Reklama

Ilu nowych mioteł potrzebuje Wisła, by wreszcie pozamiatać?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

01 marca 2016, 10:47 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jednym z piłkarskich mitów, które przy każdej nadarzającej się okazji powtarza się jak mantrę, jest słynny „efekt nowej miotły”. Zwykło się mówić, że przyjście nowego trenera może być gwarancją zwycięstwa w pierwszym meczu. Hiszpanie mówią nawet: „Entrenador nuevo, victoria segura”. „Nowy trener, pewne zwycięstwo”. Ile wspólnego ma to jednak z rzeczywistością?

Ilu nowych mioteł potrzebuje Wisła, by wreszcie pozamiatać?

Broniszewski, Kmiecik, Pawłowski i teraz jeszcze raz Broniszewski. W normalnym, zdrowo zarządzanym klubie, z taką częstotliwością jak tutaj trenerami rotuje się zawodnikami, tylko że w tej chwili akurat krakowską Wisłę ciężko nazwać normalną. Stała się raczej próbą badawczą w eksperymencie pod tytułem „jak to jest z tą nową miotłą”. Dziś ma szansę to sprawdzić po raz czwarty w ósmej kolejnej serii gier.

Jak pokazują statystyki, powiew świeżości w szatni nie jest absolutnie żadną gwarancją lepszego wyniku. Spośród szesnastu trenerów Ekstraklasy, aż dziesięciu nie udało się – jak na nową miotłę przystało – pozamiatać rywali i od razu wkroczyć na zwycięski szlak. Ba, ośmiu swoje pierwsze spotkania przegrało. Tylko sześciu rozpoczęło porządki od trzech punktów.

Najbardziej efektownie zaczął oczywiście Piotr Nowak, któremu wydatnie pomogli Sokołowski i Kato, łapiąc dwie czerwone kartki jeszcze w pierwszej połowie meczu Lechii z Podbeskidziem. Ale i Jacka Zielińskiego trzeba tutaj mocno wyróżnić, bo kompletnie rozbitą Cracovię od razu dźwignął w wielkim stylu i na tamtym sukcesie zbudował jej obecną pozycję. Więcej od takich efektownych wejść było jednak rozczarowań:

Stanisław Czerczesow (Legia), wygrana 3:1 z Cracovią (dom)
Radoslav Latal (Piast), porażka 1:2 z Koroną (dom)
Czesław Michniewicz (Pogoń), wygrana 2:0 z Jagiellonią (dom)
Jacek Zieliński (Cracovia), wygrana 3:0 z Zawiszą (wyjazd)
Waldemar Fornalik (Ruch), remis 1:1 z Lechem (wyjazd)
Michał Probierz (Jagiellonia), porażka 0:2 z Zawiszą (dom)
Piotr Stokowiec (Zagłębie), porażka 1:2 z Cracovią (dom)
Jan Urban (Lech), remis 2:2 z Ruchem (dom)
Jurij Szatałow (Górnik Ł.), porażka 0:1 z Ursusem Warszawa (wyjazd)
Piotr Nowak (Lechia), wygrana 5:0 z Podbeskidziem (dom)
Marcin Brosz (Korona), wygrana 3:2 z Jagiellonią (dom)
Robert Podoliński (Podbeskidzie), porażka 0:1 ze Śląskiem (dom)
Romuald Szukiełowicz (Śląsk), wygrana 2:1 z Górnikiem Łęczna (dom)
Piotr Mandrysz (Termalica), porażka 1:2 ze Zniczem (wyjazd)
Tadeusz Pawłowski (Wisła), porażka 0:1 ze Śląskiem (wyjazd)
Leszek Ojrzyński (Górnik Z.), porażka 0:3 z Termalicą (wyjazd)

Reklama

A jak to wygląda we wspomnianej na wstępie Wiśle? Nie chcemy odzierać kibiców Białej Gwiazdy z resztek – i tak mocno nieuzasadnionego – optymizmu przed meczem z Koroną. Ale akurat w przypadku ich klubu „efekt nowej miotły” od jakiegoś czasu praktycznie nie istnieje. Jeśli już, to jest tożsamy ze słowem „rozczarowanie”. Spośród sześciu kolejnych trenerów, którzy chcieli od razu wejść w ligę razem z drzwiami, czterech wyrżnęło się o wycieraczkę i straciło zęby na klamce, a tylko dwóm udało się zacząć pracę od zdobytego punktu.

Tomasz Kulawik, porażka 1:2 z Legią (wyjazd)
Franciszek Smuda, remis 0:0 z Górnikiem Zabrze (dom)
Kazimierz Moskal, remis 2:2 z Legią (wyjazd)
Marcin Broniszewski, porażka 0:2 z Lechem (wyjazd)
Kazimierz Kmiecik, porażka 0:2 z Lechią (wyjazd)
Tadeusz Pawłowski, porażka 0:1 ze Śląskiem (wyjazd)

W zasadzie jedynym, któremu za pierwszy mecz w kolejnym podejściu do Wisły można przyznać ocenę dobrą, był Kazimierz Moskal. Ten, od którego zwolnienia rozpoczął się marsz w dół tabeli, gdy Biała Gwiazda przegrała sześć z siedmiu ligowych potyczek. Jego premierowy remis na Legii to tym większe osiągnięcie w sytuacji, w której przejmował od Smudy zespół rozbity serią czterech meczów bez wygranej, pokonany przez dwóch późniejszych spadkowiczów. Reszta? Dopuszczający dla „Franza”, który zaczął od nudnego jak flaki z olejem 0:0 z Górnikiem, pały dla pozostałej czwórki.

Dziś trudno więc wierzyć w to, że Wisła nie ustanowi jednego z najbardziej specyficznych rekordów ligi. Serii dziesięciu meczów bez wygranej z czterema zmianami trenera w międzyczasie, której nie było nawet w Polonii Józefa Wojciechowskiego. Abstrahując już od przytoczonych liczb – to drużyna bezpańska. Kompletnie nieprzygotowana do wykonywania swoich zawodowych obowiązków, a więc biegania przez dziewięćdziesiąt minut po boisku, co bez krzty wstydu przyznał zwolniony wczoraj Tadeusz Pawłowski. W dodatku z wyniszczającym poczuciem tymczasowości wszystkiego, co w tym momencie się w klubie dzieje.

Z drugiej strony, to tylko Ekstraklasa. A na ruletce też czasami wypada zero…

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...