Reklama

Mistrz w samym środku stawki. Czy grozi mu druga „ósemka”?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 lutego 2016, 18:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mistrz Polski może za moment tracić do Legii, o ile ta wygra z Ruchem, 18 punktów. Ktoś powie: spokojnie, jest jeszcze podział punktów, wiele się może zmienić. Ale w tej chwili trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Lech na tym zabiegu zmniejszy stratę do lidera czy może zmniejszy przewagę nad strefą spadkową. Tabela naprawdę nie wygląda dobrze: poznaniacy zajmują ósme miejsce, mają „oczko” luzu nad dziewiątym Górnikiem Łęczna.

Mistrz w samym środku stawki. Czy grozi mu druga „ósemka”?

Jak dziwny był dzisiejszy mecz Lecha z Jagiellonią, pokazują statystyki…

Strzały: 18-7
Strzały celne: 1-7
Posiadanie piłki: 72-28%
Podania: 669-239
Gole: 0-2

W tych liczbach znajduje się właściwie wszystko. Lech znacznie częściej utrzymywał się przy piłce i spokojnie konstruował akcje, przeciskając się skrzydłami. Sporo z nich kończyło się strzałami, indywidualne próby podejmował Pawłowski, na głowę Kownackiego dwukrotnie dobrze wrzucał Ceesay. Ale sytuacji, w których Drągowski naprawdę miałby problem, nie potrafimy sobie przypomnieć. No, jedynie na początku spotkania, kiedy błąd popełnił bramkarz Jagiellonii, a w dobrej okazji przestrzelił Pawłowski.

Goście byli ustawieni bardzo głęboko. Raz, że sami świetnie rozbijali ataki rywala, najczęściej robił to Góralski. I dwa, że grając w ten sposób czekali tylko aż Lech pogubi się i piłkę odda sam – jeśli nie stratą, to wymuszonym uderzeniem z trudnej sytuacji. Generalnie: chodziło o jak najszybsze wyprowadzenie kontrataku. Na dzień dobry Vassiljev uruchomił Cernycha, który przegrał pojedynek z Buriciem, potem po rzucie rożnym – gola zdobył zakamuflowany i uzbrojony w maskę spawalniczą Tarasovs. Obrona Lecha? Cóż, najpierw strzał oddał niepilnowany Burliga, Linetty wybił w górę piłkę z linii, Trałka przegrał pojedynek główkowy, a Kamiński pozostał tak nieruchomy, jakby właśnie nagrywał snapa.

Reklama

I kiedy nieźle grający Lech miał odpowiedzieć, Burliga wpadł w pole karne, poczuł rękę Linettego, na podstawie czego rzucił się na murawę. Sędzia Mariusz Złotek nie miał wątpliwości, że to było zagranie na rzut karny, ale wątpliwości miał każdy. Albo inaczej: każdy był zdania, że jedenastki być nie powinno. Dlatego już w relacji LIVE zapytaliśmy, coś ty, złotko, zrobił?!

Najwięcej o bezradności Kolejorza mówi jednak druga połowa. Zadebiutował na skrzydle 17-letni Kamil Jóźwiak, ale świeża krew nie zmieniła obrazu gry. Lech znów znośnie wyglądał jedynie do linii pola karnego, a akcje uskrzydlające kończyły się bezradnym poszukiwaniem napastnika. Linetty też nie miał nikogo, do kogo mógłby posyłać prostopadłe piłki. To znaczy, na szpicy biegał Kownacki – czasem oddał jakiś strzał, przegrał masę pojedynków z postawnymi obrońcami, zazwyczaj po prostu biegał. Nawet trener Urban niespełna kwadrans przed końcem meczu doszedł do wniosku, że lepiej już zagrać bez napastnika niż z takim napastnikiem. No więc Lech, próbując do samego końca, ruszał w kierunku bramki gości, ale nikogo nie miał w „szesnastce”. A teraz przewińcie tekst w górę i spójrzcie raz jeszcze w liczby: jeden celny strzał z osiemnastu!

Zaza_Juve_Napoli (1)

Najnowsze

Piłka ręczna

Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

redakcja
2
Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

Komentarze

0 komentarzy

Loading...