Reklama

Ekstraklasa – where amazing happens. Ale gola Sebastiana Nowaka to się nie spodziewaliśmy!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 kwietnia 2016, 19:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Trzy lata temu miał miejsce w pierwszej lidze mecz, o którym niektórzy zwykli powtarzać: ustawiony. Termalica robiła wtedy wszystko, by nie awansować do Ekstraklasy i w końcu ten awans straciła – w doliczonym czasie gry przedostatniej kolejki Sebastiana Nowaka pokonał Michał Wróbel, bramkarz gości z Grudziądza. Szok. Ale dziś Nowak, wciąż występując w Niecieczy, przekonał się, jak to jest gola w ostatniej minucie, na wagę remisu, strzelić. Żeby była to historia filmowa, brakło jednego: ta bramka powinna dać utrzymanie. Kto wie, może faktycznie da!

Ekstraklasa – where amazing happens. Ale gola Sebastiana Nowaka to się nie spodziewaliśmy!

O kurwa!

Nie ma człowieka, który oglądając końcówkę meczu w Krakowie, nie skorzystałby z najbardziej adekwatnego w tej sytuacji słownictwa i nie złapał się za głowę. Dariusz Wdowczyk stanął przy linii bocznej i po prostu się uśmiechnął. Nie myślał o straconych punktach, nie zastanawiał się też, na ile ten wynik zmienia sytuację w tabeli. Jeśli zadał sobie jakieś pytania, to tylko dwa: jak to się mogło wydarzyć i jak my do tego dopuściliśmy?

Reklama

Bo Sebastian Nowak, którego było widać z daleka, że nadbiega, ma nawet w innym kolorze strój, mierzy 198 centymetrów wzrostu. No, nie da się chłopa nie zauważyć. Tymczasem wiślacy solidarnie doszli do wniosku, że Nowakowi nie poświęcą nawet krzty uwagi.

Wszyscy ci, którzy wytrwali do ostatniego gwizdka sędziego, zostali wynagrodzeni. Nie będziemy ukrywać: męczyliśmy się. Męczyła Wisła, która przez 45 minut nie oddała ani jednego celnego uderzenia, a przez 90 celne oddała dwa – oba dały gole, w tym jeden z rzutu karnego. Do przerwy widzieliśmy jedną znakomitą akcję gospodarzy, zakończoną fatalnym pudłem Boguskiego, i dwie mizerne próby Termaliki w sam środek bramki. Trener Mandrysz dziś zaskoczył: nie dość, że ustawił pięciu zawodników w defensywie, to odebrał sobie wszelkie atuty z przodu. Nagle wstawił do składu Gutkovskisa i Nikolicia kosztem Kędziory (8 goli plus 6 asyst) i Plizgi (4+2). Potwierdziło się, że zimowe transfery napastników – dorzucając do tego Elvisa Bratanovicia – to kompletne niewypały, a bez dwójki liderów ani rusz. Kędziora strzelił po raz dziewiąty, a Plizga asystował po raz trzeci.

Z Wisłą problem mieliśmy nieco inny. Oni dziś dominowali, chcieli grać swoje, kreować sytuacje, ale kompletnie nie wychodziło. Rozczarowywał Małecki, poniżej swojego poziomu grał Wolski, co najlepiej pokazuje kontra trzech na dwóch, w której rozgrywający Wisły zagrał koledze kompletnie za plecy. Oj, nie tak, zupełnie nie tak. Biała Gwiazda nie świeciła blaskiem, choć raczej zasłużenie już w doliczonym czasie gry Ondrasek wbił Guerrierem gola na 2:1.

Aż wreszcie stało się to, o czym długo będziemy mówili – Sebastian Nowak popatrzył w kierunku trenera Mandrysza, ten kiwnął twierdząco głową: ruszaj. I ruszył!

wisla

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...