Reklama

Która drużyna mocniejsza na papierze, Engela czy Nawałki?

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2016, 15:41 • 6 min czytania 0 komentarzy

W XXI wieku Polska wzięła udział w czterech wielkich turniejach, a każdy z nich okazał się porównywalnie wielką klapą. Nie ulega wątpliwości, że najgorzej smakowała porażka w Korei i Japonii, bo to właśnie wtedy – po szesnastu latach posuchy – nasze nadzieje były rozbudzone najbardziej. Co więcej, to właśnie wtedy mieliśmy najsilniejszy skład, który pozwalał marzyć o czymś więcej, a niektórym – z Jerzym Engelem włącznie – pobudzał wyobraźnię do tego stopnia, by otwartym tekstem mówić nawet o walce o samo mistrzostwo.

Która drużyna mocniejsza na papierze, Engela czy Nawałki?

Abstrahując od problemów kadry w 2002 roku i od siły grupowych rywali, postanowiliśmy sprawdzić, czy w kontekście nadchodzącego Euro 2016 mamy prawo liczyć na coś więcej. Porównaliśmy więc siłę poszczególnych drużyn, głównie poprzez analizę pozycji naszych zawodników w europejskim futbolu. Żeby było bardziej miarodajnie, wzięliśmy pod uwagę dokonania piłkarzy wyłącznie w piłce klubowej. Na początek przypomnijmy jedenastkę, jaką Jerzy Engel desygnował do gry w 2002 roku w inauguracyjnym starciu z Koreą Południową:

Dudek – Żewłakow, Wałdoch, Bąk, Hajto – Krzynówek, Kałużny, Świerczewski, Koźmiński – Żurawski, Olisadebe

Natomiast na dziś najbardziej prawdopodobna jedenastka na inauguracyjny mecz z Irlandią Północną na Euro 2016 prezentuje się następująco:

Fabiański – Rybus, Glik, Pazdan, Piszczek – Grosicki, Krychowiak, Zieliński, Błaszczykowski – Milik, Lewandowski

Reklama

Która drużyna lepiej wygląda na papierze i który z zawodników zajmuje bądź zajmował wyższą pozycję w europejskim futbolu?

Jerzy Dudek > Łukasz Fabiański

Jakkolwiek cenilibyśmy Fabiańskiego, on zwyczajnie nie ma podjazdu do Dudka. W czerwcu 2002 roku Jurek był tuż po swoim pierwszym, rewelacyjnym sezonie w Liverpoolu, zakończonym wicemistrzostwem Anglii. Co więcej, na 35 meczów w Premier League aż w osiemnastu zachował czyste konto i został nominowany przez UEFA do tytułu najlepszego bramkarza Europy. Nie da się ukryć, że w tamtym czasie w naszej bramce stał jeden z najlepszych golkiperów świata.

Michał Żewłakow < Maciej Rybus

Żewłakow był świeżo po swoim ostatnim sezonie w barwach Royal Excelsior Mouscron, czyli… w belgijskim przeciętniaku. Jego największe sukcesy w tamtejszej lidze miały dopiero nadejść. W 2002 roku Mouscron skończyło rozgrywki na szóstej pozycji, a liga belgijska była klasyfikowana na trzynastym miejscu w rankingu UEFA. Terek Rybusa również jest dziś szósty, ale gra w siódmej według UEFA lidze Europy. Ponadto o obydwu piłkarzach nie można powiedzieć, że to nominalni lewi obrońcy, ale „Rybka” ma tę przewagę, że jest lewonożny i w ostatnimi czasie gra na tej pozycji w klubie. Między innymi z tego powodu mały plusik stawiamy przy jego nazwisku.

Reklama

Tomasz Wałdoch > Kamil Glik

Pojedynek gigantów, z którego lepiej wychodzi jednak ten starszy. Wałdoch był ostoją defensywy silnego Schalke, z którym – po rozegraniu 31 meczów ligowych – zajął piąte miejsce w lidze oraz dołożył zwycięstwo w Pucharze Niemiec. Glik z kolei to ostoja defensywy Torino, czyli z całą pewnością nieco słabszej drużyny. Dodajmy też, że Bundesliga w 2002 roku i współczesna Serie A zostały sklasyfikowane przez UEFA na tym samym, czwartym miejscu. Różnica jest więc niewielka, ale w naszej opinii minimalnie zwycięża Wałdoch.

Jacek Bąk > Michał Pazdan

Pazdan nigdy nie wychylił się poza polską ligę, a i jego staż w reprezentacji do specjalnie imponujących nie należy. Z kolei Bąk w czerwcu 2002 roku  był świeżo po zamianie mistrza Francji (Lyon) na wicemistrza (Lens). Z różnych powodów poprzedni rok był dla niego zupełnie nieudany i praktycznie nie pojawiał się na boisku, ale wiosną przed mundialem wrócił do łask i zagrał w trzynastu z piętnastu meczów w lidze francuskiej. Tutaj zdecydowana przewaga kadrowicza Engela.

Tomasz Hajto < Łukasz Piszczek

Tu sprawa jest prosta. Piszczek jest bardziej doświadczony, gra w lepszym klubie i w silniejszej Bundeslidze. Mimo bezspornej klasy Hajty, który bardzo solidnie prezentował się w barwach Schalke, renoma Łukasza jest dziś zdecydowanie większa.

Jacek Krzynówek < Kamil Grosicki

W 2002 roku Norymberga Jacka Krzynówka zajęła 15. miejsce w Bundeslidze, ostatnie nad strefą spadkową, a Polak zdobył pięć goli w 29 meczach. Na swoją najwyższą formę musiał jeszcze kilka lat poczekać. Z kolei Grosicki w tym sezonie w 28 spotkaniach zdobył już osiem goli (i to często wchodząc z ławki), a jego Rennes bije się we Francji o puchary. W ostatnim czasie „Grosik” przebił się też do wyjściowej jedenastki i – o ile w niej pozostanie – w pojedynku z Krzynówkiem utrzyma się nieco z przodu.

Radosław Kałużny < Grzegorz Krychowiak

Kałużny był tuż po pierwszym, udanym sezonie w Energie Cottbus, gdzie grał regularnie i zdobył pięć goli. Klub Polaka zakończył jednak rozgrywki dopiero na 13. miejscu. Z kolei Krychowiak gra w silniejszym klubie i silniejszej lidze, ma też o wiele więcej doświadczenia na arenie międzynarodowej i cieszy się nieporównywalnie większą renomą. Tu wybór wydaje się oczywisty.

Piotr Świerczewski > Piotr Zieliński

W pojedynku dwóch Piotrów zdecydowanie wygrywa ten starszy. W 2002 roku „Świr” regularnie grał w Olimpique Marsylia, wtedy średniaku ligi francuskiej. Kapitan reprezentacji Engela miał jednak nieporównywalnie większe doświadczenie od Piotra Zielińskiego, który wciąż stawia swoje pierwsze – chociaż coraz bardziej zdecydowane – kroki w europejskiej piłce. Perspektywy ma niezłe, ale na dziś do klasy Świerczewskiego sporo mu jeszcze brakuje.

Marek Koźmiński < Jakub Błaszczykowski

Tu sytuacja o tyle podobna, że obaj przed turniejem zmagali się z poważnymi problemami w Serie A. Błaszczykowski gra jednak ze znacznie większą częstotliwością oraz – co wydaje się kluczowe – jest nominalnym prawym pomocnikiem, a nie, jak Koźmiński, lewym obrońcą. Jakkolwiek patrzeć, wystawienie defensora już wtedy drugoligowej Ancony w starciu z Koreą na skrzydle do dziś pozostaje jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji Jerzego Engela.

Maciej Żurawski < Arkadiusz Milik

„Żuraw” zagrał właśnie swój pierwszy rewelacyjny sezon w Polsce, w którym strzelił 21 goli i wywalczył koronę króla strzelców. Nie wystarczyło to jednak nawet do zdobycia tytuły mistrzowskiego przez Wisłę. Z kolei Milik jest dziś na dobrej drodze, by wynik starszego kolegi wyrównać, i to w znacznie silniejszej lidze holenderskiej. Póki co ma na koncie szesnaście trafień, ale w ostatnim czasie wręcz zadziwia regularnością. Jego przewaga nad ówczesnym Żurawskim nie powinna budzić najmniejszych wątpliwości.

Emmanuel Olisadebe < Robert Lewandowski

W tamtym czasie Olisadebe był nazywany napastnikiem, jakiego polska kadra nie miała od dawna. W bardzo silnej lidze greckiej (6. miejsce w rankingu UEFA) w dziewiętnastu meczach zdobył dziewięć goli i bardzo solidnie prezentował się w Lidze Mistrzów. Nigeryjczyk z polskim paszportem był naszą wielką nadzieją, ale… No właśnie, jakiekolwiek porównanie z Robertem Lewandowskim możemy skwitować tylko dobrotliwym uśmiechem. Napastnik Bayernu przewyższa najlepszego Olisadebe przynajmniej o kilka klas.

***
W sumie mamy więc siedem do czterech na korzyść reprezentacji Adama Nawałki, a największą przewagę widzimy w formacji ofensywnej. Innymi słowy, do Francji pojedzie teoretycznie lepsza drużyna, niż nasza najsilniejsza turniejowa jedenastka XXI wieku. Czy mamy więc prawo liczyć na coś więcej? Tak, z pewnością na więcej, niż pokazała drużyna Engela i, co za tym idzie, więcej niż ekipy Janasa, Beenhakkera i Smudy. Jak jednak wszyscy dobrze pamiętamy, i tak nie będzie to żadna gwarancja na udany turniej…

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...