Reklama

Niewydrukowana tabela. Co zmieniłoby się w rundzie finałowej?

redakcja

Autor:redakcja

11 kwietnia 2016, 16:47 • 5 min czytania 0 komentarzy

To jest ten moment – jeden z nielicznych – gdy reforma ESA 37 nieco nam przeszkadza. A mianowicie – niewydrukowana tabela staje się zdecydowanie większym wyzwaniem, bo przecież w kolejnych meczach według naszej hierarchii Wisła powinna walczyć o puchary w górnej ósemce, a taki Lech bić się o utrzymanie z Górnikiem Łęczna. Zanim jednak przejdziemy do naszych propozycji rozwiązań, zanim przejdziemy do analizy, ile pieniędzy na organizacji spotkań z czołówką stracą przy Reymonta – sprawdźmy, jak wygląda ostateczny kształt tabeli.

Niewydrukowana tabela. Co zmieniłoby się w rundzie finałowej?

Jak widzicie, zmian jest całkiem sporo, część z nich to także efekt ostatniej kolejki. Zacznijmy więc od sędziowskich błędów w ostatniej serii spotkań, których – na szczęście – nie było zbyt wiele. Najpoważniejszy? Chyba w meczu Pogoń Szczecin – Legia Warszawa. Ręka Artura Jędrzejczyka była widoczna ze Świnoujścia, ale arbiter ją przeoczył. Podobnej pewności nie mamy w ocenie upadku Guilherme po starciu z Listkowskim – naszym zdaniem karny był, ale nie tak ewidentny, żeby od razu linczować sędziego. Nie zmienia to faktu, że w niewydrukowanej tabeli liczymy bramkowy remis – 1:1 po dwóch golach z rzutów karnych. Sporne było też łagodne potraktowanie Rzeźniczaka, który według niektórych zasłużył sobie na co najmniej dwie żółte kartki, jeśli nie bezpośrednią czerwoną po starciu z Listkowskim. Nie były to jednak starcia na tyle drastyczne, by weryfikować to w naszym zestawieniu.

Niestety, błędy w Szczecinie to nie sierotki. By sędziemu Lasykowi nie było przykro, błąd popełnił też Tomasz Kwiatkowski. Ręka Radosława Murawskiego – dość oczywista. Karny dla Jagiellonii, ale w ostatecznym rozrachunku – wyniku to nie zmienia.

Dalej mecz Lecha Poznań w Łęcznej, gdzie do dyskusji jest z pewnością sytuacja z osiemnastej minuty, gdy Sergiusz Prusak zagrał piłkę ręką… No właśnie. Na linii pola karnego, czy tuż poza nią? Stopklatka właściwie niczego nie wyjaśnia, dziesiątki analiz także, właściwie klarowny widok dałaby chyba tylko „goal-line technology” zamontowana na linii szesnastego metra. A skoro tak – nie ma sensu weryfikować decyzji sędziego, jeśli i my nie potrafimy jej podjąć mimo możliwości oglądania powtórek. Podobnie robimy z faulem Tymińskiego, który w teorii mógł kwalifikować się na czerwoną kartkę. Zresztą – Lech i tak wygrał.

Reklama

Nie weryfikujemy też meczu w Kielcach, gdzie była wprawdzie kontrowersja (domniemany spalony przy honorowej bramce dla Górnika), ale naszym zdaniem – sędzia błędu nie popełnił.

Już zupełnie żadnych wątpliwości nie mamy za to przy meczu Lechii Gdańsk z Ruchem. W bardzo ciekawym z uwagi na ostatnie wypowiedzi Flavio Paixao meczu Szymon Marciniak spisał się bez zarzutu, faul Grodzickiego ewidentny, o spalonym przy golu Paixao nie ma mowy. To tym ważniejsze, że ostatnio Marciniak mylił się wyjątkowo często i naprawdę baliśmy się o jego formę w kontekście nadchodzących „dużych meczów” sędziowanych przez rodzimego arbitra. Kogo jeszcze wypada pochwalić? Jarosława Przybyła sędziującego mecz Podbeskidzie – Termalica (nie widzimy błędów) oraz Daniela Stefańskiego, który prowadził spotkanie Wisła – Zagłębie (raczej bez zarzutów).

***

Najcięższe mamy za sobą, czas więc popuścić wodze wyobraźni. Jakie najważniejsze wnioski płyną z niewydrukowanej tabeli po rundzie zasadniczej?

Przede wszystkim, najbardziej poszkodowanym klubem jest bezsprzecznie Ruch Chorzów. Gdyby nie sędziowie, trybunały, klasyfikacja fair-play i tysiąc innych czynników, słowem: gdyby tabelę wyznaczały tylko wyniki na boiskach sędziowanych przez nieomylnych arbitrów, Waldek King właśnie rozsiadałby się ze swoimi ludźmi na podium. Na podium! Nie w strefie mistrzowskiej, nie w pierwszej szóstce – tuż za Legią i Piastem. Ba, za sobą miałby drużynę z Krakowa, ale nie Cracovię, tylko Wisłę! „Biała Gwiazda” to kolejny masowo krzywdzony przez sędziów zespół, który w idealnym świecie występowałby w grupie mistrzowskiej.

Reklama

W grupie spadkowej znalazłyby się za to Lech Poznań (!) oraz Podbeskidzie Bielsko-Biała. Ba, lechici bez pomocy arbitrów byliby na dwunastym miejscu, po podziale punktów mając zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Spójrzmy na kształt grup i liczbę punktów po „niewydrukowanym podziale”.

No i mamy to. „Kolejorz” naprawdę ląduje na dwunastym miejscu, zaś Wisła z Ruchem – w samym środku walki o europejskie puchary, ba, w roli faworytów do wywalczenia sobie tych miejsc. „Niebiescy” mają ledwie sześć punktów straty do Legii, różnica między drugim i ósmym miejscem to tylko dwa „oczka”. Tabela bez pomyłek sędziowskich jest jeszcze bardziej wyrównana niż ta oryginalna, a konsekwencje gry bez błędów byłyby naprawdę potężne.

Rany, co tu się w ogóle wyrabia? To, co trzeba od razu podkreślić – widać, że podział punktów nieco redukuje wpływ sędziów na kształt tabeli, bo punkty ofiarowane przez arbitrów też podzielono na dwa. Reszta jednak to jakaś masakrująca recenzja poziomu sędziowania w Polsce. Gdzie byłaby dziś Wisła Kraków, gdyby nie pomyłki? Może pod wodzą Moskala faktycznie biłaby się o lidera? Ile razy trenera zdążyłby zmienić Lech Poznań? Jak wyglądałby finał Pucharu Polski, czyli mecz o wszystko dla poznaniaków? Ilu piłkarzy rozebraliby kibice Śląska, ilu kibice Górnika, ilu fanatycy z Łęcznej?

Najmocniejsze wrażenie robią jednak różnice w terminarzu. Po pierwsze – nie ma meczu Lecha Poznań z Legią. Dostajemy w zamian derby Krakowa i to już 16 kwietnia na Wiśle. Niestety, nie ma też Wielkich Derbów Śląska – w ich miejsce pojawia się rozgrywany 1 maja mecz na szczycie między Piastem a Ruchem Chorzów. Nadążacie jeszcze? 28 kwietnia znów na stadionie Wisły odbywa się klasyk z Legią, który – kto wie – może być grany nawet o miano lidera, jeśli naturalnie legioniści wcześniej wtopią w starciach z Pogonią i Lechią.

***

Okej, zatrzymajmy tę karuzelę, zastanówmy się, co z tym wszystkim zrobić dalej. Oczywiście dorobki punktowe zostają, ale od przyszłego tygodnia rozliczamy mecze w odpowiednich grupach. Lech awansuje w tabeli z dwunastego miejsca na ósme, Ruch i Wisłę będziemy musieli za to zrzucić na czoło grupy spadkowej, by niewydrukowana tabela zachowała sens.

Najbardziej przykro jest nam jednak z tego powodu, że całe zamieszanie z Trybunałem Arbitrażowym i tym podobnymi aferkami ostatnich dni, nie zostało wykorzystane przez środowisko do wykonania jedynego logicznego ruchu – przyjęcia powyższej tabeli za obowiązującą.

Albo – to drugie wyjście – przyjęcia takich rozwiązań (powtórki wideo?), które sprawią, że oficjalna tabela wreszcie pokryje się z tą niewydrukowaną.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...