Wczorajsza Wielka Gala Weszło tylko utwierdziła nas w tym, o czym wszyscy od dawna wiedzieliśmy – Szymon Marciniak odjechał poziomem od reszty arbitrów na dwie długości. Od piłkarzy otrzymał 145 głosów na… 160 możliwych. Prawdziwa masakra konkurencji. Czy to źle świadczy o jego kolegach po fachu? Nie, wcale, bo oni też nie są gośćmi z pierwszej łapanki. Na wczorajszej Gali o Szymonie Marciniaku i nie tylko wypowiedzieli się Tomasz Musiał (drugi najlepszy sędzia jesieni) i Paweł Raczkowski (trzeci).
Zaskoczyło cię to drugie miejsce czy spodziewałeś się, że Szymon Marciniak aktualnie jest nie do ugryzienia?
TOMASZ MUSIAŁ: Znam swoje miejsce w szeregu. Szymon jest zdecydowanym „number one”, ale systematycznie będziemy się starali, żeby jego pozycja – w dobrym tego słowa znaczeniu – była zagrożona. Szymon przerasta naszą ligę. Jego zwycięstwo nie ma prawa zaskakiwać.
Drugie miejsce odzwierciedla twoją dyspozycję z jesieni?
Ta runda na pewno była lepsza niż poprzednia, ale nie uważam, żebym zasłużył na drugie miejsce. Jest kilku arbitrów, którzy sędziowali lepiej. Cóż, mogę się cieszyć, że mój wysiłek został doceniony. Na pewno nie będę z tego powodu płakał. Wręcz przeciwnie – jestem dumny i serdecznie dziękuję tym zawodnikom, którzy oddali na mnie głosy.
Czego ci brakuje, żeby osiągnąć poziom Marciniaka i być bardziej docenianym w Europie?
Muszę poprawić prawie wszystko. Szymon ma niesamowitą „czutkę”. To coś wrodzonego, ale u niego jest na nieprawdopodobnym poziomie. Czuje grę, przewiduje, co się może wydarzyć. Czasem na nos potrafi świetnie ocenić sytuację. Procentuje też jego doświadczenie i niesamowity spokój. U mnie to pewnie przyjdzie z biegiem lat, ale jeżeli miałbym wskazać najważniejszą cechę u Szymona, to byłby właśnie ten szósty zmysł.
Jest pan usatysfakcjonowany trzecim miejscem czy może lekko rozczarowany?
PAWEŁ RACZKOWSKI: Pudło to zawsze pudło! Tym bardziej w tak zacnym gronie. Piękna sprawa. Jestem bardzo zadowolony.
Zadaliśmy to pytanie Musiałowi, zadamy i panu – czego brakuje Pawłowi Raczkowskiemu, żeby osiągnąć poziom Szymona Marciniaka?
Dwóch lat. Taka jest różnica między nami w byciu sędzią międzynarodowym. Szymon jest ode mnie trzy lata starszy, został międzynarodowym dwa lata wcześniej – w tym upatruję głównej różnicy. Niewiele osób bierze to pod uwagę. Tomek Musiał został międzynarodowym rok po mnie, ale właśnie to doświadczenie na arenie międzynarodowej jest najważniejsze. Prowadziłem w tym roku finał Mistrzostw Europy U-17 w Bułgarii, rok później Szymon miał finał U-21. Idę w dobrym kierunku i gonię Szymona. Jestem na jak najlepszej drodze, żeby – mówiąc realnie – bić się o elitę. Awansowałem do pierwszej grupy, ale na to trzeba doświadczenia. Trzeba pojeździć na jeszcze więcej meczów Ligi Europy czy za chwilę Ligi Mistrzów. Nawet przebywanie za bramką i asystowanie Szymonowi stanowi wielkie doświadczenie, choć oczywiście to nie jest to samo co bieganie po środku.
Musiał twierdzi, że Marciniak ma szósty zmysł.
Każdy z nas ma jakiś naturalny dar. Jesteśmy różni, ale Tomek na przykład ma coś takiego, że piłkarze lubią, gdy sędziuje. Szymon dziś znalazł się na świeczniku, na pewno ma specjalną umiejętność, ale myślę, że każdy arbiter po części ma coś takiego, tylko musi to znaleźć. Każdy jednak powinien być sobą. Można kogoś podpatrywać, ale nie można chcieć być Marciniakiem, Musiałem czy Raczkowskim. Sami zawsze obserwowaliśmy Collinę, Friska czy Mejuta Gonzaleza, czerpaliśmy od nich, ale pracowaliśmy nad własnym stylem.
Podsumowując – na następnym dużym turnieju można się spodziewać większej liczby polskich sędziów?
Miejmy nadzieję. Tylko praca powoduje, że idziemy do góry. Szczerze? Można patrzeć z uznaniem na pracę, jaką wykonaliśmy z Szymonem i Tomkiem przez ostatnie dwa lata. To nie jest wypadkowa wyłącznie szczęścia czy umiejętności, które wyssał z mlekiem matki. To olbrzymia, ciężka praca. Z nami jest jak z piłkarzami – mogą mieć umiejętności, ale jeżeli nad nimi nie pracują, to koniec jest tragiczny.
Fot. FotoPyk