Rzecz się dzieje w argentyńskiej okręgówce. Poziom taki, że pewnie zęby bolą od samego patrzenia, chyba tylko Radek z Kartoflisk czułby się podrajcowany. Miejscowy Gonzalo mógłby syknąć do siedzącego obok Pablo: – Dramat ten mecz, nie? A ślepy los po chwili odpowiedziałby: – Dramat? No to za chwilę zobaczysz prawdziwy horror.
Ameryka Łacińska nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na ziemi, także dla ludzi związanych z piłką – takie sygnały dochodzą do nas już od dłuższego czasu. Dość powiedzieć, że ledwie dwa miesiące temu z ciała reprezentanta Hondurasu można było wyciągnąć 19 kul. Sama Argentyna oazą spokoju także nie jest – szacuje się, że w ostatniej dekadzie w związku z futbolem zginęło tam 90 osób. Do tego doszła kolejna ofiara. To, co się stało na prowincji Cordoby przechodzi ludzkie pojęcie.
Jeden z zawodników najadł się przed spotkaniem przysłowiowych witamin i już w dwudziestej minucie meczu nie dał sędziemu wyboru – ten musiał go wyrzucić z boiska. Piłkarz nie bardzo mógł się z tą decyzją pogodzić. Zszedł, sięgnął do swojego plecaka, który zostawił za boiskiem, wyjął z niego spluwę i… zaczął strzelać. Kulka w sędziego? Proszę bardzo. Trochę ołowiu w któregoś z rywali? Nie ma sprawy. Wszystko w trakcie meczu. Po prostu wlazł na boisko, przerwał akcję i stwierdził, że wymierzy sprawiedliwość. Szaleńcowi udało się zbiec, teraz szuka go policja
Zdjęcie wykonane przez świadka zdarzenia
48-letni Cesar Flores (sędzia) zginął na miejscu, 25-letni Walter Zarate (przeciwnik) miał nieco więcej szczęścia. Trafił do szpitala, ale jego życiu nic szczególnego nie zagraża. Wyświechtany frazes „zabić mecz” w mig nabrał nowego znaczenia.