Reklama

Kiedyś miał zastąpić Diego Costę, dziś… Denisa Thomallę. Nicki Bille Nielsen, gniewny snajper.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 stycznia 2016, 16:07 • 7 min czytania 0 komentarzy

Po imponującym początku okienka w wykonaniu polskich klubów, ostatnio mieliśmy lekki zastój w poważnych interesach. Jednak dziś znów wypada użyć legendarnego już hasła: liga będzie ciekawsza. W stolicy Wielkopolski odnotowaliśmy właśnie koniec nerwowego obgryzania paznokci, bo Lech Poznań będzie miał długo wyczekiwanego napastnika. Klub przed chwilą ogłosił, że dogadał się z nowym piłkarzem (ma podpisać 2,5 letni kontrakt z opcją przedłużenia na rok), zostały jeszcze testy medyczne, które w 99% przypadków są formalnością, tak więc uznaliśmy, że najwyższa pora poznać człowieka. Gość, który ma wyleczyć kibiców z traumy pt. „Denis Thomalla”, nazywa się Nicki Bille Nielsen, ma 27 lat, i jest Duńczykiem, który nie tak dawno otarł się nawet o tamtejszą reprezentację. Optymistyczny początek opowieści, prawda? No to słuchajcie dalej. 

Kiedyś miał zastąpić Diego Costę, dziś… Denisa Thomallę. Nicki Bille Nielsen, gniewny snajper.

Przeanalizowanie dotychczasowych dokonań piłkarskich i życiowych Nickiego, zmusza nas do następujących wniosków. Duńczyk NIE gwarantuje, że:

1. Będzie napastnikiem Lecha na długie lata.
2. Będzie strzelał bardzo wiele bramek.

Za to gwarantuje, że:

1. Wniesie do ligi sporo kolorytu.

Reklama

Domyślamy, że kibice Kolejorza nie są zachwyceni, widząc to krótkie podsumowanie, bo jakkolwiek patrzeć – spełnienie dwóch pierwszych punktów byłoby pożądane przy ściąganiu nowego napastnika. Ale musimy to jeszcze raz podkreślić – to analiza jego dokonań, a nie futurologia. Zresztą Nielsen nie ma opinii słabego piłkarza, w naszych realiach powinien raczej nawet uchodzić za kozaka. Ma opinię piłkarza specyficznego, na którą bardzo solidnie zapracował.

W 2010 roku został królem strzelców prestiżowego turnieju młodzieżowego w Tulonie. Za sobą miał też bardzo udany sezon w barwach duńskiego FC Nordsjaelland (33 mecze, 8 goli i 5 asyst w lidze, a do tego 8 goli i 3 asysty w Pucharze Danii), co zaowocowało przeprowadzką – za blisko 2 miliony euro – do Villarrealu, w którym występowali wtedy m.in. Joan Capdevila, Carlos Marchena, Marcos Senna, Santi Cazorla. Duża piłka.

Nicki-Bille2

Jednak mówienie, że właśnie wtedy jego kariera nabrała rozpędu nie do końca jest na miejscu, bo młody chłopak jeden wyjazd z ojczyzny miał już za sobą. Jako nastolatek trafił na testy do Newcastle United i Portsmouth. Do podpisania kontraktu na Wyspach nie doszło, ale i tak za chwilę wyfrunął do silnej ligi. Wylądował w Serie A, a dokładniej w Regginie Calcio pod okiem Waltera Mazzarriego. Zaczęło się całkiem sympatycznie, bo strzelił gola Chievo w Pucharze Włoch, ale skończyło się na ogonach w siedmiu meczach ligowych. Oczywiście ciągle nie było to najgorsze położenie dla tak młodego chłopaka – gołowąsy wyjeżdżający z Polski zazwyczaj nie mogą przecież liczyć na takie luksusy. Problem pojawił się wtedy, gdy Nicki miał udowodnić swoją przydatność do zespołu w niższych ligach na wypożyczeniach. Nie udało się w A.S. Martina Franca i Lucchese Libertas. Kiedy w jednym z meczów podniósł rękę na arbitra, stało się jasne, że jego włoska przygoda zaraz dobiegnie końca.

Tym samym po raz pierwszy nie podbił poważnej ligi. Możecie zapamiętać to zdanie, bo jeszcze w tym tekście wróci i to nie raz.

Podejście numer dwa: Hiszpania. W przypadku ówczesnego Villarrealu już samo przebicie się do składu trzeba by rozpatrywać w kategoriach wielkiego sukcesu, wszak w klubie byli i strzelali:

Reklama

– Giuseppe Rossi – w sezonie 2010/11: 56 meczów, 32 gole i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach
– Nilmar – 44 mecze, 18 goli i 5 asyst
– Marco Ruben – 47 meczów, 11 goli i 8 asyst
– Jozy Altidore – 14 meczów, 2 gole

Nielsen jako strzelba numer pięć doczekał się jedynie debiutu w La Liga (kwadrans z Levante), a na co dzień swoje umiejętności musiał sprzedawać w rezerwach w Segunda Division. 5 goli w 33 meczach meczach nie mogło być jednak przepustką do składu drużyny, która dochodziła wtedy do półfinału Ligi Europy. Ale 11 goli w 37 meczach – właśnie tyle wpakował, będąc na wypożyczeniu w Elche na zapleczu La Liga – dało mu angaż w klubie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie w Villarreal, ale w Rayo Vallecano (kolejne wypożyczenie). Miał być następcą Diego Costy, który wrócił do Atletico, ale dość szybko, bo po 9 meczach bez gola  uznano, że ten pomysł nie wypalił. Wypożyczenie skrócono, a Nielsen trafił za blisko 700 tysięcy euro do Rosenborgu Trondheim. Nie była to już tak solidna drużyna jak kiedyś, ale napastnik po raz kolejny pokazał, że ma w sobie coś, co potrafi zainteresować silniejsze kluby.

1322136055_extras_mosaico_noticia_1_g_0Zgadnijcie, kto zdecydował się na „jaskółkę”…

50 spotkań, 24 gole i 10 asysty w Norwegii. Ten bardzo przyzwoity bilans jest trochę mylący, bo jego spora część jest efektem starć z kompletnymi ogórkami w krajowym pucharze, którym snajper nie okazywał litości – Lech miewa z takimi problemy, przyda się! – ale na transfer do silniejszej ligi i powołanie do reprezentacji (3 mecze, 1 gol w narodowych barwach) wystarczył .

Do trzech razy razy sztuka. Były Włochy, była Hiszpania, przyszła pora na Francję. Evian zapłaciło za niego 2 miliony. Trzecie podejście do poważnej piłki, trzecie spalone (1 gol w 19 ligowych meczach), co oznacza, że o następne pewnie będzie ciężko. Stąd przenosiny duńskiego Esbjergu. Tam przez pół roku strzelił 5 goli i zaliczył 2 asysty, ale drużyna nie radzi sobie najlepiej (przedostatnie miejsce w tabeli), więc Nickiemu zamarzyła się kolejna przeprowadzka.

Dobra, wybaczcie chronologię, ale ta krótka podróż w czasie była przecież konieczna, by uzasadnić nasze wnioski postawione na wstępie. Tak więc podsumujmy.

1. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Nicki Bille Nielsen nie będzie napastnikiem Lecha na długie lata, bo jego piłkarskie CV wygląda tak:

nicki

Lech będzie jego 12. klubem w zawodowej karierze. Źródło: transfermarkt.pl

2. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Nicki Bille Nielsen nie będzie strzelał bardzo wielu bramek, bo w całej karierze klubowej zdobył ich 66 w 242 meczach. Przy czym należy pamiętać o mocnym podreperowaniu bilansu w starciach ze słabiakami pucharze – biorąc pod uwagę tylko rozgrywki ligowe bramek ma ledwie 43 w 209 meczach. Tylko raz udało mu się przeskoczyć granicę 10 goli w sezonie ligowym (Elche).

A co do kolorytu, to już sama wizyta na Instagramie piłkarza wystarcza, by stwierdzić, że gość prowadzi barwne życie. Znajdziemy tam praktycznie wszystko – od zdjęć, na których przebrany jest za krowę, przez fotki z imprez, po takie, na których chwali się tatuażami czy oryginalną stylówką. Oczywiście nie ma w tym nic złego, nie cierpimy na nadmiar takich postaci w Ekstraklasie. Żywiołowa reakcja po zdobyciu wyrównującej bramki  w ostatniej minucie, zakończona spożyciem niewielkiej ilości napoju wyskokowego też pokazuje, że stać go na wyjście poza ramy.

Gorzej kiedy wychodzi poza ramy obowiązującego prawa, a i takie epizody mu się zdarzały. A to został zatrzymany przez policję za udział w bójce w pubie, a to tak hucznie świętował Wielkanoc, że w drodze powrotnej do domu parkometry i rowery przeszkadzały mu do tego stopnia, że wziął się za ich demolowanie. Gdy funkcjonariusze policji starali się go trochę uspokoić, też nie poddał się bez walki. W czasie szamotaniny Nielsen miał nawet ugryźć jednego z mundurowych. Krótką wymianę ciosów zakończyć miało dopiero użycie gazu pieprzowego, oczywiście przez stróża prawa. To nie przelewki, bo za agresję wobec policjanta groziło mu nawet 8 lat pierdla. Ostatecznie rozeszło się po kościach. Rosenborg zawiesił piłkarza na jakiś czas, lecz szybko przywrócił do drużyny i:

a) wlepił mu całkowity zakaz picia alkoholu na czas nieokreślony (jedyny taki przypadek w prawie 100-letniej historii klubu),
b) nakazał pracować społecznie na rzecz miasta i klubu,
c) wysłał go na sesje do psychiatry, na których miał dowiedzieć się, jak panować nad gniewem.


A propos gniewu…

Z kolei ze strony sądu usłyszał następujący wyrok – 60 dni więzienia w zawieszeniu i 80 godzin prac społecznych. Przyznacie chyba, że trochę niepokojące jest to, że te przykre sceny są dość świeże, w żaden sposób nie można ich wrzucić do szuflady z błędami młodości.

Dodajmy do tego fakt, że skauting Lecha nie miał ostatnio najlepszej serii, jeśli chodzi o ocenę piłkarzy pod względem charakterologicznym – Keita czy Thomalla to najlepsze przykłady – co wzmaga nasze wątpliwości co do transferu duńskiego ananasa. Jeśli  to wypali, Nielsen będzie strzelał i nie wywinie żadnego numeru, będziemy chyba mogli mówić o przełamaniu sezonu.

MR

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...