To nie jest normalny futbolowo kraj, a już z całą pewnością pozbawiony normalnego związku piłkarskiego. W Chorwacji od dłuższego czasu wszystko stoi na głowie, a ostatnie zgrupowanie przed rozsyłaniem powołań na Euro zmieniło się w pokaz nieporadności i wzajemnego braku zaufania. Na dwa miesiące przed turniejem we Francji, kadra Modricia, Rakiticia i Mandzukicia jest w kompletnej rozsypce. Jakby tego było mało, jej bezpośredniemu zapleczu niekompetentni działacze właśnie wsypali wór piachu w tryby.
Przypomnijmy – przed dwoma decydującymi o awansie na mistrzostwa Europy spotkaniami, związek zwolnił Niko Kovaca, w jego miejsce zatrudniając Ante Cacicia. Gościa, który przez ostatnie trzy lata trenował kluby o dość średniej renomie, nawet w Chorwacji: NK Sesvete, Slaven Belupo i Lokomotivę Zagrzeb (plus równie mocny słoweński Maribor), ale posiadającego dwie bezcenne w tamtejszym futbolu zalety. Po pierwsze – jego przyjaciółmi są dwaj najbardziej wpływowi działacze, Davor Suker i Zdravko Mamić. Po drugie – nigdy nie był typem człowieka, który będzie się wpierdalać skorumpowanym działaczom chcącym pociągać za odpowiednie sznurki. Dawał temu świadectwo jeszcze jako trener Lokomotivy, kontynuując niepisaną tradycję dostarczania punktów Dinamu Mamicia. Nie od dziś wiadomo bowiem, że Lokomotiva prędzej narazi się na spadek z ligi, niż przeszkodzi gigantowi z Zagrzebia w drodze po mistrzostwo.
Okej, tło już znamy. No to przenosimy się kilka miesięcy w przód. Siedemdziesiąta piąta minuta towarzyskiego spotkania Węgry – Chorwacja. Rozgrzewający się od jakichś piętnastu minut Alen Halilović czeka na ostateczne polecenie Cacicia, który ma mu kazać wejść na boisko. Rozgrywający Sportingu Gijon podchodzi do ławki, jednak już się z niej nie podnosi. Na boisko wchodzi natomiast Darijo Srna, który dopiero co trzy dni wcześniej schodził z murawy z kontuzją i którego występ w tym meczu był sporym ryzykiem. W dodatku nieco zdezorientowany zajmuje miejsce Mateo Kovacicia w środku pola zamiast jak zawsze wylądować na boku obrony. Jak się okazało miała to być pierwsza i zarazem ostatnia zmiana Cacicia. Przypomnijmy – w meczu towarzyskim.
Pal sześć, że zawodnicy i tak już narzekali na zmęczenie sezonem i kompletnie zawalony kalendarz, w który nawpychano milion pięćset spotkań ze sponsorami i sesji zdjęciowych. Co z tego, że wspomniany Srna powinien w spokoju dojść do siebie zamiast biegać za węgierskimi pomocnikami. Co z tego, że taki Luka Modrić niedawno doszedł do siebie po kontuzji, a w Realu gra praktycznie co trzy dni na ogromnej intensywności. Cacić uznał, że wyeksploatuje jego i kolegów do granic możliwości, szansę dając jednemu zmiennikowi. Srnie. Stuprocentowemu pewniakowi zmuszonemu do gry na środkach przeciwbólowych. Fuck the system.
A, skoro już mowa o systemie. Ten Cacić również zdecydował się zmienić. Mając do wyboru uznane marki – Strinicia i Pranjicia, ale także mniej znanego, a rozgrywającego sezon życia w Dinamie Pivaricia czy od biedy przemianowanego na tę pozycję Vrsaljko – stwierdził, że nie ma kogo obsadzić na lewej obronie. I że dwa miesiące przed Euro to idealny moment na odwracanie dotychczasowej taktyki do góry nogami i przechodzenie na grę trójką obrońców.
Cacić, który i tak nie ma w kraju zbyt wielu zwolenników, z pewnością kolejnych podczas przerwy na reprezentację sobie nie zyskał. „Selekcjoner jest idiotą.” – bez ogródek pisze na swoim Twitterze Aleksandar Holiga, dziennikarz chorwackiego Telegramu. „Zawodnicy byli niezadowoleni z obciążania ich taką liczbą minut na boisku, bo nie dość że powołał zbyt małą liczbę graczy, to jeszcze w ogóle z nich nie skorzystał.” Jeśli poprzeglądacie konta innych bałkańskich dziennikarzy – nie jest w swym osądzie jedyny.
W teorii Cacicia bronią wyniki, w praktyce – ich okoliczności odzierają kibiców z jakichkolwiek złudzeń.
@CousinRads huge wins man. We’ll see when we get to the tournament when it really counts
— AnteZ (@AnthonyZoric) 29 marca 2016
Spójrzmy na bilans Chorwatów za nowego selekcjonera:
Chorwacja – Bułgaria 3:0 (eliminacje ME)
Malta – Chorwacja 0:1 (eliminacje ME)
Rosja – Chorwacja 1:3 (mecz towarzyski)
Chorwacja – Izrael 2:0 (mecz towarzyski)
Węgry – Chorwacja 1:1 (mecz towarzyski)
Trzeba powiedzieć, że kalendarz ułożył się pod niego. Zakończone sukcesem eliminacje? Nie musiał grać ani z Włochami, ani z Norwegią, a jedynie ograć u siebie Bułgarię i nie zaliczyć kompromitacji na Malcie. I tak było blisko. W zasadzie jedyny warty wspomnienia wynik to listopadowe 3:1 z Rosją. Tylko że tak naprawdę, to bardziej z Rosją II, bo pierwszy garnitur trzy dni wcześniej towarzysko ogrywał Portugalię.
Oczywiście nadal trwa też przepychanka na linii HNS-kibice, rozpoczęta od nałożenia przez federację zakazu stadionowego na… wszystkich swoich kibiców. Przypomnijmy – Chorwaci od meczu z Norwegią, gdy z trybun słychać było rasistowskie przyśpiewki, zapobiegawczo grali przy pustych trybunach. Z jednej strony (oficjalnie) by ustrzec się kar od UEFA. Z drugiej (zdaniem kibiców) by zakneblować ostatnią grupę szczerze protestującą przeciw wszechobecnej korupcji i układom. Jakkolwiek interpretować ruch HNS – skutku nie przyniósł. Nawet gra bez kibiców nie pozwoliła uniknąć ujemnego punktu za swastykę wydeptaną na murawie przed meczem z Włochami.
Jakby problemów było mało za moment trzy oczka od swojego bilansu odejmie młodzieżówka walcząca o awans na mistrzostwa Europy. Utrzymanie pole position do ostatniej kolejki miało zależeć już tylko i wyłącznie od Chorwatów, bez konieczności sięgania do szuflady i wyjmowania kalkulatorów. Kadra U21 poczynała sobie bowiem w eliminacjach do „polskiego” turnieju w 2017 roku naprawdę dobrze. Rozjechała między innymi Hiszpanię z Munirem, Olivierem Torresem czy Saulem Niguezem aż 3:0 i to na jej terenie.
Wszystko pięknie, ładnie, aż do sobotniego spotkania z Estonią. Na boisku? Kolejna wygrana. Ale i nieuprawniony do gry Ivan Fiolić. Jak znamy UEFA (a trochę znamy), Estonia właśnie „wygrała” drugi mecz w swojej grupie po wiekopomnym 2:1 z San Marino, a w Hiszpanii i Szwecji mogą już zacierać ręce. Już za moment, gdy za weryfikację składów z weekendowych spotkań wezmą się władze federacji, punktowy układ tej tabeli nieco się zmieni:
Choć dla Chorwatów to w sumie… norma. Przecież równo miesiąc wcześniej za wystawienie zawieszonego za kartki Finticia Dinamo Zagrzeb (de facto również klub Fiolicia) wyleciało z UEFA Youth League (KLIK!).
Atmosfera wokół całej chorwackiej piłki zawsze była potwornie gęsta, ale teraz, na dwa miesiące przed rozpoczęciem Euro 2016, spokojnie można tam stawiać siekierę w powietrzu. Kibice nie ufają selekcjonerowi, zawodnicy wracają ze zgrupowania przemęczeni fizycznie i psychicznie, a na domiar złego burdel w federacji może odebrać reprezentacji młodzieżowej szansę awansu na mistrzostwa Europy w Polsce. Jak to dobrze, że w chwili obecnej my możemy tylko obserwować takie problemy z boku.