Reklama

Rosyjska ruletka zakończona sabotażem. Panie Czerczesow, w domu wszyscy zdrowi?

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2016, 21:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

– Mózgu mam niewiele, ale gdy rozdawano jaja, przypadły mi największe – powiedział jakiś czas temu jeden z hiszpańskich trenerów, a dziś te słowa może zacytować Stanisław Czerczesow. Śledzimy tę ligę od lat, ale momentami nie nadążamy. Przedostatni mecz. Szansa przyklepania mistrzostwa. Starcie z drużyną piekielnie mocną na własnym stadionie. I nagle facet wysyła światu przekaz – taki ze mnie kozak, że rozjadę ich rezerwami. Albo wręcz przeciwnie – tu sobie przegramy, a tytuł potwierdzimy u siebie? Przecież to jakaś rosyjska ruletka ocierająca się o abstrakcję niespotykaną nawet w Ekstraklasie. 

Rosyjska ruletka zakończona sabotażem. Panie Czerczesow, w domu wszyscy zdrowi?

Berg odwalał cyrk na początku sezonu – już to było trudne do pojęcia. Ale teraz? Po wygraniu meczu niby o mistrzostwo? Po rozjechaniu walcem głównego kandydata do tytułu? Wystawić Masłowskiego? Przecież to jak postawienie całego swojego majątku na wygraną Podbeskidzia w rundzie finałowej. Może i Czerczesow zakończy sezon z podwójną koroną, ale ten jeden mecz kwalifikuje się do czołówki w rankingu największych sabotaży w stuleciu Legii i to bez przeczesywania archiwów czy zasięgania informacji u kustosza ich muzeum. A gdy przestaje iść już kompletnie, mecz staje się stuprocentowym blamażem, nagle Masłowskiego zagubionego jak Giza przy Rondzie De Gaulle’a zmienia Kopczyński, Lewczuk wylatuje z drugą żółtą, kontuzjowanego Guilherme zastępuje Broź, a za Nikolicia wchodzi… Bereszyński.

– Gratulacje dla trenera Czerczesowa, że dwie kolejki przed końcem grając o mistrza wystawia taki skład. Trzeba  mieć jaja – powiedział kpiąco Sebastian Mila. My uściślimy: trzeba mieć jaja, albo nie mieć mózgu.

Czerczesow wystawił piłkarzy tańszych niż najnowszy proporczyk Legii (279 złotych) i aż dziw bierze, że dostali tylko dwie sztuki. Pierwszą fantastycznym strzałem wbił Peszko po cudownej asyście Lewczuka. Drugą Krasić, którego z bliska podziwiali Masłowski z Vranjesem. Cała formacja tak harowała w defensywie, że w pewnym momencie brakło tylko, by Bośniak wyciągnął browara, a „Masło” rozłożył koc. A Lechia się rozpędzała. Maszyna, jaką stworzył na własnym stadionie Piotr Nowak, pożegnała się z własnymi kibicami stawiając najlepszego szampana. A przecież już przed meczem uczulaliśmy – ci ludzie na PGE Arenie wykręcają z tym trenerem 2,76 punktu na mecz, strzelają 2,86 gola na spotkanie i tracą 0,57. Przy tym pokazują świetny, niesamowicie atrakcyjny – jak na tę ligę – futbol.

Była Termalica. Potem Ruch i Zagłębie. Teraz Lechia… Dariusz Mioduski zapowiadał, że Legia za ileś lat chce być jak Ajax. Niewykluczone, że uda się dość szybko. W niedzielę.

Reklama

Panie Czerczesow, może pan się zapisać w kronikach klubu. Jako największy frajer w dziejach. Pogoni w tym sezonie Legia strzeliła jednego gola w dwóch meczach, szczecinianie przegrali tylko 7 z 36 meczów (innymi słowy – 29 razy przeciwnikom nie udało się ich pokonać). Jesteście krok od dozgonnej śmieszności.

BXi5J7C

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...