Reklama

Iworyjski czołg już na ostatniej prostej, ale jeszcze pewnie postrzela

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 marca 2016, 10:20 • 2 min czytania 0 komentarzy

W miejscu, w którym odcina się kupony od wielkiej kariery, po raz pierwszy wylądował w 2012 roku. Chiny, Szanghaj Shenhua, podpisał lukratywny 2,5-letni kontrakt. Ale szybko dotarło do niego, że się pośpieszył, że może coś jeszcze znaczyć w poważnej piłce. No i powiedział Chińczykom „sorry” i wrócił. Najpierw do europejskiej piłki, trafił do Galatasaray, a później już do swojego klubu, do Chelsea. Teraz ciężko liczyć na powtórkę z rozrywki, to już chyba ta właściwa piłkarska emerytura. Didier Drogba – bo o nim oczywiście mowa – zawodnik Montreal Impact, dziś kończy 38 lat. 

Iworyjski czołg już na ostatniej prostej, ale jeszcze pewnie postrzela

Bez cienia wątpliwości – mówimy o jednym z najlepszych napastników XXI wieku. Mówimy też o jednym z najlepszych afrykańskich piłkarzy w całej historii. Cechy charakterystyczne – wiadoma sprawa – siła i skuteczność. Przydomku „Czołg” dorobił się jeszcze we Francji i jasnym było, że napastnik tego typu prędzej czy później wyląduje i zrobi karierę na Wyspach. A gdy z dzisiejszej perspektywy spojrzymy na jego skuteczność, bardzo łatwo jest zrozumieć fenomen tego gracza. Od rozgrywek 2001/02, w których zamieniał Le Mans na Guingamp, tylko jeden jedyny raz zdarzyło mu się strzelić mniej niż 10 goli w sezonie. Stało się to w trakcie ostatniego pobytu w Chelsea, dopiero to był sygnał, że pora się zwijać, ale swoje i tak przecież zrobił. Fenomen.

Strzelał dużo, ale przede wszystkim były to ważne gole. Finał Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Niemcy już byli w ogródku, już witali się z gąską, ale Drogba w 88. minucie wyrównał stan rywalizacji. Później sprokurował jeszcze karnego (niewykorzystanego) i sam wykonał decydującą jedenastkę. Finały – jego specjalność. Weźmy sezon 2006/07. Najpierw strzelił oba gole w wygranym 2-1 meczu o Puchar Ligi z Arsenalem, a kilka miesięcy później w 116. minucie spotkania z Manchesterem United zapewnił Chelsea Puchar Anglii. Cały on, łącznie w finałach obu rozgrywek strzelał po cztery razy. Do tego zgarnął dwie korony króla strzelców Premier League.

Co u niego? Jak już wspomnieliśmy, jest zawodnikiem Montreal Impact. Do MLS wszedł z buta. W 14 meczach strzelił 12 goli i zaliczył 1 asystę. Z powodu urazu opuścił inaugurację nowego sezonu, ale jesteśmy przekonani, że kupony będzie w dalszym ciągu odcinał z klasą. Pewnie jeszcze kilka razy dotrą do nas filmiki takie jak ten poniżej, na których będzie widać, że u niego wszystko w porządku i nie zapomniał, jak pakuje się futbolówkę do bramki…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...