „Górale” zdecydują się kolejnemu szkoleniowcowi dać to samo „tworzywo”. Do czego prowadzi stabilizacja i powierzenie długofalowej misji jednemu szkoleniowcowi, pokazał w tym sezonie Piotr Stokowiec.
W Bielsku niech pamiętają, że wymiana łyżeczek mieszających herbatę to raczej średni sposób na jej osłodzenie.
Fot. FotoPyk