Reklama

Dzisiaj obudziliśmy się w nowej Polsce – oczy otworzył nam Jean Barrientos

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 lutego 2016, 19:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Możecie nie pamiętać, ale jeszcze w ubiegłym sezonie Ekstraklasy w Wiśle był Urugwajczyk, Jean Barrientos. Statysta, szrot jakich wielu przed i po nim. Strzelił jedną ładną bramkę i tyle. Jednak mała ciekawostka o tym piłkarzu nam umknęła – gość ma specyficzne hobby. Jest bajkopisarzem.

Dzisiaj obudziliśmy się w nowej Polsce – oczy otworzył nam Jean Barrientos

Barrientos co prawda jest na początku swojej kariery pisarskiej, ale już teraz przejawia olbrzymi talent, szczególnie w dziedzinie kreowania alternatywnych wersji historii. Gdy już naziści wygrali wojnę, a JFK zginął w wypadku samochodowym, Jean zabrał się za redagowanie swoich losów. Zaczął od rozdziału krakowskiego, w którym opisuje swoje przygody w fikcyjnym mieście Kraków, powstałym po trzeciej wojnie światowej na zgliszczach starej stolicy polskich królów. – O godz. 17 jest już ciemno, a na ulicach nie ma żywej duszy – kreuje wizję miasta Urugwajczyk w wywiadzie dla lanueva.com. Na szczęście Jean nie zdradza w tym krótkim wywiadzie szczegółów powieści, ale domyślamy się, że po tych ciemnych ulicach przemykają cicho szabrownicy walczący o jedzenie i czystą wodę, największy skarb w zniszczonym atomowymi pociskami kraju. Istnieje jeszcze opcja, że Barrientos pomylił Kraków z wsią Krąków w województwie łódzkim, gdzie istotnie, 200 mieszkańców raczej unika całonocnych melanży.

Dalej Jean przyznaje, że jego forma nie była najwyższa, rezygnując w tym fragmencie z fantazjowania. Nie prezentowałem się dobrze, bo trudno się tam zaadaptować do języka, klimatu i zwyczajów. Sytuacja ciężka do przewidzenia – w końcu facet, który wcześniej grał tylko w Portugalii i ojczyźnie, nie może wymarzyć sobie lepszego miejsca do życia niż mroźny kraj w środku Europy, gdzie – niesłychane – zimą jest zimno. A do tego ten szok kulturowy… Witamy się uściskiem dłoni, zdejmujemy buty po przyjściu w gości. Zdecydowanie przeszkadza to w zdobywaniu bramek i doprawdy trudno się dziwić, że Barrientos zdołał wcisnąć tylko jednego gola w szesnastu meczach ligowych?

Na końcu rozmowy, perła w koronie.  – Przebiegłem prawie pół boiska, po drodze kilka razy dotykając piłki. Potem wbiegłem w pole karne i pokonałem bramkarza. To była piękna bramka, najlepsza w historii polskiej piłki. Był pokazywany wszędzie, milion razy. Jeśli to był najlepszy gol w historii, proszę sobie wyobrazić, co to za liga.

Przypomnijmy sobie ten rajd Barrientosa, który kilka razy dotykał piłki.

Reklama

Jasne – bramka z Lechią, w Gdańsku, była ładna. Może nawet zajebista, ale najpiękniejsza w historii polskiej piłki? Zresztą główną robotę zrobili inni, a potem Barrientos trochę pokombinował – przyjmując piłkę, nie bardzo wiedział co zrobić – uderzył piętą i wpadło. Wyszło świetnie, ale naprawdę nikt wcześniej, nikt później nie strzelił lepiej? Jeden Grzelczak ma ze dwa efektowniejsze trafienia. Paradoksalnie – o najlepszej bramce zespołowej pisał po tym meczu… brytyjski Mirror. Jeśli jednak w tytule dodano “best team goal” to przechwałki Barrientosa brzmią jeszcze efektowniej niż wizja Krakowa zamierającego o 17.00.

Na koniec jeszcze Barrientos rozbrajająco wypala: skoro ja strzeliłem najlepszą bramkę, to co to za liga.

Taka liga, która Jeana przeżuła i wypluła. Żadna strata dla Ekstraklasy, za to potężny zysk dla światowej literatury. Liczymy, że Barrientos jeszcze niejedną historią nas zaskoczy.

Paweł Paczul

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...