Reklama

„Pójdę się powspinać, to coś wymyślę.” Wywiad z polskim liderem Fantasy Premier League

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2016, 21:10 • 7 min czytania 0 komentarzy

Nie Marcin Fyrstenberg, po którym można się byłoby tego spodziewać bo w poprzednim sezonie był w pierwszej dziesiątce, a Grzegorz Sitarski, Polak mieszkający w Leicester przewodzi obecnie około czterem milionom graczy Fantasy Premier League*. Porozmawialiśmy z nim o tym, dlaczego sam nie został piłkarzem, jak dzięki grze komputerowej został kibicem Lisów i oczywiście o sekrecie jego sukcesu.

„Pójdę się powspinać, to coś wymyślę.” Wywiad z polskim liderem Fantasy Premier League

To twój pierwszy wywiad w życiu?

(śmiech) Tak, nawet do gazetki szkolnej nie miałem nigdy wywiadu. A to wszystko jest przypadek. Nie żadne wielkie umiejętności, raczej więcej przeczucia. Ale no jest, udało się, na pewno to miłe.

Widzę, że za tobą wiszą dwa szale – Stali Stalowa Wola i Leicester, tak?

Tak, dokładnie.

Reklama

Widziałem na twoim Facebooku że teraz mieszkasz w Leicester. Wcześniej była gra w „Stalówce”?

W Stalówce w juniorach, ale jak miałem dwanaście lat graliśmy na osiedlu, piłka przeleciała za ogrodzenie, przeskoczyłem przez to ogrodzenie i mi kolano poszło, więzadła w kolanie. Usłyszałem, że mogę nawet mieć nogę sztywną do końca życia. Prawie rok nie mogłem trenować, a jak wróciłem na Stal zmieniło się towarzystwo, zaczęło się cwaniactwo, to już nie było to. Coś grałem w okolicznych okręgówkach, ale pokopałem piłkę w weekend, to potem cały tydzień kuśtykałem. Żeby się porządnie wyleczyć to trzeba dużo pieniędzy wydać. A wyjechałem do pracy w 2007, już od dziewięciu lat mieszkam tu w Leicester. Teraz w maju te dziewięć minie.

Nie próbowałeś jeszcze coś kopać w jakiejś Sunday League?

Miałem, ale na jednym z treningów znów odnowiła się kontuzja, teraz jak idę sobie choćby tak o pokopać, to czuję taką psychiczną blokadę. No i wiadomo – nie mogę chodzić, to nie pracuję. Nie pracuję, nie ma pieniążków.

Tak szalonego roku jak teraz to chyba po wyjeździe nie przeżyłeś? Prowadzenie w Fantasy Premier League, prowadzenie Leicester w lidze… Czego kibic może chcieć więcej?

To, co tutaj się dzieje, to jest naprawdę niezwykłe. Na mecze Leicester chodziłem jeszcze za czasów Championship. Końcówka, jak walczyli o awans, kumpel mnie w sumie wkręcił, ja nawet nie wiedziałem, jak bilety załatwić. Wcześniej zastanawiałem się komu tutaj kibicować, lubiłem Manchester United, ale z Leicester to była fajna sprawa, bo jak tu przyjechałem, oni byli w League One. W FIFIE można było zbudować z nich potęgę, nawet Ligę Mistrzów nimi wygrałem. Już na pierwszy sezon w Premier League miałem wykupione członkostwo, takie pierwszeństwo w zakupie biletów. No a w tym sezonie to już karnet.

Reklama

Zrzut ekranu 2016-04-21 o 22.02.53

Kupiony jeszcze przed sezonem czy już na początku, gdy zaczęło tak „żreć”?

Dużo wcześniej, jeszcze w tamtym sezonie przed meczem z Southampton, w którym Mahrez strzelił dwie bramki.

Czyli wtedy, gdy utrzymanie jeszcze nie było pewne. Ryzykowałeś, że kupujesz karnet na Championship.

No tak, utrzymanie zapewnili sobie dopiero z Sunderlandem, więc mogło się tak okazać. Ale to są właśnie te moje przeczucia – wtedy czułem że warto mieć ten karnet, bo myślę sobie: fajną piłkę grają. Przez cały sezon nie przegrali chyba meczu dwiema bramkami. Tak jak teraz czasami czułem, że trzeba kupić jakiegoś zawodnika do składu.

Mieszkając w Anglii pewnie Premier League oglądasz nałogowo, to pomaga w Fantasy.

Nie no, tak szczerze to oglądam w zasadzie tylko Leicester.

Żartujesz, prawda?

Nie no, raczej nie mam czasu na więcej meczów, jest praca, a jak przychodzi weekend, to trzeba nadgonić wszystkie inne rzeczy. Ja jestem zwykłym emigrantem, pracuję w magazynie, tyle mi się poszczęściło, że jestem teraz kierownikiem działu, więc mam trochę lżejszą pracę. Ale żeby śledzić te wszystkie mecze – nie, nie da rady.

I to mówi lider Fantasy Premier League, gdzie gracze spędzają czasami po kilka godzin przed komputerem. Mariusz Fyrstenberg, który w poprzednim sezonie był szósty mówił, że gdyby czas spędzony przy Fantasy poświęcił na naukę chińskiego, to już by płynnie mówił w tym języku.

Ja się generalnie opieram na wiadomościach, coś poczytam co się dzieje i tyle. Mam też takiego dobrego kumpla, kibica Arsenalu, z którym zawsze chodzimy w sobotę na ściankę się powspinać. I zawsze przed tym czasem deadline’u o 11:45 sobie jeszcze pogadamy o tym trochę.

Czyli zmiany raczej na ostatnią chwilę?

Dokładnie. Na przykład przed tą kolejką, w której zdobyłem 155 punktów, zmiany zrobiłem o 11:43. Aguero na potrójnego kapitana dałem pięć minut wcześniej. Ostatnia zmiana? Szukałem jakiegoś pomocnika za Barkleya. I wyszło na Milnera.

Zrzut ekranu 2016-04-21 o 22.09.15

Znowu miałeś nosa.

Szkoda, że nie zagrał w pierwszym meczu, ale wczoraj 11 punktów, całkiem spoko. Najgorzej Vardy i Courtois w tej kolejce.

Gdzie zaliczyłeś taki swój przełom?

Nie pamiętam, w której kolejce to było, ale awansowałem jakoś na 20. miejsce gdzieś z 200., bo nie miałem pomysłu kogo wziąć do składu a kogo posadzić na ławce, więc wziąłem ten Bench Boost, znaczy że wszyscy zawodnicy grają. Wtedy też ludzie zaczęli pisać do mnie po porady, to było dla mnie dziwne. Gdzie mi do eksperta, po prostu robię to co czuję, a tu jakiś Serb do mnie pisze, Polak, dałem im parę rad i od tego czasu zacząłem… dołować. Spadłem chyba do 600. miejsca i wtedy włączyłem opcję z dwoma obrońcami. Wtedy wskoczyłem na 160. i później tak co dziesięć miejsc, przed tą kolejką byłem 54.

I Aguero poszedł na potrójnego kapitana.

No tak, 72 punkty i jestem pierwszy.

Zrzut ekranu 2016-04-21 o 20.53.44

Pamiętasz jakieś inne takie złote strzały?

Dużo takich było. Brałem zawodnika i był zawodnikiem kolejki. Najlepszy przykład – Sanchez przeciwko Leicester. Wtedy poszedłem na ściankę z tym kumplem i mówię mu: „ty, dzisiaj Sanchez nas normalnie skrzywdzi”. Kupiłem go i hat-trick. 20 punktów. Barkley? Wziąłem go jak był zawodnikiem kolejki. I tydzień, i dwa tygodnie później znów był chyba graczem tygodnia. Ostatnio była taka krótka kolejka, wtedy pierwszy raz zrobiłem transfery na ujemne punkty. Wziąłem Kane’a, Alliego, Aguero i zostało mi 4,4 miliona na pomocnika. Patrzę – jest dwóch z Bournemouth. King i ktoś jeszcze. Mówię sobie: „ty King dobrze się nazywasz, wezmę ciebie”. I bramkę strzelił. 7 punktów. A za Aguero dałem 13,5 i zdobył 2 punkty.

A jakieś spektakularne wtopy?

Chyba Costę wziąłem. Nie mam pojęcia dlaczego, nie lubię go strasznie, chyba nikt go nie lubi. Brałem go jakoś na początku, jakaś kartka, tylko punkt zarobił, myślałem że coś strzeli bo z kimś słabym grali. Ale to był jeszcze początek sezonu, ludzie myśleli że Chelsea będzie grać. Na szczęście szybko go wywaliłem.

Widziałem że Vardy’ego miałeś od samego początku. Kibicowska wiara?

Nie, jak założyłem drużynę, to wziąłem na start losowy skład i do ataku wpadli Pelle, Lukaku i właśnie Vardy. Wywaliłem tylko Pelle, bo kumpel mi doradził Ighalo z Watfordu i ten praktycznie co kolejkę w pewnym momencie punktował bardzo dobrze. A to gol, a to asysta, coś tam zawsze z niego było. Ludzie dopiero zaczynali ich brać, a ja ich już miałem. Mahrez doszedł po trzeciej kolejce i dopiero niedawno dołożyłem do nich Fuchsa. Tu trochę zawaliłem, bo miałem go brać wcześniej…

Sprawdzałeś już co jest nagrodą za pierwsze miejsce w Fantasy?

Ludzie w tym tygodniu w pracy mnie pytali, a ja im na to szczerze, że nie wiem. Kojarzę, że jakiś tygodniowy urlop, wycieczka po największych atrakcjach w Anglii, największy park linowy w Europie i bodaj dwa dowolne mecze Premier League z Full Hospiality.

Wiesz już jakie mecze byś wybrał?

Na pewno Manchester United z Leicester na Old Trafford. Na City już byłem, nic specjalnego, ale United to jest historia. Tam bym pojechał z miłą chęcią. Ale raczej szanse na to są małe, nie wydaje mi się, że mógłbym to zrobić.

Jak w ogóle zaczęła się twoja przygoda z Fantasy?

Nie uwierzysz, ale to mój pierwszy sezon. W pracy mamy kibiców Tottenhamu, Leicester, najwięcej w sumie tych z Arsenalu, oni bez przerwy o tym rozmawiają. Nasz menedżer jest z kolei kibicem Leeds, on wygrał naszą ligę zakładową w tamtym sezonie. To w sumie on wciągnął mnie w tę grę. Już w tamtym roku miałem założyć drużynę, ale coś się spóźniłem, było już po pierwszej kolejce, to to nie miało sensu. Powiedziałem mu że w tym sezonie założę i pokażę mu jak się gra. Założyliśmy się o pięć funtów o to, kto będzie lepszy.

Gdybyś wiedział, że tak ci pójdzie, pewnie zaproponowałbyś pięćdziesiąt.

(śmiech). On po dziesięciu kolejkach już przestał zaglądać do swojego składu. Mamy ligę zakładową, jakieś czterdzieści osób, to nad drugą mam 220 punktów jakoś. Nie wiem, co bym musiał zrobić, żeby ją przegrać. Chyba nawet jakbym już nie zaglądał do swojej drużyny, to nic by to nie zmieniło.

Teraz przed kolejką sprawdzasz skład tych najgroźniejszych rywali z klasyfikacji generalnej?

Tak, teraz już na to patrzyłem. Z drugiego miejsca jeszcze dzisiaj chłopakowi gra bodaj Bellerin i Iwobi, a trzeci ma Sancheza. A już na sobotę… to zobaczymy. Pójdę na ściankę, to coś wymyślę (śmiech).

Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA

* wywiad był przeprowadzany przed meczem Arsenal – West Brom

Zdjęcia pochodzą z konta Grzegorza na Facebooku.

Najnowsze

Anglia

Anglia

Zmiany w FA Cup. Brak powtórek w przypadku remisów

Bartosz Lodko
1
Zmiany w FA Cup. Brak powtórek w przypadku remisów
Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

0 komentarzy

Loading...