Reklama

Od chłopca z boys bandu do kapitana. Sergio Ramosowi stuknęła trzydziestka

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2016, 08:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piłka po jego karnym przeciwko Bayernowi wciąż podróżuje gdzieś po orbicie okołoziemskiej, a mające służyć Hiszpanom przez długie lata trofeum wykonane przez madryckiego jubilera Federico Alegre za jego sprawą już po roku wylądowało pod kołami autobusu. Jednak prawdopodobnie najpiękniejszy moment, jaki pamiętają młodsi kibice Realu Madryt, to w ogromnej mierze jego zasługa. „La Decima” bez obchodzącego dziś trzydzieste urodziny Ramosa wciąż byłaby bowiem odległym, niespełnionym marzeniem.

Od chłopca z boys bandu do kapitana. Sergio Ramosowi stuknęła trzydziestka

Presja, jaką przyjmował przychodząc na Santiago Bernabeu była ogromna. Za dziewiętnastolatka wyglądającego jak jeden z wokalistów One Direction, Real zdecydował się wyłożyć prawie trzydzieści milionów euro. Mało? Swój numer na koszulce Ramos odziedziczył po Fernando Hierro, którego wkładu w największe sukcesy Królewskich przełomu wieków przedstawiać chyba nie musimy? Kibice mieli prawo mieć mieszane uczucia. Dzieciak na prezentacji nie potrafił poradzić sobie z przygotowanym dla niego mikrofonem, a miał podołać dowodzeniu defensywą jednego z najbardziej utytułowanych klubów świata?

Kto by wtedy pomyślał, że dwanaście lat po odejściu wspomnianego Hierro, to właśnie Ramos zostanie nowym capitano? Mimo że urodzony w Andaluzji, zdążył jednak stać się kwintesencją madridismo. Nie mniejszym symbolem Realu ostatnich lat niż stojący zawsze kilka kroków przed pierwszym szeregiem Cristiano Ronaldo. Wymowne, że na pożegnaniu Ikera Casillasa kibice jednym głosem zaprotestowali przeciwko sprzedaży Ramosa, który miał być już jedną nogą w Premier League.

Reklama

W jedenaście lat stoper zdążył setki razy zirytować kibiców swoim zachowaniem – łapanymi w głupi sposób kartkami czy gierkami na linii zawodnik-sędzia, które nigdy nie miały prawa dobrze się zakończyć. Był też jedną z głównych przyczyn odejścia Jose Mourinho, gdy wraz z Ikerem Casillasem postawił sprawę jasno: albo my, albo on. Ale przede wszystkim dał obronie jakość, której w erze wielkich Galacticos bardzo mocno brakowało.

Zawsze dawał z siebie też dwieście procent przeciwko rywalowi, którego w Madrycie nienawidzi się najbardziej. Znak, że będzie prześladować Barcelonę długimi latami dał już na początku swojej kariery na Bernabeu. Nie wszyscy pamiętają bowiem, że w meczu, w którym Leo Messi ustrzelił swojego pierwszego hat-tricka przeciwko Realowi, to dwudziestoletni wtedy Ramos trafił na 3:2. I gdyby nie trzeci gol Argentyńczyka z ostatniej minuty spotkania, to właśnie on byłby tego dnia na ustach wszystkich.

– Bardzo bym chciał być dla dzieciaków wzorem – mówił kilka lat temu w jednym z wywiadów. – Od najmłodszych lat miałem swoich bohaterów jak Carles Puyol, Fernando Hierro, Paolo Maldini. Oni odcisnęli piętno na swojej erze. W moim przypadku byli to także Javi Navarro, Pablo Alfaro, Tiburón Prieto, którzy pochodzili z moich okolic.

Swój cel już osiągnął. Za kilka, kilkanaście lat wschodzące gwiazdy nie tylko w Madrycie czy Hiszpanii, ale na całym świecie z pewnością w podobnej wyliczance na jednym z pierwszych miejsc wymieniać będą właśnie Sergio Ramosa.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...