Leo Messi i Cristiano Ronaldo. Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Duet, który w ostatnich latach urządził sobie efektowną ucieczkę i bardzo mocno w tyle zostawił peleton w wyścigu o wygrywanie piłkarskich plebiscytów i bicie rekordów. Stawiamy tezę – chyba nieszczególnie ryzykowną – że zeszły rok pokazał, iż era dwóch piłkarskich kosmitów i całej reszty powolutku zbliża się ku końcowi. Jednak nie zmienia to faktu, że na krótszym dystansie – np. miesiąca – panowie wciąż potrafią przyśpieszyć, pomachać konkurencji i zginąć w oddali.
Nawet jeśli jest w tym trochę przesady – a oczywiście jest – to w taki sposób można naszym zdaniem podsumować piłkarski marzec, a przynajmniej wybory najlepszego zawodnika tego miesiąca (wybaczcie spoiler). Jak zwykle obejrzeliśmy wszystkie mecze świata. Jak zwykle wybraliśmy 50 najlepszych piłkarzy. Jak zwykle ustawiliśmy ich w odpowiedniej kolejności, począwszy od największego kozaka. Jak zwykle poszczególnym miejscom w rankingu odpowiadają punkty, które mają wpływ na kształt klasyfikacji generalnej, którą – jak zwykle – znajdziecie na końcu.
To już 15. odcinek cyklu “Piłkarz miesiąca”, więc chyba możemy sobie darować przydługie wstępy, bo wiecie, o co w tym wszystkim chodzi. Startujemy.
Tak się złożyło, że zaczęliśmy od Egipcjanina i również na reprezentancie tego kraju skończyliśmy. Po drodze jak zwykle mieliśmy kilku gości, za którymi “miesiąc konia” – szanse na to, że go powtórzą i jeszcze raz trafią na listę są porównywalne do tych, które ma Podbeskidzie Bielsko-Biała w walce o mistrzostwo Polski. No niewielkie. Powtarzalności bardziej szukalibyśmy na poniższej liście, tu już nie ma ludzi z przypadku.
Ma dopiero 19 lat, a jest członkiem już trzeciej wielkiej ekipy klubowej. Wychowany został przecież w PSG, gdzie zaliczył kilka epizodów w pierwszej drużynie. Później był Juventus – i to ten wielki, dochodzący do finału Ligi Mistrzów (Coman pojawił się na boisko w samej końcówce tego meczu). No a teraz Bayern Monachium i współpraca z Guardiolą. CV już ma bogate, ale wypadałoby jeszcze wypchać je występami na miarę talentu, golami, asystami… Francuz powoli zaczyna to robić. Wiadomo – konkurencję ma piekielnie silną, ale udanie rozpycha się łokciami. Marzec? W meczu z Werderem zaliczył hat-trick asyst, dał świetną zmianę z Juve w Champions League, strzelił pierwszego gola w reprezentacji. Nic dziwnego, że typowany jest na jedno z odkryć Euro.
Ivan Groźny i to nawet bardzo, bo znów zaczął wykręcać świetne liczby w ofensywie. A z tego kojarzymy go przecież od zawsze. Pamiętacie jak przychodził do Borussii Dortmund – tej, w której “Lewy” jeszcze nie był gwiazdą – jako król strzelców ligi belgijskiej? Tu i ówdzie dało się usłyszeć zaniepokojenie tym faktem, choć później okazało się, że to typ piłkarza, który kompletnie nie stanowi konkurencji dla Polaka. Sporo czasu minęło od tamtych chwil, Perisiciowi trochę zabrakło, by osiągnąć status gwiazdy, ale przebłyski ciągle miewa. W marcu ustrzelił m.in. Romę i Juventus – był jednym z bohaterów pasjonującej pogoni Interu w Pucharze Włoch.
Stary człowiek, a może! 37 lat i 14 goli dla Werderu Brema we wszystkich rozgrywkach. Aż strach pomyśleć, gdzie byłby ten zasłużony klub, gdyby nie pomoc Peruwiańczyka. Łącznie w Bundeslidze zapakował on już 188 bramek. Oczywiście jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w jej historii i mocno się stara, by Robert Lewandowski (aktualnie trzeci w tym zestawieniu) musiał się naprawdę napracować, jeśli chce go wyprzedzić. 188 trafień – z których 5 pochodzi z marca – oznacza również, że Pizarro jest piątym najskuteczniejszym snajperem w historii ligi niemieckiej. Napisalibyśmy, że wyżej już nie podskoczy, bo do czwartego Manfreda Burgsmuellera traci 25 goli, ale w akurat jego przypadku nigdy nic nie wiadomo. Przecież gość wciąż stara się pomagać kadrze – fenomen!
Zawsze musi być w centrum uwagi, zawsze pisze się o nim dużo, niezależnie od tego, w jakiej formie się znajduje. W marcu sporo atencji media poświeciły mu ze względu na wybryki ojca, ale równie dużo mówiło się o jego bardzo dobrej grze. Bayernowi dawał przede wszystkim dobrze rozumianą agresję w środku pola, zapewniał intensywność grania, niemal wzorowo realizował pomysł, który ma na niego Guardiola. A różnie przecież z tym w przeszłości bywało. Z kolei kadrze pomógł puknąć Wenezuelę, strzelił dwa gole.
Jego wydarzenie numer jeden w tym miesiącu to oczywiście powrót do reprezentacji po wielomiesięcznym wykluczeniu. Styl? Mistrzowski, no bo jak inaczej to nazwać, jeśli z Brazylią strzelił gola na wagę remisu, a z Peru dał asystę na wagę zwycięstwa? No właśnie. Z drugiej strony – by nie było zbyt kolorowo – w lidze strzelił tylko jednego gola w trzech meczach, co w kontekście walki o koronę króla strzelców z Cristiano Ronaldo nie brzmi zbyt dobrze. Dziś Urugwajczyk ma do niego trzy bramki starty. Niby jest w stanie odrobić to nawet w 90 minut, ale ostatnio jakby lufa na froncie ligowym lekko się przytkała – stąd miejsce w drugiej dziesiątce, ale początek kwietnia pokazuje, że może nie zabawić tu długo.
Jedno z najgorętszych nazwisk ostatnich tygodni. Już wskoczył na celownik największych klubów na świecie , ale nie można się temu dziwić. Spójrzcie tylko na tę szybką wyliczankę:
– 18 lat,
– 20 spotkań w Ligue 1,
– 12 goli i 5 asyst.
Nastoletni kolega “Grosika” momentalnie zbliżył się do pierwszej reprezentacji Francji, choć dopiero przed momentem zadebiutował w młodzieżowce. Niełatwo jest jednak znaleźć gościa, który w ostatnich latach do dorosłej piłki wszedł w sposób bardziej spektakularny. W marcu strzelił cztery gole i zaliczył dwie asysty, a w pierwszym kwietniowym meczu dorzucił dwa kolejne trafienia, więc może na dłużej zostać w naszym zestawieniu. Mamy go na radarach, was też zachęcamy, by przyjrzeć mu się uważniej.
Juventusowi wcisnął typową “Muellerówkę” – bramkę niezbyt urodziwą, ale cholernie ważną, bo utrzymującą Bayern w grze. W dogrywce też miał udział przy golu, więc na froncie Champions League spisał się znakomicie. W lidze dorzucił dwa trafienia (z Werderem). Na kadrze za to nie był szczególnie efektywny – miał udział jedynie przy jednym z sześciu goli. No ale za to jaki – wrzutka do Goetze to był błysk geniuszu. Zagranie trochę nie w jego stylu, którym pokazał, że od czasu do czasu stać go na wyrwanie się z szuflady, w której świat futbolu go umieścił.
W głosowaniu fanów został wybrany graczem miesiąca w Premier League, a to przecież ogromne wyróżnienie. Cóż, w naszych oczach więcej uznania zdobyli inni, ale naprawdę doceniamy świetny czas Anglika. Eksperci zgodnie podkreślają, że klucz do niego znalazł Juergen Klopp, ta współpraca może przynieść Liverpoolowi o wiele więcej korzyści niż kilka ostatnich meczów, w których były piłkarz Southampton wiódł prym. Zyskać może też oczywiście reprezentacja Anglii, co widzieliśmy chociażby w meczu z Niemcami.
Kilkanaście miesięcy młodszy od opisywanego powyżej Pizarro, ale nie da się ukryć – to też niemal piłkarski emeryt. Jednak również pokazujący, że wesołe może być życie staruszka – no bo Bask w wieku 35 lat po raz drugi i trzeci zagrał w reprezentacji Hiszpanii (debiutował w 2010 roku), strzelił swoją pierwszą bramkę w narodowych barwach i może przebierać nogami na myśl o turnieju we Francji. Ten niewątpliwy sukces zawdzięcza stałej, świetnej grze w klubie. W La Liga strzelił już 17 goli (w marcu hat-trick z Deportivo), w Lidze Europy jego gol z Valencią dał awans do ćwierćfinału, a jego samego wywindował na szczyt klasyfikacji strzelców (8 trafień). Po prostu kozak.
Po sieci krąży filmik z treningu Królewskich, na którym Navas powtarza słynnego “skorpiona” Rene Higuity, a my – obserwując ostatnie wyczyny kostarykańskiego bramkarza – jesteśmy przekonani, że dysponuje on wystarczającą sprawnością, by dokonać czegoś takiego również w warunkach meczowych. Listopadowy uraz lekko wytrącił go z rytmu, ale znów udało się go odzyskać. W Lidze Mistrzów nie dał się pokonać graczom Romy, a to oznacza, że przedłużył swoją serię meczów bez wpuszczonej bramki do ośmiu. Jeszcze 134 minuty i pobije rekord Jensa Lehmanna. Obok Ronaldo kluczowa postać Królewskich.
Wiadomo co odwalił w pierwszym kwietniowym meczu, przez zawieszenie mocno wydłużyła się jego droga do różnych laurów i rekordów. W zasadzie można uznać, że z kilku wyścigów się wypisał. A szło mu się świetnie, w marcu potwierdził opinie najlepszego piłkarza całej ligi, był absolutnie kluczową postacią Napoli we wszystkich meczach. Nawet jeśli jego zespół nie grał z wielkimi firmami – a akurat nie grał – to jego regularność jest godna podziwu.
Statystyki, które widzicie powyżej są nieco mylące. Cztery bramki Mahrez wypracował w meczu reprezentacji z Etiopią, a jak doskonale wiemy – nie jest to potęga światowego futbolu. Ale nie zmienia to faktu, że gość, którego wyciągnięto za grosze z Le Havre, prowadzi Leicester City do mistrzostwa Anglii. W tych skromnych, jednobramkowych zwycięstwach, które ostatnio notują “Lisy”, jego udział jest nie do przeceniania. Będzie mocnym kandydatem do tytułu piłkarza sezonu.
Jeśli ostatnio zobaczyliście gdzieś enigmatyczne nagłówki o treści “niesamowity wyczyn Zlatana”, to chodziło w nich o to, że Szwed jako pierwszy napastnik z pięciu czołowych lig przekroczył barierę 30 goli w sezonie. Udało się tym samym wyprzedzić kilku gości, a stało się to również za sprawą marcowego popisu z Troyes – PSG efektownie, wygrywając 9-0, zapewniło sobie mistrzostwo, a Zlatan strzelił cztery gole. Do tego zaliczył udane mecze w Pucharze Francji i Lidze Mistrzów. I jak tu nie wierzyć Mino Raioli, który mówi: – On jest jak Benjamin Button. Z każdym dniem młodszy.
Skrzydłowy Wolfsburga został piłkarzem miesiąca w Bundeslidze, a my nie znaleźliśmy argumentów, by ten wybór podważać. Zagrał jeden genialny mecz (hat-trick z Hannoverem), dwa naprawdę bardzo dobre, jeden średni. No i przyklepał awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów – przy jego nazwisku pojawiają się więc niemal same plusy. Wyjazd na kadrę trochę bez historii (tylko 26 minut z Anglią), ale umówmy się – to nie był priorytet. W końcu gra na miarę gościa, za którego warto było wyłożyć ponad 30 milionów.
Po meczu kadry dostał po głowie od brazylijskich autorytetów, na czele z Mario Zagallo, który stwierdził, że piłkarz zachowuje się zbyt nieodpowiedzialnie jak na lidera reprezentacji (w drugim meczu Neymar musiał pauzować za kartki, wcześniej udał się na imprezę). Jednak nawet w trakcie tego nieudanego dla Canarinhos zgrupowania zawodnik Barcelony potrafi błysnąć wizją, przecież to on – z lekką pomocą obrońcy – dograł ważną piłkę do Renato Augusto przy golu. W klubie bez zmian – wymiata, chyba najlepiej wypadł w rewanżowym meczu z Arsenalem.
Francuzi są zachwycenia jego występami w reprezentacji, do której wrócił po prawie rocznej przerwie. Z Holandią kreował sytuację za sytuacją, z Rosją wszedł z ławki na pół godzinki, a i tak strzelił absolutnie kozacką bramkę z wolnego i zaliczył asystę. 1 do 1 przeniósł na ten front swoje wyczyny z piłki klubowej, no bo przecież kibice “Młotów” nieustannie mają z niego pociechę. Tottenham, Everton, Chelsea, Manchester United – tym drużynom nie dał się w marcu pokonać West Ham, a w każdym z tych spotkań Francuz błyszczał, kończył je z golem lub asystą.
Tak, ostatni z francuskich wymiataczy w zestawieniu. Tak, to chyba największy kozak z nich. Miał co prawda pewien niepokojący przestój – pięć meczów bez gola w lidze – ale nie panikował, bo grał w tym czasie na poziomie, do którego przyzwyczaił, czyli świetnie. I gole przyszły, całą gromadą. W La Liga strzela już od sześciu spotkań, ostatnim snajperem Los Colchoneros, któremu się to udało był Diego Forlan. Jeśli mielibyśmy za coś go ganić, to malutki minus dostałby jedynie za rewanż z PSV – miał okazje, mógł oszczędzić kibicom nerwówki.
Piłkarz, za którego kciuki trzyma Paweł Zarzeczny – o czym doskonale wiedzą czytelnicy jego felietonów i widzowie One Man Show – a wiadomo, że ktoś taki leszczem być nie może. Mauricio Pochettino niemal całkowicie zrezygnował z jego usług w dwumeczu Ligi Europy (tylko kwadrans w Dortmundzie), Anglik miał pociągnąć Tottenham w walce o ligowy triumf. Ciężko będzie go wyrwać z rąk Leicester, ale Kane zdecydowanie zrobił swoje. Trochę zawiódł na początku miesiąca z West Hamem, ale potem już tylko wymiatał. Niezależnie od tego, jak skończy się ten sezon, on i tak będzie jednym z największych wygranych.
Nie strzelił w marcu dwóch rzutów karnych – w lidze z Sevillą i w reprezentacji przeciwko Bułgarii – ale przy ocenie ostatnich tygodni w jego wykonaniu, fakt ten ma marginalne znaczenie. Wiadomo – gdyby te piłki wpadły do siatki, miałby większe szanse na miejsce pierwsze. Ale znów odgrywa kluczową – obok Keylora Navasa – rolę w Realu, bywa przy tym absolutnie spektakularny. Już teraz, w kwietniu, nadspodziewanie dużo mówi się o tym, że Ronaldo planuje przepuścić jeszcze jeden szturm na Złotą Piłkę. Cóż – nie mamy większych wątpliwości co do tego, że stać go na to.
Wiemy już, że początek kwietnia nie jest dla niego szczególnie udany, ale to rozliczymy za jakiś czas. Marzec to odrębna historia, co tu dużo mówić – rozdział napisany w złotą czcionką. W zasadzie w każdym meczu, w którym brał udział, był kluczowym piłkarzem – nieważne, czy akurat ustrzelił hat-tricka, czy może zaliczył trzy asysty i gola, czy skończył spotkanie ze skromnym udziale przy jednej bramce. Liczba otwierających podań, liczba udanych dryblingów – wszystko na takim poziomie, że nikt nie powinien mieć wątpliwości, że mówimy najlepszym graczu na świecie.
***
W klasyfikacji generalnej zrobiło się tłoczno, przede wszystkim za plecami Leo Messiego – na dystansie pięciu punktów ścisk jak w wiadomych okolicach tabeli Ekstraklasy. Jeśli chcecie nadrobić zaległości, w TYM MIEJSCU znajdziecie zestawienie ze stycznia, a TUTAJ ranking stworzony na podstawie dokonań z lutego. Wracamy oczywiście za miesiąc.
Przygotował ROKI