Reklama

To ten dzień, kiedy siadamy głęboko w fotelach i zapinamy pasy…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 grudnia 2015, 12:37 • 4 min czytania 0 komentarzy

Tak, to dziś. Nie będziemy we wstępie pisali, kto dziś gra, bo wy doskonale o tym wiecie. Na rozgrzewkę: Lech z Zagłębiem Lubin, a potem TEN mecz. Mecz, który może zmienić wiele, bo jeśli gospodarze wygrają to nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, ale jeśli wygrają goście – sami wiecie, co nas czeka. A więc siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy… Kilka pytań od nas przed piłkarską niedzielą.

To ten dzień, kiedy siadamy głęboko w fotelach i zapinamy pasy…

Czy Piast jest w stanie zagrać na zero z tyłu?

Raczej nie. Kto stracił, oprócz Śląska, najwięcej w lidze goli na wyjazdach? Aż trudno w to uwierzyć – Piast Gliwice, nasz lider. Podopieczni Radoslava Latala tracili już pięć bramek w Zabrzu, po trzy w Szczecinie i Niecieczy, po dwie w Chorzowie i Bielsku-białej, a po jednej we Wrocławiu i na Cracovii. Czyste konto? Było tylko dwukrotnie, w Poznaniu i Białymstoku.

Czy Piastowi jest do czegokolwiek potrzebne zero z tyłu?

Nie. Mimo stosunku bramek 17:17, z dziewięciu spotkań rozegranych na obcym terenie Piast przegrał tylko trzy, a wygrał pięć. Martin Nespor opowiada przed tym meczem, że konieczne jest, by z Legią nie stracić gola, ale… to chyba mission impossible, co?

Reklama

Czy Piast się zagubił?

Może troszeczkę. Tydzień temu padł z Cracovią remis 2:2, kolejkę wcześniej porażka w Zabrzu 2:5, a jeszcze przed wygraną z Ruchem – trzy stracone gole z Termaliką. Piast zaczął się gubić, popełniać proste błędy w defensywie, gdzie przed szereg wychodził zwłaszcza Osyra. Chłopak ma 22 lata, niedawno przekroczył liczbę 50 meczów w Ekstraklasie, ale zdarzają mu się katastrofalne pomyłki. Gliwiczanie mają ten atut, że dysponują dobrymi bocznymi obrońcami, są bardzo silni z przodu – potrafią więc rywalom odpowiedzieć. Ale pójście na śmiałą, otwartą wymianę ciosów z Legią nie brzmi jak najlepszy plan.

Czy Nikolić trafi z dobrym rywalem?

Tak. Dyskusja na temat Nikolicia powraca i będzie powracać. Facet przez blisko sześć godzin nie był w stanie zaliczyć w Lidze Europy ani gola, ani nawet asysty. Dla porównania: Prijović, który grał mniej, ma dwie bramki i asystę. Z drugiej strony, facet wciąga tę ligę nosem. W 19 meczach strzelił dwadzieścia goli, nie pokonał tylko bramkarzy Jagiellonii, Lecha i Pogoni. W Gliwicach trafił do siatki, ale wtedy Legia przegrała. Dzisiaj ma okazję, by pokonać lidera i zapisać kolejny argument na swoją stronę.

Czy różnicę zrobi przebieg tego tygodnia?

Tak. Marcin Pietrowski po meczu z Cracovią zwracał uwagę na tylko trzy dni przerwy między jednym meczem a drugim. – Na przygotowania z Legią będziemy mieli więcej czasu – mówił. Wiadomo, że chodzi o tempo, w którym przyszło Piastowi grać. Są liderem, mają wąską kadrę, Latal stawia na te same nazwiska, nieprzyzwyczajone do takiej częstotliwości. Nespor opowiadał z kolei o sporym zmęczeniu, poprzednich meczach w nogach. Teraz każdy mógł w końcu odpocząć, zresetować się i właściwie przyszykować do niedzielnego hitu. A Legia? Nie dość, że w środku tygodnia zaliczyła dużą wyprawę do Neapolu, to wróciła z niej mocno poturbowana. Bogusław Leśnodorski mówił nawet w PS: – Niestety, swoje robi ponad sto meczów, które kilku zawodników rozegrało w ostatnich dwóch latach. Zmęczenie materiału jest ogromne.

Reklama

Czy Lewczuk, Broź i Jodłowiec wrócą do żywych?

Raczej tak. W meczu z Napoli – nie istnieli. Byli fatalni, popełniali przerażające błędy, a to przecież zawodnicy, którzy albo są w reprezentacji Polski, albo się o nią ocierają. Jeżeli chcą grać na tym poziomie, nie mogą sobie pozwalać na takie występy. Ale ofensywa Piasta niejednemu rywalowi nosa utarła, niejednego obrońcę ośmieszyła.

Czy na Lechu odbije się Liga Europy?

Nie. W Poznaniu stają przed podobnym wyzwaniem, co Legia: muszą poradzić sobie z grą co trzy dni. Jan Urban mówi zresztą, że Zagłębie „będzie chciało wykorzystać fakt, że w czwartek graliśmy mecz pucharowy i być może nie wszyscy nasi piłkarze zregenerują się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli”. Ale szkoleniowiec Kolejorza zdążył już udowodnić, że potrafi zarządzać trudną sytuacją, że w lidze jest w stanie znacząco poprawić sytuację. I dziś, jeśli tylko wygra, ma okazję wyprzedzić Zagłębie i dogonić piąty Ruch. A dopiero co musiał wygrzebywać się ze strefy spadkowej.

Czy mecze Lecha będą emocjonujące?

Jan Urban znacząco poprawił wyniki, ale – nie ukrywajmy – na mecze Lecha nie wyczekujemy całymi dniami. Wystarczy spojrzeć na liczbę goli, które padają w Poznaniu. Dwadzieścia, czyli dwa razy mniej niż na Cracovii. Mniejsze emocje są tylko w Kielcach i Szczecinie. Jasne, jesteśmy świadomi, że dziś Lech najmniej jest zainteresowany tworzeniem wielkiego spektaklu, ale czas najwyższy i o tym pomyśleć. Ludzie przychodzą na stadion nie tylko po to, by zobaczyć wybiegane 1:0.

Czy Zagłębie jest faktycznie lepsze od Lecha?

Tak sugeruje tabela – lubinianie mają dwa punkty więcej. Ale za moment powinni mieć punkt mniej.

Czy przestaniemy w końcu pytać o Piątka i Papadopulosa?

Po raz kolejny zastanawiamy się: kiedy któryś z dwóch napastników, których Piotr Stokowiec regularnie posyła na boisko, trafi ponownie do siatki? Minut bez gola Papadopulosa i Krzysztofa Piątka już się odechciewa liczyć. A do tego pierwszego powoli cierpliwość traci już trener – w ostatnim meczu Czech usiadł po raz pierwszy w tym sezonie na ławce. Gdyby tylko Stokowiec miał takie możliwości, to i pewnie zdjąłby z boiska tego drugiego.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...