Reklama

Jesienne oczko czyli testykle, piramidy, Gallux show i wiszące nerwy

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2015, 12:24 • 10 min czytania 0 komentarzy

Ufff… – stęknęły ligowe murawy po ostatniej jesiennej kolejce. Wreszcie będą mogły odpocząć, podleczyć podeptane źdźbła, wyryte koleiny, wydeptane transzeje i wytrałkowane „łysinki”. Odetchnęli piłkarze którzy dziś mogli pospać do dziesiątej, odetchnęli trenerzy (a przynajmniej większość z nich), odetchnęli dziennikarze, reporterzy, sędziowie główni i boczni, kamerzyści, statystycy i bezimienni budowniczowie metra. – Optymistycznie podchodzimy do tej przerwy świątecznej – powiedział Damian Dąbrowski.

Jesienne oczko czyli testykle, piramidy, Gallux show i wiszące nerwy

My też.

ZAGŁĘBIE LUBIN – GÓRNIK ZABRZE 2:4

5:2, 3:2, 4:2…

Fatalna obrona, fatalna – mruczał pesymista

Reklama

Ale za to w ofensywie miodzio – cieszył się optymista.

Realista nic nie mówił. Liczył punkty potrzebne do utrzymania…. I zaczynał być optymistą.

Kopacz! – wrzasnął komentator.

Piłkarz – oburzył się kibic w kaszkiecie

Pan Kopacz! – sprostował równocześnie kibic w narciarce.

Pan Piłkarz Kopacz – pogodził ich wiwatujący sztygar.

Reklama

WISŁA KRAKÓW – POGOŃ SZCZECIN 0:1

Dawno, dawno temu była sobie wielka, piękna i bogata Wisła z ambicjami, że jak cię mogę.
Minęło trzysta strzałów znikąd i dwieście szesnaście rozczarowań…

TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA – RUCH CHORZÓW 0:1

Auć! – powiedziały trybuny w 50. minucie.

Przypominam, że strzał w słupek to strzał niecelny – powiedziały przepisy.

Ja wam, kurna, dam niecelny… – jęknął detal Andrzeja Witana, po czym spuchł i zsiniał.

Mać! – powiedziały trybuny w minucie 61.

Poza tym trybuny ziewały i zerkały zdziwionym wzrokiem na dwóch facetów w błękitnych garniturach w stylu wczesnego Gallux Show. Którzy dobrze, że byli, bo ileż można patrzeć na migoczące światełka?

GÓRNIK ŁĘCZNA – LECHIA GDAŃSK 3:1

Górnik, którzy zwykle szybko traci, tym razem szybko zyskał, po 34 minutach mieliśmy już trzy zmiany, bo jeden zawodnik zszedł, drugi skuśtykał, a trzeciego znieśli, mieliśmy także trzech pierwszych trenerów, przy czym drugi z nich z biegiem minut tracił szansę, żeby zostać pierwszym, a trzeci wyglądał, jakby nie wiedział, że jest pierwszym i czyim pierwszy jest. Jego (formalnie, oczywiście) drużyna też zresztą sprawiała wrażenie, jakby była w stanie kompletnej niekoherencji.

Niekoherencji z czym? – Opinia Publiczna uważała, że precyzja wypowiedzi to podstawa.

Ze wszystkim.

Kopali, szczypali, deptali… – zawodził wiatr znad morza.

To trzeba było oddać – zirytował się Głos Wewnętrzny, należący do pokolenia, które wychowało się międzytrzepakiem a asfaltowym boiskiem i nie znosiło mazgajów.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – CRACOVIA 2:2

Ten mecz powinien kończyć 21 kolejkę – pomyślałem po końcowy gwizdku. Wszystko było: Jagiellonia pod pełnymi żaglami, Cracovia pełnej krwi w galopie i piękne kobiety na trybunach oraz Piotr Polczak w roli zombie…

…i Bartosz Rymaniak w tradycyjnej roli ligowego Jonasza. Padły cztery bramki, krew się lała, trener Probierz żonglował wymówkami, a Bartłomiej Drągowski reagował instynktownie, zrywając się z trybun przy co drugim strzale Cracovii, czyli dość często.

I pewnie byłby to mecz kolejki, gdyby nie nadeszła niedziela…

KORONA KIELCE – LEGIA WARSZAWA 1:3

Pierwszą połowę należałoby zapakować w pudełko, obwiązać kolorową kokardką i rozesłać w prezencie świątecznym po całej Europie, a potem tylko stać przy drzwiach (przejściach granicznych/bramach na stadiony) i kasować sałatę od zagranicznych piłkarzy tak bardzo chcących grać w Ekstraklasie, że gotowych dopłacić za ten zaszczyt. Żeby było śmieszniej – Oscar za główną rolę w tej połowie należy się Koronie Kielce. Niestety, w drugiej połowie Korona Zasłużyła na Złotego Węża ze Złotą Maliną w pysku, czy co tam wąż ma pod nosem, niestety dla Korony, Legia grała swoje, a niestety dla moich uszu, kibice uparli się na jedną z najgłupszych piosenek stadionowych, jakie w życiu słyszałem i wałkowali ją w koło Airamie Macieju.

PIAST GLIWICE – LECH POZNAŃ 2:0

Jedni grają efektownie, drudzy porywająco, inni z fantazją, dynamicznie, you name it… A Piast gra dobrze. I to wystarczy.

Na Górnika Zabrze nie wystarczyło. – wyzłośliwił się Głos Wewnętrzny

Ale na rozpędzonego ostatnio Lecha – i owszem. Zresztą zerknijmy w tabelę: najwięcej zwycięstw, porażka tylko jedna więcej od Legii, za to cztery remisy mniej… Wystarcza, wystarcza. A nawet jeśli nie wystarczy do zdobycia tytułu mistrzowskiego, to i tak trener Latal powinien dostać na złotej tacy kontrakt z jednym tylko zapisem: „Piast Gliwice przez następne cztery lata gwarantuje spełnianie wszelkich żądań trenera Latala, oczywiście w granicach rozsądku, przy czym granice rozsądku ustalane będą na podstawie referendum przeprowadzonego wśród posiadaczy kart kibica”.

PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – ŚLĄSK WROCŁAW 0:1

Strzał, strzał, strzał, wślizg, wślizg, wślizg, strzał, strzał, wstrzał – tak to mniej więcej wyglądało, przy czym wślizgi odbywały w podskokach na zrytej doszczętnie murawie, a strzały w większości były niecelne. Wnioski z meczu dwa – pierwszy: jeśli prezes Borecki znowu będzie usiłował ratować sytuację zmianą trenera, to należy go ubezwłasnowolnić i drugi: niestety, po raz kolejny okazało się, że w polskiej piłce groźba sklepania maski piłkarzowi wciąż stanowi skuteczny środek motywacyjny, czyli zamiast gonić Zachód pod względem organizacyjnym wracamy do epoki kamienia łupanego.

Margret-Eicher--Homo-Ludens.jpg - Free Image Hosting by imgup.net

Bramka kolejki

W klasyfikacji drużynowej wygrała kontra Jagiellonii na 1:1, a w klasyfikacji indywidualnej miejsce trzecie zajął Nemanja Nikolić, miejsce drugie – Kamil Mazek, a wygrywa…

Piotr Grzelczak! – wrzasnęło szesnastu Łapińskich

Nie – Radosław Sobolewski.

Kiks kolejki

Dawno nie było w tej rubryczce rywalizacji na tak wysokim poziomie abstrakcji: do ścisłego finały weszli opuchnięty odrobinę Andrzej Witan, Grzegorz Sandomierski, obolały od stomatologizowania Piotra Polczaka, wirujący w piruetach Airam Cabrera, Denis Thomalla, który nie trafiłby nawet w piramidę Cheopsa…

Bo ona się tak bardzo, bardzo zwęża…

Nie, Sergiusz Prusak i Przemysław Frankowski to jednak nie ten kaliber klopsa, a o Urošu Korunie zaraz po końcowym gwizdku i tak wszyscy zapomnieli.

Wygrywa Andrzej Witan i jego odważne testykle.

Asysta kolejki

Pięknych podań było mnóstwo, pięknych podań, które skończyły się bramką było pół-mnóstwo, bo to i Gerard Badia, i Guilherme, i Jakub Świerczok i Igors Tarasovs… Ale dziś wirtualny medalik przypniemy Jakubowi Tosikowi za „piętkę” przy 2:2

Interwencja kolejki

Sergiusz Prusak rehabilitował się w 59 minucie, Radosław Cierzniak robił, co mógł w minucie 54, Dušan Kuciak zwijał się i rozwijał, by utrudnić życie Airamowi Cabrerze, a pojedynek finałowy o ostatnie w tym roku wyróżnienie stoczyli Radosław Janukiewicz z końcówki meczu w Krakowie i Dariusz Dudka z końcówki meczu w Gliwicach. Stosunkiem głosów 1:0 wygrywa Radosław Janukiewicz.

400-100213PYK159.jpg - Free Image Hosting by imgup.net

Ranking sędziowsko-okulistyczny

Pan sędzia Gil (ZL-GZ) był jak Zdzisław Dyrman – zasadniczo. Bo zasadniczo nieźle, ale bramka Łukasza Janoszki nie powinna zostać uznana. Choć zasadniczo sędzia mógł tego nie widzieć. Ale zasadniczo powinien. Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Jakubik (WK-PSz) momentami sprawiał wrażenie przewrażliwionego i gwizdał zdecydowanie za często, a kiedy mógł zagwizdać rzut karny – zlitował się nad Wisłą i udał, że nie widzi. Minus trzy dioptrie, bo ten ewentualny karny, taki… Hmm… zbyt okrutny by był.

Pan sędzia Kwiatkowski (TBBN-RCh) był lepszy od meczu – ale to żaden komplement. Minus dwie dioptrie.

Pan sędzia Raczkowski (GŁ-LG) minus cztery dioptrie za konsekwentny, ale bardzo ryzykowny całokształt – było zbyt ostro, a reakcje były zbyt łagodne i tak, mam na myśli m.in. wjazd Veljko Nikitovicia w Sebastiana Milę.

Pan sędzia Marciniak (JB-C) był bardzo liberalny. Za bardzo. W dodatku miało to wpływ na wynik, bo Cracovia w dziesiątkę – Sretenović i Budziński powinni obejrzeć po drugiej żółtej kartce – raczej by już nie wyrównała. Plus sytuacja z 58 minuty, gdy Jakub Wójcicki zachował się niepoczytalnie dziwnie… Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Stefański (KK-LW) gwizdał bardzo średnio, często po prostu słabo, a w 37 minucie to już w ogóle odleciał, pokazując Bartłomiejowi Pawłowskiemu żółtą kartkę za to, że Tomasz Brzyski próbował złamać piłkarzowi Korony nogę. Plus gol nieuznany Nikoliciowi – choć tu można by próbować sędziego głównego usprawiedliwić. Minus osiem dioptrii jednak.

Pan sędzia Złotek (PG-LP) – tu zawalił liniowy, tu nie zawalił, bo było „na styk”, ale to tym bardziej nie na konto głównego, żółta kartka dla Mraza to przesada, a ja bym nawet nad wolnym się zastanawiał. I tylko ten Teteh nieszczęsny… Minus trzy dioptrie na pożegnanie z Afryką rundą.

Pan sędzia Przybył (PBB-ŚW) ładnie skończył sezon, a piłkarze nie utrudniali mu pracy: jeśli faul, to widoczny nawet z Ustronia, jeśli kartka, to oczywista jak zapisy Konstytucji, jeśli wątpliwość, to na machnięcie ręką, bo nie warto psuć oceny drobiazgami I byłoby zero dioptrii, gdyby nie brak reakcji na zachowanie Adama Kokoszki. I tu już było warto psuć. Minus trzy dioptrie zatem.

Cytat kolejki

Andrzej Strejlau: „Po raz pierwszy widziałem takie przyspieszenie u Pawła Gila”
Ja widziałem większe 20 maja 2014, gdy zbiegał do szatni po meczu Legia-Jagiellonia.

Andrzej Strejlau: „Musisz umieć, synu!”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1742.

Bartosz Gleń: „Termalica w tyłach coraz bardziej dotknięta tym meczem”
Z wyjątkiem Andrzeja Witana, bo on był dotknięty w przodach.

Wojciech Jagoda: „On musi się mozolnie męczyć…”
…w przeciwieństwie do kolegów, którzy męczą się na luzie.

Grzegorz Mielcarski: „Widzimy, że sędzia ma już żółty kartonik w dłoni, za chwilę poczęstuje nim piłkarza”

Filip Surma: „Jego nerwy wiszą na skraju przepaści”
Spójrz, są w strzępach – powiedział cicho Holmes, zerkając w otchłań – Zapewne nie utrzymały ciężaru właściciela…

Sławomir Stempniewski: „Trochę smutne, że zawodnik nie potrafi wywalić piłki na aut”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1743.

Kamil Kosowski: „Jeżeli będzie trochę cierpliwości, to może Denis Thomalla przełamie się i będzie strzelał seriami”
Nowy „FIFA 2040”! Dzięki funkcji „pilot automatyczny” – w naszej grze trafia nawet Denis Thomalla!

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

O, my, małej wiary – jęczeli zgodnie prezes LZS „Poligon” i pani Jadzia, przy czym pani Jadzia jęczała głośniej. Oboje postawili na Marko Maricia (0 pkt.), oboje postawili na graczy Lecha, oboje asekurancko posadzili na ławce graczy Piasta (pani Jadzia posadziła wszystkich trzech). Na szczęście nie zagrał Kaspar Hamalainen, dzięki czemu rezerwom pani Jadzi zaliczono 6 punktów Patryka Mraza, a LZS Poligon – 11 punktów Romana Gergela, ale i tak kolejka była dla obu drużyn rozczarowująca. C prawda, punktowali kapitanujący obu „poligonowym” drużynom Nikolić i Rakels, przecież tych graczy mają wszyscy prezesi w „Ustaw Ligę”… Obiektywnie rzecz biorąc, na idiotycznym rotowaniu ławką rezerwowych drużyna rezerw straciła siedem punktów, a pierwszy zespół LZS Poligon – punktów 13 i szansę na zajęcie miejsca w pierwszej pięćdziesiątce ligi „poligonowej”.

Efekty? LZS Poligon spadł o 7 oczek w klasyfikacji generalnej i o 5 miejsc w lidze „poligonowej”, kończąc rozgrywki na miejscach – odpowiednio – 237 i 61. Co jest odrobinę smutne, ale kiedy sobie prezes klubu przypomni, jak nisko był dwa-trzy miesiące temu… Na osłodę LZS Poligon pozostaje zwycięstwo w lidze fanów siatkówki /fanfary/.

Prowadzone przez panią Jadzię rezerwy awansowały o 400 miejsc w „generalce” i 60 w lidze „poligonowej”, zajmując na koniec pozycje: 5088 i 936. Zważywszy, że pani Jadzia finiszowała z jedenastego tysiąca w klasyfikacji generalnej – pełen szacun z elementami poszanu.

Liga „poligonowa” zakończyła rozgrywki na ósmym miejscu w klasyfikacji lig prywatnych – byliśmy drugą pod względem liczebności ligą prywatną, ustępując jedynie zwycięzcy, Grze o flakon Leszka Milewskiego – w lidze „poligonowej” zagrało 2299 drużyn. Dwa tysiące dwieście dziewięćdziesiąt dziewięć… Szaleństwo! Więcej niż na niejednym meczu Ekstraklasy!

— Yyyy… — Głos Wewnętrzny zerkał w statystyki.

Podpowiem: trzy ostatnie mecze Termaliki u siebie – każdy poniżej naszego wyniku.

Waka o zwycięstwo w lidze „Poligonowej była zacięta, a nawet zażarta: StandartŚwięcany prezesa Pawła Stucha spadał z pierwszego miejsca, wracał na nie, spadał, wracał… i wreszcie rzutem na taśmę osiągnął sukces, wygrywając ligę „poligonową” zaledwie czterema punktami. Wyprzedził FC MKPW prezesa Yame oraz o siedem punktów FC Falencia prezesa Johnny’ego /fanfary/.

Dalsze miejsca zajęły: 4. Lokomotiv Bałuty (prezes Mihajłov), 5. AFC KFC (prezes Patryk Mrozicki), 6. ancymonykrk (prezes Mate88) , 7. WDW (prezes Bartosz17 Bieńkowski), 8. SWIT FC (prezes Kalan), 9., LZS HURAGAN (prezes Michał Kalamat), 10. Parzydełka (prezes Omnipotencja) Ex aequo z Metal Mulishą (prezes FNX). Pierwszą setkę zamknęło FC Kańkowo (prezes Tyrew), pierwszy tysiąc – Wooden Wizzards (prezes LWZ90), a ostatnie miejsce w tabeli – z zerowym dorobkiem i bez nawet jednego zawodnika w składzie — zajęło Sami-Wiecie-Co, kierowane przez Sami-Wiecie-Kogo.

Dla porządku: nasz „poligonowy” tryumfator, StandartŚwięcany zajął w klasyfikacji generalnej 5. miejsce, medaliści naszej ligi zmieścili się w pierwszej dziesiątce, a w pierwszej dwudziestce mieliśmy aż 5 „poligonowych” drużyn. Jest moc. Ale przede wszystkim jest potencjał, bo przecież za 8 tygodni runda wiosenna.

Wszystkim grającym dziękuję i kłaniam się nisko – super się z Wami grało, a emocje, zwłaszcza, gdy prowadziliśmy w klasyfikacji lig prywatnych – tak, tak, były takie momenty – były jak w najlepszym meczu ligowym.

To, co? Do wiosny?

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...