Na tych pozycjach występują Mchitarian i Reus, a więc pomocnicy bardzo często schodzący do środka i uczestniczący w grze kombinacyjnej oraz od czasu do czasu boczny obrońca Erik Durm lub Gonzalo Castro. Typowych skrzydłowych w stylu Błaszczykowskiego, aktualnie w zespole nie ma. Obecność kogoś takiego zwiększałaby trenerowi pole manewru – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Nastąpi zwrot w karierze Kuby Błaszczykowskiego? O jego powrót zabiega… Thomas Tuchel.
Z naszych informacji wynika, że Tuchel zamierza dać skrzydłowemu drugą szansę i spróbować go odbudować. A że to potrafi, najlepiej pokazuje przykład Łukasza Piszczka (30 l.). Prawy obrońca jesienią był u niemieckiego trenera tylko zmiennikiem, a dziś jest w znakomitej formie i zalicza się do najważniejszych piłkarzy w drużynie. Kluczowe dla Błaszczykowskiego mogą być mistrzostwa Europy, które będą wielkim oknem wystawowym. A władze Borussii i jej trener zobaczą swojego piłkarza na tle reprezentacji Niemiec. Jeśli się sprawdzi, będzie im łatwiej podjąć decyzję o daniu mu kolejnej szansy.
Artur Jędrzejczyk chętnie by został w Warszawie. Legia ma opcję jego pierwokupu za milion euro.
– Chciałem grać jak najczęściej i tak się faktycznie dzieje. Zależało mi też na sukcesach z Legią. Klub obchodzi stulecie, fajnie byłoby w tak symbolicznym momencie zdobyć mistrzostwo. Jesteśmy na najlepszej drodze Mógłbym zostać w Rosji przez kolejnych kilka lat, siedzieć na ławce, mieć wszystko w nosie i trzepać kasę. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi? Po to grasz w piłkę, żeby coś osiągnąć. O pieniądzach teraz nie myślałem – przekonuje legionista.
W Poznaniu nie owijają w bawełnę – jeśli Gergo Lovrencsics chce zostać w „Kolejorzu”, musi być bardziej efektywny.
– Ciągle wraca temat Euro. Gergo doskonale wie, że skoro przyczynił się do awansu reprezentacji Węgier po tylu latach, to chce pojechać na finały. Do tego potrzebna jest jednak dobra dyspozycja w klubie. I tutaj nasze interesy są zbieżne – opowiada prezes Klimczak. – Gergo musi być w lepszej formie, żeby dostał propozycję nowego kontraktu – dodaje.
Ciekawie wypowiada się Radek Dejmek. Jego ojciec to kozak, który jest w stanie przebiec Iron Mana, a on sam uwielbia… grać w golfa.
– Wielu pukało się w głowę, kiedy mówiłem, że będę grał w Koronie. Ale przez te trzy lata ekstraklasa poprawiła swoją renomę. w Czechach. Skoro taki piłkarz jak Hlousek decyduje się na grę w Polsce, to znak, że wasz futbol cieszy się w mojej ojczyźnie coraz większym szacunkiem. Pod względem otoczki medialnej i kibicowskiej już nas wyprzedziliście – kończy Dejmek.
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” dziś tylko jeden tekst piłkarski o raju dla oszustów.
Teatr, który odstawił lewy obrońca Realu Madryt Marcelo w meczu z Wolfsburgiem w Lidze Mistrzów, jest jeszcze jednym dowodem, że futbol wciąż przesadnie pobłaża symulantom. Starcie z Maximilianem Arnoldem było kuriozum w czystej postaci. Marcelo kopnął go, po czym uderzył głową w pierś, by na koniec teatralnie paść na murawę jak rażony prądem. W powtórkach można zobaczyć, jak wije się na murawie, zasłania rękami twarz, jakby sam został uderzony. Zerkając przy tym, czy sędzia liniowy dostrzegł jego “krzywdę”. A Bogu ducha winny piłkarz Wolfsburga dostał żółtą kartkę. – To aktor. Strasznie mnie tym zdenerwował – powiedział trener Dieter Hecking po spotkaniu sensacyjnie wygranym przez jego zespół – ósmy w Bundeslidze – 2:0. Zachowanie Marcelo poruszyło kibiców i komentatorów. Były selekcjoner reprezentacji Anglii Glenn Hoddle nazwał je haniebnym i żenującym. Były kapitan Manchesteru United Roy Keane powiedział, że jest zszokowany. Angielski “Daily Mail” zaryzykował tezę, że to największa symulka w historii piłki. Na pewno niegodna klasy piłkarza. Brazylijczyk to jeden z najlepszych lewych obrońców na świecie.
SUPER EXPRESS
Czesław Michniewicz używa podczas zajęć drona.
Dron filmuje treningi Pogoni, waży 1,5 kg i najczęściej wzbija się na wysokość 17-18 metrów. – Dzięki temu możemy zobaczyć trening z każdej perspektywy – tłumaczy nam Michniewicz. – Po każdym treningu analizujemy zapis wideo z piłkarzami, którzy widzą, co zrobili źle w stosunku do założeń. Chwalą sobie taki sposób pracy i poprawiania błędów Michniewicz i jego asystent Kamil Potrykus zainwestowali 8 tys. zł na zakup drona z prywatnych kieszeni, bo chcą mieć go na własność, nawet gdy odejdą do innego klubu.- Dron za nas bramek nie strzeli, ale daje tak dużo informacji o piłkarzach, że będzie coraz częściej używany przez polskie kluby – uważa Michniewicz, który w niedzielę, zaraz po meczu z Legią leci z asystentem do Barcelony, żeby przejść krótkie szkolenie i kupić specjalne oprogramowanie do analiz, również z wykorzystaniem drona.
Lewy da Tytoniowi… popalić?
Jesienią górą był Bayern, wygrał ze Stuttgartem 4:0, a jedną z bramek zdobył “Lewy”. Teraz będzie chciał to powtórzyć, zależy mu na drugim tytule króla strzelców Bundesligi. Na koncie ma 25 bramek, tuż za nim – z 23 trafieniami – jest Pierre Emerick Aubame-yang (27 l.) Gabończyka z Borussii Dortmund czekają gorące derby Zagłębia Ruhry, czyli mecz z Schalke. Jesienią w Dortmundzie po szalonym pojedynku padł wynik 3:2 dla BVB. Łukasz Piszczek (31 l.) i spółka, chcąc liczyć się w walce o mistrzostwo, muszą znów wygrać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Dziennik szeroko pisze o prawdopodobnym powrocie Kuby do Dortmundu.
W bardzo dobrej dyspozycji Błaszczykowski może się okazać przydatny Borussii. Aktualnie zespół Tuchela gra bez typowych skrzydłowych. Na tych pozycjach występują Mchitarian i Reus, a więc pomocnicy bardzo często schodzący do środka i uczestniczący w grze kombinacyjnej oraz od czasu do czasu boczny obrońca Erik Durm lub Gonzalo Castro. Typowych skrzydłowych w stylu Błaszczykowskiego, aktualnie w zespole nie ma. Obecność kogoś takiego zwiększałaby trenerowi pole manewru. Zwłaszcza, że Polak też jest wszechstronny, ma za sobą grę w różnych systemach i jest przyzwyczajony do wysokiego pressingu, preferowanego przez Tuchela. Co nie jest bez znaczenia, w przypadku Błaszczykwskiego nie może być mowy o żadnych problemach z aklimatyzacją, bowiem Polak czuje się w Dortmundzie znakomicie i jest ulubieńcem kibiców Borussii.
Dalej możemy przeczytać o kontrowersjach związanych z zakupem biletów na finał Pucharu Polski.
Nie byłoby tak gigantycznego popytu, gdyby nie wyjątkowo niskie ceny biletów. Normalne kosztują – w zależności od kategorii – zaledwie 15 i 20 złotych. To efekt odbudowywania rangi, a więc i promowania Pucharu Polski. Gdy dwa lata temu takie ceny były na finał Zawisza Bydgoszcz – Zagłębie Lubin, nikogo to specjalnie nie dziwiło. Ale właśnie przed tym spotkaniem prezes Zbigniew Boniek zapowiedział, że w ciągu najbliższych trzech sezonów ceny wejściówek na finał będą na takim samym poziomie niezależnie od tego, kto zagra na Narodowym. Przed rokiem były to Legia z Lechem i nabycie wejściówki już wtedy graniczyło z cudem. Teraz mamy powtórkę. – Dlatego nie wykluczamy, że w przyszłym roku ceny będą już wyższe, bo teraz już możemy powiedzieć, że prestiż rozgrywek znowu na to zasługuje. Wiem, że wielu kibiców będzie rozczarowanych, ale tak jest z każdą atrakcyjną imprezą; trybuny nie są z gumy, a w tym wypadku potrzebne są jeszcze strefy buforowe, co powoduje, że mecz obejrzy niespełna 50 tysięcy ludzi. Na szczęście finał będzie transmitowany w ogólnodostępnej telewizji – dodaje wiceprezes Nowak.
Radek Dejmek wyjaśnia genezę przyśpiewki „Mossa, mossa”, która opanowała szatnię Korony Kielce.
– Już w juniorach Slavii Praga kierownik drużyny nauczył nas tej piosenki, od razu nam się spodobała, pomagała się zintegrować. Opowiedziałem o tym chłopakom i uznaliśmy, że po następnych wygranych spróbujemy ją wprowadzić do repertuaru, no i się przyjęło – opowiada Dejmek, który na tym nie poprzestał Ostatnio występuje w masce komiksowego superbohatera, Hulka. Czech nie jest tylko zgrywusem, od kiedy został wodzirejem w szatni, na boisku stał się bardziej odpowiedzialny. – W Czechach dostawałem sporo czerwonych kartek, zdarzały się też samobóje. Teraz jestem bardziej doświadczony i nie wypada mi tak często wylatywać z boiska. Szczególnie, że czuję się ważny w drużynie – tłumaczy piłkarz, który w tym sezonie spędził na boisku ponad 2300 minut.
„Przegląd” zrezygnował z klasycznego piątkowego dodatku, w ramach rekonpensaty magluje Dariusza Marca, prezesa Ekstraklasa SA.
Kończy się runda zasadnicza, dlatego znów często dyskutuje się na temat koształtu ligi. Ostatnio pojawia się coraz więcej pozytywnych opinii o ESA-37.
To bardzo dobrze! System, na który jesienią często narzekano, spodobał się nawet prezesowi Legii Bogusławowi Leśnodorskiemu. Nic dziwnego, stadiony wypełniają się przecież po brzegi Proszę zwrócić uwagę na to, że o awans do grupy A, czyli tzw. grupy mistrzowskiej przed ostatnim meczem rundy zasadniczej walczy jeszcze aż siedem zespołów. To będą niewiarygodne emocje dla kibiców.
Z czego jako prezes Ekstraklasy SA jest pan najbardziej zadowolony? Czy jest coś, co poszło nie po pana myśli?
Dwa miliony widzów na stadionach to powód do dumy. Frekwencja bardzo mnie cieszy, choć jest jeszcze sporo do zrobienia. W ostatniej kolejce na stadionie było średnio 12 tysięcy kibiców. Bardzo dobry trend, idziemy w górę. To, co jest naszym absolutnym priorytetem, to ujednolicenie modelu szkolenia w młodzieży. Chcemy, żeby kluby ekstraklasy wspólnie nad tym pracowały i to nie tylko pod kątem sportowym. Treningi młodego człowieka w akademii nie gwarantują tego, że zostanie on profesjonalnym piłkarzem, ale można go odpowiednio wyedukować, jeśli będzie musiał wybrać drogę poza czynnym sportem. Staramy się patrzeć szeroko, co zostało docenione przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, z którym podpisaliśmy niedawno umowę o strategicznym partnerstwie do 2020 roku.
Mariusz Stępiński z dużą rozwagą wypowiada się o możliwym wyjeździe na Euro.
Zdziwił się pan brakiem powołania do kadry na mecze towarzyskie z Serbią i Finlandią?
Nie byłem zaskoczony, bo trener Nawałka skontaktował się ze mną przed wysłaniem powołań. Dostałem szansę w kadrze młodzieżowej, co też traktuje jako duże wyróżnienie.
(…)
W takim razie zapytam inaczej: zasłużył pan na powołanie do kadry?
Ja robię swoje, a trener podejmuje decyzje i za nie odpowiada. Jak widać, na razie dokonuje znakomitych wyborów. Myślę, że gra w młodzieżówce działa na moją korzyść. Trudno mi powiedzieć, jak w tej chwili wyglądają szanse na wyjazd do Francji. Chcę po prostu dać selekcjonerowi jak najwięcej powodów do tego, by na mnie postawił.
Fot. FotoPyk