Reklama

Jagiellonia wysyła czytelną wiadomość: nie chcemy do ósemki!

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2016, 19:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiecie jak jest, różni piłkarze wpadają na różne pomysły: jeden zafarbuje sobie włosy na różowo, drugi odpali fajerwerki w łazience, trzeci w ciągu miesiąca kupi sobie trzy fury. Zawodnicy Jagiellonii też mają specyficzną zajawkę – oni nie chcą grać z lepszymi i walczyć o podium. No, przynajmniej tak to wygląda, bo dzisiaj podarowali zwycięstwo Podbeskidziu na złotej tacy i jeszcze grzecznie się ukłonili.

Jagiellonia wysyła czytelną wiadomość: nie chcemy do ósemki!

Dawno (nigdy?) nie widzieliśmy czegoś podobnego, Podbeskidzie schodziło na przerwę mając zero celnych strzałów, a prowadząc 2:0. Goście nie grali niczego specjalnego, po prostu zabezpieczyli w miarę poprawnie tyły, z przodu ograniczyli się do wrzucania piłek w pole karne rywala. Tam wszystkim zajęła się już Jagiellonia – najpierw niefortunnie interweniował Wasiluk i głową strzelił swojaka, potem zgłupiał Guti i zamiast zgrać piłkę do Drągowskiego, to go przelobował. Trochę czasu od jego przyjścia już minęło i chyba potwierdziły się obawy – nikt nie oczekiwał, że gość choć trochę nawiąże do sławnego Gutiego, ale on nie mógłby nawet nosić za nim piłek. Po co tacy piłkarze w naszej lidze, od lat pytamy, od lat nikt nie odpowiada.

Jagiellonia była apatyczna, konstruowała schematyczne akcje, nie było w tym dynamiki i większego pomysłu. Denerwował się za mikrofonem Andrzej Strejlau, który co rusz popędzał gospodarzy, wymagał wyjścia na pozycje i pokazywania się partnerom – piłkarze go nie słyszeli, szczególnie w pierwszej połowie grali w chodzonego. Ich największa nadzieja na strzelenie gola? Rzut karny, dwa razy się go głośno domagali, za zagrania ręką Pawła Baranowskiego, ale obrońca chyba musiałby poddać się amputacji, żeby nie dostać tam piłką. Dajcie spokój, panowie.

Poza tym szarpał Frankowski – swoją drogą nie wiadomo, czemu zszedł akurat on. Aktywny był Mackiewicz, trochę wniósł Vassiljev, swoje szansę miał Tomasik, ale sukcesu nie mogło to przynieść – piłkarze nie wyglądali na ludzi przekonanych, że dziś mogą wygrać, choćby zremisować. Idealna tego ilustracja to sytuacja Tomasika, który miał super okazję na szóstym metrze, ale podał balona do Zubasa. Wtedy chyba Jaga zrozumiała, że nic dziś nie wpadnie.

A Górale dalej realizowali taktykę wrzutek w szesnastkę i w drugiej połowie znów przyniosło to skutek: Grzyb sfaulował Chmiela i rzut karny. Pewnie wykorzystał go Mójta, 0:3, dziękuje, dobranoc. Jaga ma teraz ogromne kłopoty, bo żarty żartami, ale nic nie zależy już od niej – by nie walczyć o utrzymanie, muszą liczyć na innych. Podbeskidzie natomiast znów się liczy – nie siedzi przy stole z bardzo mocnymi kartami, ale przy odpowiednim rozdaniu, kto wie.

Reklama

W Białymstoku jest źle, ale jeśli po meczu słyszymy o czymś takim…

To brak słów. Jaga nie gra dobrze, gra wręcz fatalnie, ale ktoś tu chyba się zapomniał? Probierz rok temu dał kibicom mnóstwo radości i kto wie, gdyby nie błąd sędziego, może uzyskałby dla Białegostoku coś niesamowitego. Panowie, lodu.

vas

Najnowsze

Sporty zimowe

Przegrana po ambitnej walce. Polscy hokeiści zdecydowanie ulegli Szwecji

redakcja
4
Przegrana po ambitnej walce. Polscy hokeiści zdecydowanie ulegli Szwecji

Komentarze

0 komentarzy

Loading...