Reklama

Renesans Grosickiego – gdzie leży kres jego możliwości?

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2016, 17:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Po eliminacjach do Euro 2016, ale też po kilku ostatnich sparingach jedno trzeba oddać Adamowi Nawałce. Z niektórych piłkarzy potrafi wycisnąć więcej niż nawet oni sami by się po sobie spodziewali. Wrzuca ich na głęboką wodę, w określone tryby, do świetnie funkcjonującego mechanizmu, dokładnie nakreśla im zadania, po czym mówi: „radźcie sobie”. Tak było z Mączyńskim, Milą, Kapustką czy ostatnio z Wszołkiem i Starzyńskim. Tak też jednak było z Kamilem Grosickim, który pod okiem Nawałki osiągnął życiową formę. I co najbardziej w tym wszystkim krzepiące – skrzydłowy Rennes nie tylko nie wyhamował, ale wręcz się rozpędza.

Renesans Grosickiego – gdzie leży kres jego możliwości?

Początki Grosickiego w reprezentacji (ogólnie, nie tylko Fornalika) były do bólu przeciętne. Irytował chaotycznością, kiepskimi decyzjami, a na swoje pierwsze trafienie w narodowych barwach czekał sześć lat. Dziś trudno w to uwierzyć, ale „Grosik” debiutancką bramkę w kadrze zdobył we wrześniu 2014 z Gibraltarem, kiedy od razu zapakował dwie sztuki. I wtedy jednak miał wielu przeciwników, co było o tyle zrozumiałe, że nie bronił się liczbami. Kamil początkowo u Nawałki w ogóle się nie liczył i nawet kiedy już wystartował, to nieszczególnie dawał powody do podziwu.

– 2:1 z Litwą – asysta
– 7:0 z Gibraltarem – 2 gole
– 2:0 z Niemcami
– 2:2 ze Szkocją
– 4:0 z Gruzją
– 4:0 z Gruzją
– 0:0 z Grecją.

Pięć kolejnych spotkań z rzędu bez bezpośredniego udziału przy golu. Aż przyszedł drugi mecz z Niemcami i nastąpiła – trudno to inaczej określić – ofensywna eksplozja Grosickiego.

– 1:3 z Niemcami – asysta
– 8:1 z Gibraltarem – 2 gole, 2 asysty
– 2:2 ze Szkocją – asysta
– 2:1 z Irlandią – asysta
– 4:2 z Islandią – gol
– 3:1 z Czechami – gol
– 1:0 z Serbią
– 5:0 z Finlandią – 2 gole, 2 asysty.

Reklama

Z ośmiu ostatnich meczów tylko w jednym Grosicki nie nakręcił jakiejś akcji bramkowej – akurat z Serbią, kiedy – co zresztą sam zauważył – kompletnie mu nie szło. Poza tym jednak Kamil włączył tryb turbo, jakiego jeszcze nie prezentował w karierze. Nawet we Francji – jednej z pięciu najlepszych lig Europy – ma 8 goli i 3 asysty w 28 meczach, ostatnio odzyskał miejsce w wyjściowym składzie, ustrzelił Tuluzę oraz Nantes i zaliczył asystę z Marsylią.

Powód tego renesansu? Ktoś może wskazać współpracę z psychologiem, ale to chyba byłoby zbyt naiwne. Jedno jest pewne – Grosicki zaczął wreszcie w stu procentach (?) wykorzystywać swoje atuty, dzięki czemu w dużej mierze przykrył mankamenty. Z raportu InStata wynika, że…

– wciąż jest przeciętnym dryblerem (choć przez ostatni rok podejmował najwięcej prób dryblingu w kadrze) – 43% skuteczności

– takim sobie strzelcem – 44% celnych uderzeń

– a i w obronie wygląda kiepsko – 28% pojedynków wygranych w defensywie, 40% w ofensywie.

Mimo to przy problemach Błaszczykowskiego – Grosicki wyrósł na absolutnie najlepszego polskiego skrzydłowego, który może irytować przez 80 minut, by w kluczowym momencie załatwić sprawę dwoma zagraniami i w pojedynkę wygrać mecz. Z drugiej strony – gdyby przy takich osiągnięciach w ataku nie był tak chaotyczny i potrafił jeszcze grać w obronie, to dziś nie występowałby w Rennes, tylko co najmniej w jakiejś Valencii czy innym Tottenhamie. I całe szczęście, że ostatecznie Rennes się nie ugięło i „Grosik” nie wylądował w Legii. W Polsce byłby jak mucha, która dolatuje do szklanego sufitu, obija się o niego raz za razem, po czym rezygnuje z dalszego lotu. Swój własny sufit Grosicki już przebił. Pytanie tylko dokąd teraz doleci.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...