Dlaczego konflikt z kibicami nie ma większego sensu? W czym rację miał Sir Alex Ferguson? Co stało się z Drągowskim i który junior traktuje piłkę jak zabawę? Który zawodnik za dużo biega, a kto zadowala się samym transferem? Po co trenerowi Facebook i co daje Narodowy Model Gry? Kto wkłada kij w mrowisko w Jagiellonii i dlaczego może być trudno o pracę w Legii i Lechu? O tym wszystkim w obszernym wywiadzie opowiada Michał Probierz.
Jak zareagowało środowisko Jagiellonii na rozmowy z kibicami?
Każda opinia będzie inna, ale w jednej kwestii nie zmieniam zdania – dziś postąpiłbym tak samo. Rozumiem krytykę, gwizdanie czy nawet zarzuty o brak ambicji. Ale żeby totalnie obrażać piłkarzy? Moim zdaniem to nie powinno mieć miejsca. To też jednak częściowo moja wina, bo rozbudziliśmy zbyt duże nadzieje. Wielu wydawało się, że będziemy tylko wymieniać piłkarzy i regularnie trzymać się góry tabeli. Sam przeszacowałem pewne sprawy. Trzeba było natomiast oficjalnie powiedzieć przed sezonem, że będziemy grali o utrzymanie. Początkowo myślałem, że cierpimy tylko z powodu gry w pucharach i braku odpowiedniego przygotowania, ale okazało się, że jakościowo odstajemy w kilku elementach.
Po meczu z Podbeskidziem chciałeś po prostu podziękować kibicom za doping?
Nigdy nie chodzę do nich po wygranych meczach. Zostawiam to zespołowi. Po porażkach nie zamierzam jednak chować się w piasek ani w tunelu. Poszedłem z piłkarzami, bo się z nimi identyfikuję. To też moja przegrana. Dostałem po tym meczu od kolegi cytat z Fergusona. „Jeżeli nie stać was na wsparcie, kiedy przegrywamy, nie macie prawa wspierać nas, kiedy wygrywamy”. Wszystkim wydaje się, że mamy taki dream team, że powinniśmy każdego ogrywać. Nie, my po prostu musimy rzetelnie pracować i nadrabiać braki zaangażowaniem. Nie zgodzę się jednak, że tego nam zabrakło. Oddaliśmy 23 strzały. Mieliśmy przewagę nad Podbeskidziem pod każdym względem poza tą najważniejszą statystyką. Tak niestety bywa.
Z drugiej strony kibice mieli prawo być sfrustrowani. 0:3 z Podbeskidziem u siebie brzmi dramatycznie.
To trwało od kilku tygodni. Zdaję sobie sprawę, że przeplatamy mecze. Szukamy różnych rozwiązań.
Na przykład Tomasik na prawej pomocy?
Na przykład. Nie wypaliło, ale moim zdaniem sam pomysł był dobry. Przygotowaliśmy ustawienie, którego Podbeskidzie się nie spodziewało. Szukamy odpowiedzi. Gdybym wiedział, że nie jestem w stanie podołać lub piłkarze są przeciwko mnie i nie mogę ich zmotywować, to sam podałbym się do dymisji. Kibice zareagowali, ale co dalej? Zaraz będą ważniejsze mecze i co wtedy? Odwrócą się od nas? Kiedy dwa lata temu Jagiellonia z większym budżetem i lepszym piłkarzami nie awansowała do ósemki, to nikt się nie obrażał. Dlaczego obrażają się dziś?
Co byś zrobił, gdyby któryś z twoich piłkarzy dał sobie zdjąć koszulkę jak Pawelec?
Nie chcę porównywać, ale na pewno bym się z tym nie zgodził.
Kibice za dużo sobie u nas uzurpują?
Nie chcę stawać przeciwko kibicom, bo są potrzebni. Chodzi mi o zrozumienie kilku spraw – zostało nam osiem najważniejszych meczów. Teraz mamy doprowadzić do konfliktu? Teraz kibice mają być przeciwko zawodnikom? Co z tego wyjdzie? Słyszę, że mogą przyjść na trening, ale pytam: co to zmieni? Będzie jeszcze większa presja. Czy taki atak pomoże im lepiej grać? Na pewno nie.
Liczysz, że kibice to zrozumieją?
Skoro rozmawialiśmy, to liczę, że zrozumieją. Ludzie nie chcą jednak słuchać argumentów. Ktoś mówi, że jeśli zagra ten, to będzie lepiej. Ale przecież oglądam tych piłkarzy regularnie na treningu. Ktoś pyta: czemu nie gra ten? Bo jest kontuzjowany. A tamten? Bo jest chory. Kiedyś było mi łatwiej, bo mogłem pewne sprawy dementować na Twitterze.
Teraz też możesz.
Ale nie chcę, bo nie mam czasu. Przeczytałem natomiast w jakiejś książce, że warto spróbować zrozumieć punkt widzenia młodzieży i założyłem Facebooka.
Wysyłasz zaproszenia piłkarzom?
Sami pomogli mi go założyć! Na początku się z tego śmiałem, ale dziś widzę, jak niektórzy radzą sobie z presją. Ludzie porównują piłkarzy do osób, które zarabiają mało i mówią: „niech idzie sam pracować, jak mu się nie podoba”. To nie jest takie proste. Wszyscy myślą, że Świderski z miejsca zastąpi Piątkowskiego. To wielki talent, który może zostać sprzedany za ogromne pieniądze, ale potrzebuje czasu. Napierdzielają na Frankowskiego i oczekują, że będzie topowym zawodnikiem, ale on ma dopiero 21 lat. Czasem piłkarz potrzebuje nawet kilku transferów, żeby wskoczyć na optymalny poziom. Problemem często jest podejście. Wykorzystywanie czasu. To już się poprawiło, i to zdecydowanie, ale nieraz pytam piłkarzy, czy oglądają mecze i podpatrują lepszych. Stworzyliśmy profil zawodników na każdą pozycję i patrzyliśmy z ciekawości, ilu to zainteresuje. To nie jest dla nich interesujące. Tyle spraw z boku zaprząta im uwagę, że ciężko się sfokusować na samej piłce. Ale jeżeli komuś się uda, to może osiągnąć sukces.
Masz wrażenie, że nie poradziłeś sobie ostatnio z kilkoma piłkarzami?
Nie chcę się wybielać, ale jestem ofiarą sukcesu. Sukcesu, który przyszedł nagle, niespodziewanie i wszyscy uznali, że to normalność. To największy problem. Straciłem zaufanie właścicieli. Rozumiem to. Ale jeżeli jeden z nich w kuluarach mówi, że trzeba zwolnić Probierza, to wkłada kij w mrowisko. Szkoda, że nie powie mi tego w oczy, a jeden z dziennikarzy podał mi nawet jego nazwisko. To przykre.
Czujesz, że ten etap się kończy?
Czuję, że nie ma takiego zaufania jak wcześniej. Niektórzy chyba myślą, że to ja jestem przyczyną problemów. Jeśli faktycznie tak uznają, to mnie zwolnią. Normalne w życiu trenera.
A jeżeli dadzą ultimatum?
Jeżeli dostanę ultimatum, to będzie mój ostatni dzień w pracy. Sam odejdę.
Uciekłeś od odpowiedzi na poprzednie pytanie, a chodziło mi głównie o Drągowskiego. Naturalne jest pytanie, co się stało z tym chłopakiem.
Nie zgodzę się z takim stawianiem sprawy. Zwróć uwagę na noty – w zeszłym sezonie po średnich meczach dostawał siódemki-ósemki, a teraz po bardzo dobrym piątki i szóstki. Jasne, że straciliśmy wiele bramek, ale przeanalizuj, przy ilu winny był Drągowski. Jeśli strzelają mu trzy razy w pięciu metrów, to jego wina?
W poprzednim sezonie raz za razem ratował wam punkty swoimi interwencjami na najwyższym poziomie. Sam jestem fanem jego talentu, ale mam wrażenie, że po prostu to zatracił.
Teraz też miał takie interwencje.
Ale zdecydowanie mniej.
Wytrzymanie tej popularności jest dla niego dużym problemem. Cała ta otoczka. Sam widziałem, że odbiła mu woda sodowa i rozmawiałem z nim o tym. Pamiętajmy, że to chłopak z 97. rocznika. Nie jeden starszy nie poradziłby sobie z taką otoczką, a co dopiero taki młody. Powinniśmy go czasem chronić.
A nie powinno być właśnie zupełnie przeciwnie?
Uważam, że nie. Nawet ta sprawa z palcem w meczu z Górnikiem – jeżeli sam przeciwnik się z tego śmieje, to dla mnie sztuczna afera. Nikt się nie żalił. Lechia? To moja wina. Nie chciałem, żeby zrobił to konkretnie w taki sposób, ale – choć zarzucano mi, że nie mogłem się z nim skomunikować – przekazałem mu tę informację przez masażystę. Powiedziałem, by posymulował, żeby wybić rywala z rytmu. Dziś nikt nie mówi, że ktoś rzucał z trybun, tylko wszyscy o Drągowskim.
Rzucanie jest karygodne, ale to żadne usprawiedliwienie.
Gdyby obronił karnego i wrócilibyśmy do gry, byłoby to oceniane inaczej. Ktoś powie, że to nie fair play, ale niech popatrzy na takie sztuczki na całym świecie.
W piłce nie ma miejsca na etykę?
Chodziło o to, żeby poudawał, że boli go lewa ręka, a potem rzucił się w ten sam róg, bo wiadomo, że tam strzeliłby rywal. Gdyby tak postąpił Mourinho, to gazety na całym świecie piałyby z zachwytu, że chciał przechytrzyć przeciwnika. A że zrobił polski trener, to wiadomo.
Ty natomiast w stylu Mourinho stanąłeś w obronie Drągowskiego.
Broniłem go, bo za mocno mu się dostało.
A zgadzasz się z opinią, że jeżeli nawet Michał Probierz i Cezary Kulesza nie potrafią utrzymać chłopaka w ryzach, to po prostu się nie da?
Uważam, że Bartek jest cały czas w ryzach. Ostatnio rozmawiałem z kimś na jego temat i zapytałem: które sytuacje z Drągowskim stanowiły taki problem?
Spięcie ze Strausem?
To naturalne reakcje. Czasem piłkarze biją się na treningu.
Piłkarz na tym poziomie nie powinien umieć kontrolować emocji?
W wieku 18 lat to nierealne. Bartek zbiera doświadczenia życiowe. Powtarzam wszystkim chłopakom, że to, co dziś się dzieje, to dla nich szkoła życia i charakteru. Sam to przeżywałem w ŁKS-ie, a z Polonią Bytom uratowaliśmy się w ostatniej chwili. Zawsze mówię, że najważniejszy jest spokój. Główna osoba musi wiedzieć, co robi. Przekazałem piłkarzom, że nie jesteśmy załamani. W Wiśle wiedziałem, że nie jestem w stanie nic zrobić, bo grupa mnie nie akceptowała, ale tu naprawdę widzę, że zawodnicy się starają. Nie jestem typem, który wątpi. Przy 0:4 staram się w szatni pomóc, a nie patrzeć jak na wrogów.
Wracając do Drągowskiego…
W jego sytuacji najważniejsze, żeby ufał trenerowi. Przypomina mi się, jak było z Pawłem Dawidowiczem. Mówiłem: „nie idź do Benfiki. Wybierz klub, gdzie będziesz podstawowym zawodnikiem. Chce cię Dortmund, to idź tam”. Wiedziałem, że obserwowali go, byli mocno zainteresowani i trenowałby z pierwszą drużyną. Poszedł do Benfiki i trenuje z rezerwami. Szkoda, bo to jeden z większych talentów polskiej piłki. Lepiej byłoby, gdyby nawet został w Lechii.
A Drągowski nie powinien właśnie wyjechać? Nie zacznie się tu dusić?
Skończy szkołę i chyba musi wyjechać. To chyba etap zmiany otoczenia, usamodzielnienia się i odcięcia pępowiny. Ktoś powie, że nie powinienem mówić o transferze, ale w którymś momencie trzeba pozwolić mu dalej się rozwijać.
Wchodząc do szatni za granicą będzie kozakiem czy odbije się od ściany?
Najpierw odbije się od ściany, a potem będzie kozakiem.
W Polsce już się nie rozwinie?
Oczywiście, że może się rozwinąć. Analizujemy jego występy i widzimy, że czasem zbyt nerwowo gra nogami, lekceważy niektóre piłki i za rzadko wychodzi na przedpole, co było jego atutem. Ma też problem, żeby rzucić się rywalowi pod nogi. Woli sam wejść nogami, co bierze się z tego, że sam grał w polu i robił wślizgi. Wszystko jednak, co się teraz dzieje wokół niego, pokazuje, że nie pęknie. To naprawdę może być topowy bramkarz.
O Świderskim powiedziałeś niedawno, że traktuje piłkę jak zabawę. To prawda, że nie spodobało ci się któreś z jego zachowań podczas zgrupowania reprezentacji?
Świderski powinien zjeść dwa Snickersy. Zdenerwowałem się nawet za jego wywiad w „Łączy nas Piłka”.
Co powiedział?
Żartował, że ktoś wykopał piłkę w trybuny i dalej ją szukają. To traktowanie pracy jak zabawę. Jeżeli Karol chce zarabiać miliony i być dobrym piłkarzem, nie może tak podchodzić do zawodu.
Nie stanął też trochę w rozwoju?
Ze względu na kontuzje. Nie trenował przez dwa i pół miesiąca w okresie przygotowawczym, ale w grupach młodzieżowych i seniorskiej piłce naprawdę się wyróżnia. To w przyszłości może być jeden z lepszych polskich piłkarzy. O ile oczywiście zmieni podejścia na stricte profesjonalne. W przeciwnym razie zostanie przeciętniakiem.
Madera chciał się za bardzo sprofesjonalizować?
Jeżeli drużyna nie będzie miała wyników, to mnie zwolnią. Jeżeli piłkarz jest źle przygotowany, to też za to odpowiadam. Ale jeżeli ktoś stosuje swoje metody – chociaż zwracaliśmy uwagę, że nie są dobre – to odpowiedź nasuwa się sama. Długo broniłem Sebastiana, ale odrzucił naszą pomoc, więc wylądował w rezerwach.
Miałeś do niego pretensje, że dał się przepchać Wolskiemu?
Miałem pretensje, że się od niego odbił, ale on sam uważa, że nie. Takie przerzucanie piłeczki. Powiedziałem Sebastianowi prywatnie, że skoro poprzedni sezon był dla niego najlepszy, wszystko szło dobrze, interesowały się nim kluby i nie stosował tej diety, to po co to zmienia? Zaufał innym, ma prawo. Dorosły człowiek. Ale ja też muszę reagować.
Jak dziś wygląda jego sytuacja?
Jest w drugiej drużynie i zobaczymy co dalej.
Je już makarony?
Wybór należy do niego.
Frankowski, Straus, Mackiewicz, nawet Cernych. Kilku waszych piłkarzy miało potencjał, żeby wskoczyć na wyższy poziom, a poza Góralskim, który okazał się odkryciem, raczej wszyscy złapali stagnację.
Poprzedni sezon wywindował niektórych na bardzo wysoki poziom, ale Mackiewicz miał trzy miesiące przerwy i nie grał w pucharach. Teraz zaczyna się odbudowywać. Straus – dwie kontuzje, w tym pęknięta strzałka. Fiodor? Też mu powiedziałem, że musi zrobić większy postęp. Zadowolił się tym, że gra, a nie, że może kiedyś trafić do topowego klubu.
Alvarinho?
Zagadka. I duża bolączka. Chyba się pomyliłem. Widziałem w nim duży potencjał i sądziłem, że będzie alternatywą lub podstawowym piłkarzem. Ciężko mu się jednak przebić. Nie potrafi przeskoczyć pewnego etapu, ale i jego podejście jest dość lajtowe. Liczę, że uda się to zmienić.
Rozmawiamy kilkadziesiąt minut i to już któryś piłkarz, przy którym mówisz, że ma problem z podejściem. To banał, ale czy na tym poziomie odpowiednie nastawienie nie powinno być normą?
Na treningach jest okej. Chodzi mi o pełne skoncentrowanie na piłce. Zadowalamy się tym, że już gdzieś jesteśmy. Wystarczy. Potem nie osiągamy sukcesów. Brakuje nam tego skurwysyństwa, dążenia do sukcesu. Boli mnie to. Zamiast robić krok do przodu stoimy. Ostafiński mówi na łamach „Sportu”, że wygasa mit Probierza. Po pierwsze – jaki mit? Po drugie – ciekawe, jak wyglądałyby inne zespoły, z którymi sąsiadujemy w tabeli, gdyby też wymieniły pięć-sześć ogniw.
Kto u was ma to parcie na sukces?
Góralski i Taras Romanczuk. Muszę też pochwalić Szymonowicza, bo jest mega profesjonalny i robi ogromny postęp. Mystkowski miał wiele urazów, ale wraca na właściwe tory. Fiodor też się stara, ale za mała jest grupa goniących. Momentami brakuje determinacji. Linia obrony to też zagadka. Guti niby gra dobrze, a w kluczowych momentach popełnia błędy. Czas najwyższy na stabilizację.
Przydałoby się wam sklonować tego Góralskiego.
Nie do końca, bo ciągle mu mówię: piłka to nie tylko bieganie. Trzeba odpowiednio się ustawić. Nie można biegać za kilku.
Cruyff powiedział, że jeśli nie idzie, to nie powinno się więcej biegać, tylko mniej.
Oczywiście, bo piłka polega na wykorzystywaniu stref i przestrzeni. Nie rozumiem jednego – na spotkaniach sędziów zwracają uwagę, żeby dawać Góralskiemu więcej kartek, bo gra agresywnie. Teraz każdy faul to automatyczna kartka. Nie tędy droga.
Po rundzie wiosennej, między sezonami powiedziałeś: „dwóch możemy sprzedać”. To był poniekąd apel do władz, żeby nie doprowadziły do wyprzedaży?
Wszyscy mówią, że odeszło czterech-pięciu, ale porównajmy z początkiem poprzedniego sezonu. Quintana, Piątkowski, Dzalamidze, Tuszyński, Gajos, Pazdan i Tymiński, który był uzupełnieniem. Chciałem nawet, żeby został, ale się nie dogadaliśmy. Ci, którzy wskoczyli, albo są nowi, albo byli rezerwowymi. Potrzebują czasu. Czy sprzedaliśmy zbyt wielu? Z drugiej strony nie ma nic gorszego niż niezadowolony piłkarz. Wydawało mi się tylko, że szybciej uda mi się ich zastąpić, ale Mackiewicz, Frankowski i Wasiluk mieli kontuzje. Kolejne ogniwa nam wypadały. Wcześniej tłumaczyłem się pucharami, ale okazuje się, że przyczyna mogła być inna. Całe ostatnie dni poświęciłem, żeby znaleźć rozwiązanie.
Znalazłeś?
Zobaczymy. Wrócimy do podstaw i zaczniemy uczyć od początku. To musi zaprocentować. Innej drogi nie ma.
Od podstaw? Piłkarze z niższych lig mają faktycznie takie braki, że momentami łapiesz się za głowę?
Powiedziałem chłopakom, że to nie ich wina ani trenerów, którzy ich prowadzą. To wina systemu szkolenia. Nie wiem, czy ktoś skorzysta, ale sam wypuściłem na Facebooku filmy z ćwiczeniami dla młodych graczy. Wystarczy odrobina chęci. Piłkarze, którzy do nas trafiają, mają duże problemy. Chcesz, żeby zawodnik zrobił przerzut, a on nie wie jak ustawić stopę. Nikt mu tego nie wytłumaczył. Czasem nasz odbiór jest zbyt powierzchowny, przez to negatywny. Wkładamy mnóstwo pracy, żeby odbudować Jagiellonię, ale utarło się, że Probierz i tak coś z nimi zrobi. Magia Probierza mija? Mamy tyle samo punktów co Lechia i Wisła, które wiadomo jakich mają piłkarzy. Najłatwiej krytykować. W tym jesteśmy bardzo dobrzy. Wszyscy zarzucają po meczu, że nie grał Vassiljev czy Świderski. Rozmawiajmy merytorycznie – nikt nie wie, że Vassiljev był w podróży i zaliczył dwa mecze w reprezentacji, a Świderski trzy spotkania w tydzień. Gdybyśmy stracili bramkę z Podbeskidziem po wysokim pressingu, moglibyśmy mieć do siebie pretensje, że plan nie wypalił. Ale straciliśmy pierwszą z rykoszetu po stałym fragmencie, a drugą po kuriozalnym błędzie.
Właśnie – o co chodziło temu Gutiemu? Jak on mógł nie spojrzeć kątem oka, co robi Drągowski?
To dla niego duża nauka. Wielu piłkarzom, którzy tu przyjeżdżają, wydaje się, że polska liga jest łatwa. Potem okazuje się wymagająca i agresywna. Wierzę jednak w Gutiego. Jestem przekonany, że się sprawdzi i sprzeda się go za dobre pieniądze.
To dla ciebie najtrudniejszy sezon w karierze?
Nie, na razie nie ma wielkich trudności. Po prostu jesteśmy w środku i walczymy. Przy dobrych uzupełnieniach to za rok-dwa może być naprawdę dobry zespół. Działamy jednak w określonych ramach. Śmieszą mnie opinie, że Probierz mógł wziąć, kogo chciał i że nie chciałem np. Wolskiego. Nie było tematu, bo nie było nas stać. Mieliśmy pewien pułap.
Kto wam uciekł?
Rozmawialiśmy o Ondrasku, ale nie było nas stać, więc poszedł do Wisły.
Nie stać was na piłkarzy, na których stać Wisłę?
Mówię: działamy w określonych ramach.
Często narzekasz na warunki finansowe w Ekstraklasie i…
… nie, nie narzekam. To kwestia interpretacji. Sygnalizuję tylko, jakie są realia. Przecież nie ja płacę piłkarzom. Jeśli masz budżet dziesięć złotych, to nie wydasz jedenastu.
Ludzie mogą myśleć, że skoro tyle zarobiliście na transferach, to poziom powinien skoczyć.
Ale trzeba też zrozumieć właścicieli. Stoję w ich obronie. Ktoś jednak wykłada pieniądze, żeby ten klub egzystował, a nie ma firm, które nagle wyłożą nie wiadomo jaką kasę. Zbiera się grupa ludzi i podejmuje pewne decyzje. Mają do tego prawo. Dziwi mnie tylko, że przychodzi jeden czy drugi gorszy wynik i już się mówi o zwolnieniu. Czy jeśli ktoś postawi mi ultimatum, to nagle zmienię się w dwa dni jako trener? Przecież nie będę się samobiczował, mam taką samą filozofię. Na pewne rzeczy potrzeba czasu – Gajos potrzebował trzech lat, żeby dobrze grać, Pazdan – sześć-siedem, żeby występować na takim poziomie w Ekstraklasie, Tuszyński – trzy, a Piątkowski pięć-sześć.
Mówiłeś właścicielom przed sezonem, że może być ciężko?
Rozmawialiśmy i dziwi mnie, gdy czytam, że moje minimum to ósme miejsce.
Po odpadnięciu z pucharów udzieliłeś głośnego wywiadu w Canal+, w którym zmasakrowałeś ligę.
Otoczka jest fantastyczna, świetnie się ją pokazuje, ale zagranicznych piłkarzy sprowadzamy z dziesiątej ligi, a młodzieży wyszkolonej nie ma. Paweł Olszewski, rocznik 99, jako jedyny z reprezentacji Bartka Zalewskiego jest już w seniorach. Wielki talent. Ale jeżeli Wolski, Starzyński i Stępiński – z całym szacunkiem do nich, żeby nie było, że ich neguję – wracają do Polski po roku-dwóch bez gry i z dnia na dzień są najlepszymi piłkarzami ligi, to o czym to świadczy? Paixao nie gra w ogóle w Sparcie, wraca i zaraz znowu będzie się wybijał. To powinno dać ludziom do myślenia.
Po tej Omonii odniosłem wrażenie, że z paru twoich piłkarzy kompletnie zeszło powietrze. Walczyli przez rok o awans do pucharów, a odbili się już od pierwszej przeszkody, i to nieszczególnie imponującej.
Z drugiej strony grają tam Kirm czy Goulon, czyli ludzie z naszej ligi, ale zadajmy sobie inne pytanie – czy mamy budować zespół jak Omonia, by osiągnąć wynik, czy raczej osiągnąć wynik, a przy tym szkolić? Ustalmy priorytety. Nie wiem, czy nie jestem sam sobie winny, że chciałem pogodzić obie rzeczy. Promować i sprzedawać, a przy tym robić wynik.
Da się to pogodzić?
Staram się.
Czerczesow pokazuje, że się nie da.
I mówi, że to nie przedszkole. Wierzę, że można, ale trzeba mieć duże zaufanie. Zrobiłem krok do tyłu i zamiast doskonalić zespół muszę uczyć wszystkiego od nowa. Najlepszym zespołem, z jakim współpracowałem, był ŁKS. Wszyscy się śmiali, że śmieszna drużyna, emeryci, ale wystarczyło raz coś pokazać i to robili.
To ta młodzież jest taka tępa?
Nie tępa, tylko brakuje doświadczenia. Przy stresie czasem zapominają. Chcemy wykonać stały fragment gry, ktoś zapomni pobiec, ktoś przesunąć i pojawia się problem.
Kiedy czytasz te wszystkie artykuły o młodych z Ekstraklasy, którzy mają robić kariery w silnych ligach na Zachodzie, to zastanawiasz się: „o czym wy w ogóle ludzie mówicie”?
Tak, często tak się zastanawiam. Wyjeżdżając za granicę miałem 21 lat. Szybko zostałem sprowadzony na ziemię. Realnie oceniłem, że moja gra na Zachodzie może ograniczyć się do jedzenia obiadów w klubach. Byłem dobry, waleczny, ale nie miałem szybkości. Dziś czasem oglądam 2. Bundesligę – tam jakość piłkarzy jest zupełnie inna. Od dziecka przygotowuje się ich do wysokiej intensywności treningów. Z czego to wynika? Można to narzucić w odpowiednio wyselekcjonowanej grupie. U nas selekcja często polega na tym, że rodzice płacą składki, a najlepsi nie grają, bo ich nie stać. Gubimy wiele biednych talentów. Zawsze o tym mówiłem i nadal będę mówił. Na szczęście w niektórych klubach się to zmienia. Ile boisk i jakie możliwości ma Zagłębie Lubin? Wypada tylko przyklasnąć. Zagłębie Sosnowiec tak samo, a przy tym współpracują z Legią. Powstał też Narodowy Model Gry, do którego może sięgnąć każdy trener.
Przeczytałeś tę książkę?
Tak. Brałem też udział przy wielu dyskusjach na ten temat.
I co o tym sądzisz? Faktycznie NMG może wpłynąć na szkolenie czy to po prostu uzupełnienie brakującego elementu?
Nie PZPN jest odpowiedzialny za szkolenie młodzieży, tylko kluby. Dużą rolę przejęły w nich akademie. Wyobraźmy sobie – żeby nikogo nie obrazić – Klub Kukułka. Wielu trenerów, którzy selekcjonują dzieciaków. Czy zawsze biorą najlepszych? Nie, biorą tylu, żeby była wystarczająco duża grupa. Czy talent będzie się w niej rozwijał? Nie, bo się dostosuje do słabszych, a trener nie będzie miał czasu się poświęcić, bo odpowiada też za inne drużyny. W Niemczech nikt nie narzuca bezpośrednio szkolenia – federacja może dać modele trenerom, a oni odpowiadają za resztę. Czasem oglądam treningi Bayernu i słyszę, że wszystkie treningi z piłkami. Też bym tak chciał, ale jeśli zrobimy kilkaset skoków, to dzień później nie będę miał gdzie trenować. Na NMG najgłośniej narzekają ci, którzy nic nie robią. Nikt nie jest bez wad, ale w PZPN-ie poprawiło się naprawdę dużo. Czasem prezesa Bońka ponoszą nerwy i myśli typowo po piłkarsku, ale sam miałem go jako prezesa klubu i moim zdaniem to odpowiednia osoba na to stanowisko.
Która zmiana, którą wprowadził obecny PZPN, będzie miała największy wpływ na poziom polskiej piłki?
Wszystkie zmiany w strukturze. Zarządzanie przy dużym profesjonalizmie. Naprawdę idzie to w dobrym kierunku.
A Ekstraklasa idzie w dobrym kierunku?
Poprawia się, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i taktyczne. Problem w tym, że technicznego wyszkolenia nie nauczymy. Jeśli piłkarz X zaliczył siedem klubów i cały czas mówi się, że to talent, to czy nowy trener nauczy go tak wiele nowego? Jestem emocjonalny i wielu odbiera mnie tak, że kogoś atakuję. Żywo reaguję na wiele rzeczy, ale nikt nie zarzuci mi, że czegoś nie robię dla piłki. Kiedy jeszcze grałem, prowadziłem grupy młodzieżowe. Walczę o nasz futbol, trenerów, a jadą po mnie ci, którzy nic nie robią. Ale nie poddam się.
Po Legii byłeś bliski.
To był jednorazowy strzał. Zdawałem sobie sprawę, że w Jagiellonii szansa na mistrzostwo zdarza się na ileś lat. To nie Legia, która może je zdobyć co dwa lata. Zostałbym zapamiętany na całe życie.
Stawiasz sobie za punkt honoru pracę w dużym polskim klubie? Legia, Lech?
Przy takim wachlarzu możliwości praca musi być przyjemna, ale raczej nie trafię do tych klubów. Legia woli zagranicznych trenerów, a Piotr Rutkowski stwierdził, że jestem cholerykiem skaczącym przy linii. Nie naginam rzeczywistości i nie opowiadam, że ktoś stamtąd się mną interesował.
To w sumie dość demotywujące – Wisłę i Lechię, czyli inne duże kluby masz już za sobą.
Jest jeden klub, w którym chciałbym się pojawić, gdy zbiorę całe doświadczenie i wierzę, że osiągnę tam sukces. To Górnik Zabrze. W Lechii natomiast zostawiłem dobrą sytuację wyjściową nowemu trenerowi.
Happy-endu jednak nie było.
Zmienił się tylko właściciel i od początku wiedziałem, że nie będzie dla mnie miejsca.
Uważasz siebie za młodego czy doświadczonego trenera?
Mam 43 lata, a przy tym prawie 270 meczów w Ekstraklasie. A jeśli ktoś nie chce mnie zatrudniać, to już strata tego klubu.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK