Reklama

Niedziela, 17… Kwietniowie popołudnie przytłacza Ćwielonga

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2016, 09:45 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie tę aferę związaną z meczami reprezentacji Boliwii? Generalnie chodziło o to, że miejscowi swoje spotkania rozgrywali na jakichś absurdalnych wysokościach, a kto uważał na geografii, ten wie, że czym wyżej, tym powietrze bardziej rozrzedzone. A co za tym wszystkim idzie – trudniej złapać oddech, zwłaszcza podczas wysiłku. Jak się jednak jakiś czas temu okazało – wcale nie trzeba grać tysiące metrów nad poziomem morza, by z boiska schodzić na czworaka. Piotr Ćwielong na przykład, płuca potrafił wypluwać po 45 minutach wybieganych w kwietniowym słoneczku.

Umówmy się szczerze – nie było to łatwe spotkanie dla wrocławian. Niedziela, środek kwietnia, godzina 17. Co robią zazwyczaj o tej porze normalni ludzie? Spacer z żoną i dziećmi, obiad rodzinny, może jakiś spontaniczny wypad nad rzekę. Generalnie – pełen relaks. Niestety, nie wszyscy mają w życiu tak łatwo, a ludzie tacy jak Pepe Ćwielong muszą wręcz non stop kroczyć pod górę.

Niedziela, 17… Kwietniowie popołudnie przytłacza Ćwielonga

Wyobraźcie sobie teraz, że wasz szef nagle zarządza: w niedzielę popołudniu zapieprzamy 10 kilometrów w tę i we w tę na długości nieco ponad stu metrów. No jakkolwiek spojrzeć – nie jest to przyjemna perspektywa. Tym bardziej więc nie dziwimy się polskiemu skrzydłowemu, że żar z nieba doskwierał mu na tyle, iż nie mógł walczyć z kielczanami.

Ok, żarty na bok. Piotr Ćwielong, nazwisko dość uznane w tym kraju. Piłkarz zawodowy, który aktualnie figuruje w kadrze niemieckiego VfL Bochum, a w przeszłości sporo pograł w polskiej Ekstraklasie. W przerwie meczu z Koroną Kielce, w kwietniu 2011 roku, zdobył się przed dziennikarzem na takie wyznanie…

Sami wtedy nie wiedzieliśmy czy śmiać się, czy płakać. Dziś ten filmik to klasyka, ale jak widzimy po przykładach takich jak Michał Janota, Pepe ma swoich naśladowców również dziś. Grupa – wydawałoby się – poważnych piłkarzy, dla których jeden mecz w tygodniu jest zbyt dużym wyzwaniem żyje i ma się dobrze.

Reklama

W pamiętnym meczu Ćwielong ostatecznie nie dobiegał do końcowego gwizdka, bo trener zdjął go słaniającego się na nogach w 80. minucie. Zszedł jednak o własnych siłach.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...