– Jakie w ogóle było prawdopodobieństwo, że to wszystko tak się ułoży? Że Wisła nie wygra, Jagiellonia przegra, że Podbeskidzie wygra akurat w wymiarze 2:0?! O wielkim kamieniu spadającym z serca i dwóch najbardziej szalonych dniach z życia rozmawiamy z rozdartym między szczęściem a ulgą piłkarzem chorzowskiego Ruchu, Patrykiem Lipskim.
To było najbardziej szalone czterdzieści osiem godzin po meczu jakie póki co przeżyłeś w swojej karierze?
Oj tak. Szczerze mówiąc my nawet nie wiedzieliśmy tak do końca co czuć. Czy jesteśmy w tej ósemce czy nie. Na pewno nie takiego wyniku oczekiwaliśmy w Gdańsku, wchodzimy do szatni a tam nawał informacji – jesteśmy w ósemce, wypadamy z niej, potem doszła ta klasyfikacja fair play… Super, że to wszystko zakończyło się happy endem, przyszła taka wielka ulga.
Tobie pewnie ulżyło najmocniej, ten karny z Wisłą…
Na pewno, szczególnie teraz, patrząc na okoliczności i gdy wiem, jak wiele to mogło nas kosztować. Przez tę niestrzeloną jedenastkę przecież całe to zamieszanie miało miejsce, bez tego bylibyśmy w ósemce jeszcze przed ostatnią kolejką. Ale też można spojrzeć na to tak, że mogliśmy przez tych wcześniejszych dwadzieścia osiem meczów strzelić jednego gola więcej czy jednego mniej stracić. Ja już się tamtą sytuacją w ogóle nie przejmuję, szybko wyrzuciłem ją z głowy, bo to by mnie tylko mogło zablokować.
Kto był dziś tym dostarczycielem dobrych wiadomości? Trener? Ktoś ze sztabu?
Nie, prezes akurat był w klubie, gdy to oświadczenie Lechii i PZPN się ukazało. Wszyscy się cieszymy, że finał tej niecodziennej sytuacji był dla nas pozytywny, bo na boisku wywalczyliśmy sobie przecież o jeden punkt więcej od Podbeskidzia.
Korki od szampana strzeliły?
Aż tak to nie, ale trener Fornalik ma dzisiaj akurat urodziny, więc naraz zrobiły się aż dwie okazje do świętowania.
Powiedz szczerze – ile razy dzisiaj odświeżałeś tabelę?
Akurat o sprawie Lechii Gdańsk i wniosku o anulowanie kary dowiedzieliśmy się po treningu, ale wcześniej cały czas śledziłem te informacje, bo chciałem być na bieżąco. Na początku nastawialiśmy się na to, że w środę będzie ostateczna decyzja. W ogóle nie spodziewaliśmy się, że już dziś problem zostanie rozwiązany. To tylko lepiej dla nas, bo wiemy co robimy w weekend, wiemy pod jakiego rywala możemy się przygotowywać.
Pachniało trochę absurdem, bo początkowo mieliście się dowiedzieć czy gracie u siebie, czy czeka was daleki wyjazd do Szczecina w środę.
Na pewno to, że decyzja zapadła dziś to ogromne ułatwienie. W końcu nie mieliśmy pojęcia nie tylko z kim, ale i gdzie i kiedy zagramy. Teraz już wiemy, że w piątek zmierzymy się z Pogonią. Na mecz w Szczecinie, wyjeżdżamy w czwartek, więc też sytuacja, w której pozycję w tabeli poznalibyśmy w środę postawiłaby nas w dużo trudniejszym położeniu.
Wiedzieliście w ogóle o tym, że przy 0:2 wszystko może się tak pokręcić?
Czytałem właśnie na Weszło o tym, zresztą sam też analizowałem tabelę. Wiedzieliśmy, że jeśli w Gdańsku będzie wynik taki jaki był, a Podbeskidzie wygra 2:0, to będziemy mieć z nimi identyczny bilans pod każdym względem i wtedy będzie się liczyć klasyfikacja fair play. Ale w ogóle nie dopuszczaliśmy takiej myśli, że zadecyduje o nas taka loteria. Mieliśmy wywieźć z Gdańska co najmniej jeden punkt i spokój.
Do spokoju jednak było bardzo daleko.
To prawda, ale jakie w ogóle było prawdopodobieństwo, że to wszystko tak się ułoży? Że Wisła nie wygra, Jagiellonia przegra, że Podbeskidzie wygra akurat w wymiarze 2:0? Jakie jest prawdopodobieństwo takiego obrotu spraw przed sezonem, że przed ostatnią kolejką zostanie zawieszona egzekucja kary dla Lechii? Dopiero dzień przed meczem okazało się, że Podbeskidzie może nas jeszcze przeskoczyć.
Znaliście wtedy układ w tej słynnej już tabeli fair play?
Wiedzieliśmy jak to wygląda, że przed ostatnim meczem jesteśmy za Podbeskidziem, ale jednocześnie mieliśmy szansę jeszcze ich przeskoczyć. Bo w meczu z Niecieczą zrobiło się naprawdę ostro, była czerwona kartka, kilka żółtych, można było liczyć na to, że i tu okażemy się lepsi. A potem dowiadujemy się, że to nie kartki się liczą, a przynajmniej nie tylko, a bardziej subiektywne oceny delegatów.
Kibice pewnie mają mieszane uczucia, bo w końcu to jeden mecz mniej u siebie, odpadną też derby z Górnikiem, w których moglibyście zepchnąć rywali w przepaść.
Chyba jakoś to przeżyją (śmiech). Rywale będą z wyższej półki, zresztą nasi kibice i tak jeżdżą za drużyną po całej Polsce, dla nich to też świetna sprawa pojechać choćby na Lecha Poznań. A tak naprawdę tylko od nas zależy czy finalnie będą zadowoleni czy nie.
Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA