Reklama

Świerczok wraca z Jamajki w towarzystwie nowego kolegi

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2016, 18:26 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeśli ktoś planował obejrzeć pierwsze pół godziny meczu w Łęcznej i później przełączyć na nieco poważniejszą (tylko pozornie!) piłkę, musiał zweryfikować plany. Podobno żyje gdzieś człowiek, którego popisy Świerczoka i spółki nie zatrzymały przy telewizorze, ale chodzą pogłoski, że uśmiecha się rzadziej niż Waldemar Fornalik. To był taki mecz, dla których wszelkie plany odkłada się na potem. Żeby tylko zdobyć władzę nad pilotem, można było dziś posunąć się do naprawdę brutalnych czynów. 

Świerczok wraca z Jamajki w towarzystwie nowego kolegi

A co najlepsze, niewiele na to wskazywało. No bo – umówmy się – myśląc o meczu Górnika z Koroną w Łęcznej spodziewamy się raczej festiwalu centrostrzałów w dyscyplinie „piłka nożna z elementami kabaretu, bilarda i rugby”. Pamiętacie jak wyglądały jesienne wyjazdy kieleckiej ekipy? Strzelenie gola, najlepiej jakiegoś z dupy, i zabijanie meczu aż do końcowego gwizdka. Tak swoją drogą – armia Brosza mocno się na wiosnę rozhulała. Z jesienną średnią 1,62 gola na mecz w spotkaniach z ich udziałem robili do tej pory za najbardziej ostrożną ekipę w całej stawce. Czytaj: za najmniej atrakcyjną, bo tak trzeba nazwać bandę, która wiąże worek z bramkami piętnastoma różnymi supłami. Spytacie, jak ta średnia wypada wiosną? 5,33 gola na mecz. Nawet suche liczby za tym przemawiają – Korona tworzy spektakle. Z piekła do nieba. Od totalnej nudy do regularnego pokazu fajerwerków. Trener Brosz wolałby pewnie wrócić do starego układu, czyli zwycięstwa jedną bramką po bezbarwnym meczu, ale my nie mamy nic przeciwko nowym regułom.

A propos powrotów (pozdrawiamy Michała Janotę): wiemy jak wróci dziś do domu Jakub Świerczok. Prawdopodobnie na rękach. To niesamowite, ale ten chłopak, który niezłe mecze przeplatał grą w chowanego zdążył przez dziewięćdziesiąt minut zrobić tyle, co normalny napastnik robi w kilka kolejek:

– uderzyć w słupek,

– poprawić poprzeczką z dwudziestego metra (po której pewnie przeklnął w myślach fakt, że nie doszła do nas jeszcze technologia goal-line, mimo że bramki raczej nie było),

Reklama

– zakręcić Pawłowskim w polu karnym (ruleta a’la Zidane) tak, że ten wyciął go chyba z zazdrości,

– wykorzystać karnego,

– wykorzystać drugiego karnego (i to Panenką),

– wykończyć akcję główką schodząc na krótki słupek jak profesor,

– rzucić Pitremu i Piesio wyzwanie pt. „czy do 60 minuty liczba udanych zagrań przekroczy numer na koszulce Bogusławskiego”,

– wywołać u Wierchowcowa myśli „może lepiej rzucić tę piłkę i wrócić do grania roli Kudłatego w Scooby Doo”,

Reklama

– i późniejszą natychmiastową pozytywną reakcję na ten pomysł, Wierchowcow powinien wylecieć z boiska co najmniej dwa razy (po karnym należała mu się czerwona, potem dusił swojego rywala, lecz sędzia – na jego nieszczęście – nie wyrzucił go z boiska),

– wywołać u Dejmka objawy choroby lokomocyjnej,

– spowodować kilkaset odcisków na dłoniach mieszkańców Lubelszczyzny (a to od bicia braw, ręce aż same składały się do oklasków).

W relacji LIVE napisaliśmy, że Jakub Świerczok grał z takim luzem, jakby poprzedni wieczór spędził w towarzystwie Snoop Dogga, ale jesteśmy wam winni małą erratę. On wyglądał, jakby wieczór ze Snoop Doggiem poprzedził tygodniem na Jamajce, miesiącem jogi, medytacji i nie do końca legalnej suplementacji. Takiego Świerczoka chcielibyśmy oglądać – pewnego siebie, głodnego futbolu, który jest w stanie na boisku posunąć się do wszystkiego. Biorąc pod uwagę liczbę sytuacji jaką sobie stworzyli Łęcznianie stworzył Świerczok – dziś Górnik wygrał jak najbardziej zasłużenie.

PS Z kategorii niemożliwe nie istnieje – dwa kluczowe podania zaliczył dziś Rymaniak (rzut z autu i laga do przodu). Czekamy na przełamanie w kolejnych kategoriach. Na start – trzy udane odbiory w jednej połowie. Potem – mecz bez nonszalanckiego podania, a na koniec – usłyszenie pod swoim adresem słowa „profesor”. Jeśli mu się to uda, będzie to „Pimp the player” w wersji extra.

piesio

Najnowsze

Ekstraklasa

Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Piotr Rzepecki
1
Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...