Rok temu wymyśliliśmy sobie, że co miesiąc będziemy wybierać najlepszych piłkarzy na świecie. Konkretniej – 20 najlepszych, a poszczególnym pozycjom przypisane będą punkty. I dzięki ich zsumowaniu poznamy największego, najbardziej regularnego kozaka w całym roku, a także jego najpoważniejszych konkurentów. Nie tylko wytrwaliśmy w postanowieniu – ta zabawa chyba nigdy nam się nie znudzi – ale też… jedziemy dalej! A nawet idziemy jeszcze szerzej i modyfikujemy zasady.
Od teraz co miesiąc wyróżniać będziemy nie 20, a 50 piłkarzy. Jeśli czytaliście zeszłoroczne odsłony rankingu, zapewne doskonale wiecie, skąd wynika ta zmiana. Za każdym razem przed podaniem najlepszej dwudziestki wymienialiśmy kilkanaście nazwisk piłkarzy, którzy wprawdzie też mieli za sobą świetny miesiąc, zasługiwali na docenienie, lecz oceniliśmy ich minimalnie niżej i punktów z tego nie było. W rezultacie gość, który pięć razy zakręcił się w okolicach trzeciej dziesiątki, wypadał słabiej od tego z jednym przebłyskiem. Pewnie powiecie, że tak samo może być teraz (w odniesieniu do zawodników regularnie będących blisko pięćdziesiątki), ale cóż – od czegoś trzeba zacząć. Poza tym chodzi nam przecież o wyłapywanie najlepszych, nie ma sensu schodzić w poszukiwaniach zbyt nisko.
Będzie ciekawiej.
Może od razu uspokoimy tych wszystkich od „za długie, nie czytam”. Krótkie argumentacje znajdziecie – tak jak do tej pory – tylko przy nazwiskach najlepszej dwudziestki. Styczeń… Tak jak w zeszłym roku trochę pokrzywdzeni są piłkarze Ekstraklasy, którzy jeszcze szykują formę na wiosnę najlepsi z Bundesligi. Za nami dopiero dwie kolejki po przerwie, ciężko było się przebić. W zasadzie udało się tylko jednemu graczowi (odegrał absolutnie kluczową rolę w obu meczach – wyczyn warty docenienia), ale spokojnie – z czasem wszystko się wyrówna. Kto zyskał? Bardzo mocna (mocniejsza niż zazwyczaj) jest w tym miesiącu reprezentacja Serie A, a w szczególności dwóch klubów, które regularnie miażdżyły przeciwników. Najwięcej grano w Hiszpanii – przynajmniej w tych drużynach, które nie odpadły z Pucharu Króla – to też ma swoje odzwierciedlenie. Siłą rzeczy również przedstawiciele ligi portugalskiej mieli nieco szerzej uchylone drzwi do zestawienia. Ale oczywiście nie skreślaliśmy nikogo.
Dobra, nazwiska. Zaczynamy od miejsc 50-21.
Jeszcze nie wspomnieliśmy, jak to wygląda punktowo. No więc tak – Khedira za styczeń ma jedno oczko, Vuković – dwa, van Aanholt – trzy… I tak dalej, aż do wyczerpania zapasów. Pora zająć się tymi, którzy zgarnęli większą pulę, włącznie z tym, który za początek roku przytulił pięćdziesiątkę.
Trochę nam ten „nowy Laudrup” sprzeciętniał. Gdy w wieku 21 lat – z ponad setką spotkań w klubie i wieloma w reprezentacji – opuszczał Ajax, wydawało się, że szybko zrobi karierę przy tzw. „stole dla dorosłych”. Już dawno przestał uchodzić za cudowne dziecko, ale cudownym piłkarzem się raczej nie stał. Oczywiście tylko wariat stawiałby krzyżyk na 23-latku. My się na to na pewno nie porwiemy – tym bardziej, że za Eriksenem bardzo dobry czas. Mamy już luty, a Tottenham ciągle jest w grze o mistrzostwo, bo w końcu jest tam kilku piłkarzy, którzy mogą pociągnąć zespół. Kane, Alli, Dembele, ostatnio rozhulał Chadli, wcześniej momenty miewał Lamela, ale oczywiście nie w tym rzecz, abyśmy teraz wszystkich wymienili. Chodzi o to, że takim chyba najwydatniej pracującym motorem w styczniu był właśnie Duńczyk. Jego rola może czasami przechodzić niezauważona, bo to typ piłkarza, który nie nastuka 10 bramek i asyst w miesiąc, ale jego wpływ na to, jak pieją Koguty jest nie do podważenia.
Już grudzień był w jego wykonaniu świetny. Villarreal wygrywał wszystkie mecze, a to przecież doświadczony Hiszpan (już 350 meczów w barwach Żółtej Łodzi Podwodnej!) jest tam boiskowym szefem. W styczniu jego drużyna podzieliła się punktami z Betisem i Espanyolem, ale on z tonu nie spuścił. A jeśli już, to minimalnie – ciągle mówimy o klasie światowej. Destrukcja, kreacja, wszystko. Włącznie z bramkami – strzelanie nie należy do jego głównych obowiązków, a zapakował trzy gole (dwa z karnych), które pozwoliły wygrać z Deportivo i Granadą. Jeszcze kilka tygodni na takim poziomie i hiszpańskie media będą głośno krzyczeć o jego powrocie do kadry, w której ostatni raz wystąpił w listopadzie 2014.
Bramkarz miesiąca. Zmagania pucharowe go nie dotyczą, ale i tak solidnie musiał się napracować na ten tytuł. Piłkarze Espanyolu tylko raz kopnęli piłkę w światło jego bramki, ale pozostali rywale próbowali znacznie częściej. Dwa razy skapitulował, ale swoje wyciągnął. Oaza spokoju. No i ten wygrany – trochę szczęśliwie – pojedynek z Griezmannem! Kto wie, czy to nie interwencja na wagę mistrzostwa…
Niedawno został wybrany najlepszym zawodnikiem grudnia Ligi NOS, a już śmiało może na półce szykować miejsce na statuetkę za styczeń. Portugalczycy zapewne odetchnęli z ulgą, że w trakcie okienka nie wyjął go z ich ligi żaden z angielskich klubów – jeśli wierzyć doniesieniom, przymierzało go pięć drużyn, a najbardziej zdeterminowane było Crystal Palace. Ale kupiony 2,5 rok temu z Algierii za 300 tysięcy euro (kosztował mniej niż Thomalla!) Slimani prowadzi Sporting do pierwszego od 14 lat mistrzostwa Portugalii. Ma misję do dokończenia. W styczniu przede wszystkim pognębił dwoma bramkami FC Porto, to samo zrobił z Vitorią Setubal, a z Bragą w samej końcówce meczu wcisnął bramkę na 3-2. Ma 27 lat. Jeśli zaraz nie rzucą się na niego jacyś Chińczycy, powinno być o nim jeszcze bardzo głośno na kontynencie.
Konsekwentnie robi różnicę. Jeśli Jan Oblak – na co powoli się zanosi – zgarnie po sezonie Trofeo Zamora, to powinien zabrać Urugwajczyka na jakąś kolację i nie szczędzić na niej grosza. Skała. Oczywiście na jego niekorzyść działa czerwona kartka w meczu na Camp Nou, ale nie może nam to zbytnio przesłonić świetnej gry we wcześniejszych spotkaniach, po których Atletico zameldowało się nawet na fotelu lidera. Trzeba mieć tzw. dzień konia (jak Celta w rewanżu w Pucharze Króla), by sforsować zasieki ekipy Cholo, za które na boisku odpowiada głównie właśnie Godin.
Kolejny gracz Napoli, ale jeszcze nie ostatni w zestawieniu. Aż trudno w to uwierzyć, ale cały dorobek ligowy Hiszpana w tym sezonie (3 gole i 6 asyst – stan na 1.02) pochodzi ze stycznia! Od sierpnia do końca grudnia wystąpił we wszystkich 17 meczach Serie A i nic, nie zaliczył nawet głupiej asysty. Żadnej! Mimo wszystko miejsca w składzie nie stracił (broniły go występy w Lidze Europy) i w końcu niesamowicie się rozhulał. Ważny tryb ofensywnej machiny Napoli, które powalczy w tym sezonie o Scudetto.
Poza boiskiem nieustannie wzbudza kontrowersje – Javier Clemente nazwał go ostatnio przy okazji derbów Barcelony chuliganem, który zapomina o tym, że jest przede wszystkim piłkarzem – ale gdy pojawia się na zielonej murawie wszystko znika, widać dużą klasę. Ostatnio praktycznie nie do przejścia, co przy kiksach innych obrońców (np. Vermaelena) musi kibiców Barcy szczególnie cieszyć. Do tego dorzucił dwie bramki w Pucharze Króla, a mogło być tego jeszcze więcej, jest w strzeleckiej formie.
Nuda z ligi francuskiej – PSG wśród drużyn jest kilka pięter wyżej od pozostałych ekip, a Zlatan góruje w ten sposób nad innymi piłkarzami. Zgoda, pewnie w tym przypadku przepaść jest trochę mniejsza, ale jednak wciąż zauważalna. Można na niego liczyć w meczach przeciwko poważnym przeciwnikom, ale też w tych przeciwko niepoważnym. Na początku roku PSG niespodziewanie męczyło się w Pucharze Francji z ES Wasquehal, ale do kompromitacji nie dopuścił właśnie Szwed. A propos jego kraju – w jednym z tamtejszych plebiscytów na sportowca roku zajął dopiero trzecie miejsce, choć kadrę na Euro wniósł na plecach. Już stara się udowodnić, że ktoś walnął babola.
Już teraz, na przełomie stycznia i lutego, dorównał niektórym z poprzednich królów strzelców Serie A. 23 gole w 23 meczach – powoli może przymierzać się do korony, bo nad głównymi konkurentami (Bacca, Dybala, Eder) ma aż 11 bramek przewagi. Ale gdy ktoś odstawia konkurencję w takim tempie, to naturalne jest, że zaczyna się mówić o historycznych rekordach. Nie inaczej jest w przypadku Higuaina – chodzi o pobicie mocno zakurzonego wyniku: w sezonie 1949/50 Gunnar Nordahl strzelił rekordowe 35 bramek. Jeśli Argentyńczyk utrzyma dotychczasowe tempo, historycy i statystycy będą musieli dokonać korekty w swoich księgach.
Wrócił stary, dobry Rooney? Na pewno nie odważymy się napisać, że jest już z powrotem na dobre, ale trzeba przyznać, że styczeń w jego wykonaniu to wyraźne nawiązanie do najlepszych czasów. Nawet jego najwięksi prześmiewcy muszą dostrzegać ten blask. Wystrzelił w ważnym momencie, jego gole dają punkty i awanse. W ważnym przede wszystkim dla van Gaala, bo chyba zbytnio nie ryzykujemy, stawiając tezę, że bez trafień Anglika menedżer mógłby być już na bezrobociu. Jakkolwiek patrzeć – wielka postać, znacząca karta w najnowszej historii futbolu, a takim zawsze kibicujemy. Tak więc niech to trwa jak najdłużej.
Tak, tak – znów gość z Napoli. Wybaczcie, ale nie możemy wyjść z podziwu dla gry tej drużyny w ostatnich tygodniach. Sztos. Hamsik oczywiście nie strzela tylu goli co Higuain, zanotował też mniej asyst niż Insigne czy Callejon, ale nabijanie tych statystyk przez na wskroś ofensywnych graczy nie byłoby możliwe bez świetnych zagrań Słowaka. Kluczowa postać. Jakieś dowody na jego klasę? A niech będzie chociażby to – na pięć styczniowych kolejek w najlepszej jedenastce danej serii gier lądował aż cztery razy.
Dostarczyciel magii. Nie był w styczniu postacią pierwszoplanową Barcy, ale odegrał ważną rolę, swoje zrobił. Wpływ poważnych pozaboiskowych tarapatów na jego formę chyba jest troszeczkę wyolbrzymiany. Na długo zapamiętamy obrazki, na których bawi się w kotka i myszkę z kilkoma Baskami z Athletiku Bilbao. OK, nie jest to takie pewne, bo – co pokazał pierwszy lutowy mecz z Valencią – Neymar zabawia się dalej. Repertuar zagrań jest ciągle poszerzany.
Cóż, stale udowadnia, że większe oklaski należą się jemu, a nie 3 lata starszemu Giorgio Chielliniemu. Oczywiście obaj to top topów, ale chyba Bonucciego trzeba traktować teraz jak szefa defensywy. A ta straciła przez miesiąc ledwie jedną bramkę (wbił ją Antonio Cassano z Sampdorii), mierząc się m.in. z Romą, Lazio i Interem! Sam Bonucci notuje zawrotne liczby w obronie, w dodatku dorzuca do tego coś ekstra w ofensywie przy stałych fragmentach gry. Czego chcieć więcej?
Złośliwi powiedzą, że na powyższym pasku powinniśmy dodać jeszcze jedną statystykę, a mianowicie: liczba bezsensownych odchyłów. Oczywiście wyładowywanie złości na przeciwnikach nie przystoi zawodnikowi tej klasy, ale styczniowego Ronaldo zapamiętamy też z pozytywnych rzeczy. Jak ośmieszył obrońców Espanyolu i huknął nie do obrony, albo wpakował dwie sztuki Sportingowi Gijon. Tak, zdecydowanie bardziej wolimy, gdy wyżywa się na rywalach właśnie w ten sposób.
Gdy wychodzą mu takie mecze jak ten Athletikiem Bilbao w lidze lub wczoraj z Valencią w Pucharze Króla – nie ma co zbierać, z przeciwników zostaje miazga. Ale oczywiście rozsmarowanie graczy Neville’a zaliczamy do lutego, więc sprawdźmy, za co jeszcze możemy go pochwalić w kontekście stycznia. Z Atletico Madryt dał zwycięstwo, przebijając się w swoim stylu przez solidną defensywę rywala. Z Malagą dograł piłkę, którą Munir zamienił na gola, z Granadą dwie, a gdy już odcierpiał karę w Pucharze, dobił Basków. Zawsze można wykorzystać większy procent sytuacji, coś zrobić lepiej, ale nie ma co się czepiać. Wyśmienity miesiąc.
Niedługo zapewne zakręci się w okolicach transferowego rekordu, ale na razie znów podsyca ogień, który sprawia, że jest jednym z najgorętszych nazwisk na rynku. W duecie z Dybalą – który oczywiście jeszcze się pojawi w rankingu – wygląda wręcz genialnie. Panowie świetnie rozumieją się zarówno na boisku, jak i poza nim – ta dwójka może dać jeszcze sporo radości Juve. Ich piękna klepka błyskawicznie rozeszła się po sieci. A co do samego Pogby – najbardziej urzeka nas chyba boiskową bezczelnością. Dryblingi, w trakcie których mija rywali jakby od niechcenia, bomby z dystansu, śmiałe podania. Gdy jest w gazie, patrzy się na to z przyjemnością. A w styczniu z pewnością był.
– Sprawia, że każdy członek drużyny jest lepszy – tak wypowiada się o nim Zinedine Zidane i – po pierwsze – zdecydowanie ma rację, a – po drugie – trzeba przyznać, że współpraca z rodakiem to najlepsze, co mogło się Benzemie teraz przytrafić. Nowy trener go wspiera, również w staraniach o powrót do kadry. Oj, ciężko będzie Francuzom się oprzeć, nie postawilibyśmy grosza, że podtrzymają dyskwalifikację dla swojego najlepsza napastnika. Gra jak natchniony. Strzela w każdym meczu i są to ważne gole. Przed sezonem Benitez mówił, że wymaga od niego 25 bramek. Spokojnie powinien zrealizować cel postawiony przez byłego trenera. I to pewnie ze sporą górką.
Kłopoty zdrowotne już poza nim, więc wziął się za odrabianie strat w wyścigu o koronę króla strzelców. Nie ma zamiaru oddawać jej Vardy’emu lub pozostałym pretendentom. Pięć goli w lidze i dwa w pucharach, a znając jego możliwości – to dopiero początek gonitwy. W sumie jeśli znów trafi mu się taki mecz jak z Newcastle, stratę do Anglika odrobi w 90 minut. Na pewno go na to stać. Nie pozostawia wątpliwości co do tego, kto jest najważniejszym graczem Manchesteru City.
Zwycięzca poprzedniej edycji naszej zabawy, rok zaczął od jasnego komunikatu: „chcę obronić tytuł”. Jeśli chodzi o same liczby, konkurencję z najlepszych europejskich lig przebił. Jest skuteczny aż do bólu. Potwierdzić mogą to przede wszystkim zawodnicy Granady i Espanyolu (po meczu w Pucharze Króla), ale praktycznie każdy ze styczniowych przeciwników odczuł to na własnej skórze. Zero litości. Wyżej oceniliśmy za styczeń tylko jednego gracza…
… a mianowicie jego młodszego kolegę z Argentyny. Paulo Dybala. Poznaliśmy go w zasadzie przy okazji plotek o zainteresowaniu naszej reprezentacji jego usługami, ale nie spodziewaliśmy się, że jego talent wybuchnie z takim hukiem. Oczywiście to nic nie zmienia w naszej ocenie tamtej sytuacji, zresztą mniejsza z tym – Dybala od razu grzecznie podziękował za zainteresowanie i powiedział, że ma inne plany. Jakie? Miejsce w ataku kadry obok Messiego. I trzeba przyznać, że nie jest to chyba odległa wizja. Szybko stał się kluczową postacią Juventusu, prowadzi zespół do historycznej serii zwycięstw. Wskazanie najlepszego gracza Serie A, to dziś w dużej mierze wybór pomiędzy nim a Higuainem. Oczywiście możecie mieć inne kandydatury, ale dla nas – i to nie tylko we Włoszech, ale i na całym świecie – piłkarzem, który najlepiej zaczął rok, jest własnie Dybala. Ma wszystko, może być wielki.
***
Nie podajemy wam na razie klasyfikacji generalnej, doskonale wiecie, jak ona wygląda. Dybala – 50 punktów, Messi – 49, Aguero – 48 i tak dalej. Wracamy na początku marca.
Przygotował MATEUSZ ROKUSZEWSKI