Krasnodar osiągnął porozumienie z Legią w sprawie wypożyczenia Artura Jędrzejczyka do końca sezonu z opcją pierwokupu. Kontraktu jednak jeszcze nie podpisano, bo zainteresowanie piłkarzem wykazały też dwa klubu angielskie i jeden niemiecki. Jeżeli do końca tygodnia nie pojawią się konkrety z tamtych kierunków, transakcja zostanie dopięta. Na dziś szanse całego transferu oceniamy na jakieś 85 procent. Czyli jest całkiem blisko, ale na ostatniej prostej jeszcze sporo się może wydarzyć. – Do końca tygodnia czekamy na odpowiedzi, zwłaszcza z Anglii. W tamtym kierunku też działamy – mówi Mariusz Piekarski, menedżer zawodnika.
Rzecz jasna nikomu w Warszawie „Jędzy” przedstawiać nie trzeba. Kiedy w 2013 roku odchodził z Legii, był tuż po świetnym sezonie i po przekwalifikowaniu na środek obrony, gdzie miał najlepiej wykorzystywać swoje atuty. W Krasnodarze Artur szybko powrócił na swoją nominalną prawą stronę i przez niemal półtora sezonu – czyli do momentu zerwania więzadła krzyżowego w kolanie – grał bardzo regularnie i był silnym punktem drużyny. A potem, w okresie od listopada 2014 do lipca 2015 przez długie osiem miesięcy był zupełnie wyłączony z gry.
W obecnym sezonie Jędrzejczyk wrócił do zdrowia, ale – również z powodu obowiązującego w lidze rosyjskiej limitu obcokrajowców – nie wrócił do wyjściowej jedenastki Krasnodaru. Na osiemnaście ligowych meczów tylko pięć rozpoczął w pierwszym składzie. Inna sprawa, że Artur regularnie grał w Lidze Europy oraz w Pucharze Rosji i tej jesieni zaliczył łącznie piętnaście spotkań, z czego czternaście w większym wymiarze czasowym. A do tego dołożył jeszcze pełne 90 minut w listopadowym meczu reprezentacji Polski z Czechami. Z całą pewnością nie można więc powiedzieć, że jest to zawodnik z ławki rezerwowych, który jest poza rytmem meczowym i potrzebuje czasu na odbudowę.
W kontekście ewentualnego transferu ciekawie może wyglądać sytuacja kadrowa w Legii, bo – o ile nikt nie zostanie też sprzedany – w drużynie może się znaleźć pięciu nominalnych prawych obrońców: Rzeźniczak, Lewczuk, Bereszyńki, Broź i właśnie Jędrzejczyk. Wydaje się więc, że Artur – jako ten najbardziej uniwersalny – byłby brany pod uwagę jednak w kontekście środka defensywy, gdzie mógłby stworzyć parę z Michałem Pazdanem. I, jakkolwiek patrzeć, byłby to środek na poziomie reprezentacyjnym.
A co mogłoby być największym argumentem przemawiającym za Legią? Paradoksalnie może nim być opcja gry na lewej obronie, która od wielu lat jest piętą achillesową warszawskiego klubu. Takie rozwiązanie mogłaby otworzyć Arturowi furtkę do pierwszego składu reprezentacji Polski, bo pamiętajmy, że w 2014 roku Jędrzejczyk był prawdziwym odkryciem Nawałki na tej pozycji. Jeśli więc Czerczesow też widziałby „Jędzę” na na lewej stronie, mógłby zbudować naszej reprezentacji murowanego kandydata do gry w wyjściowej jedenastce na Euro 2016. Potencjał z pewnością jest, o czym świadczą między innymi dotychczasowe mecze Artura na tej pozycji. W pamięci szczególnie zapadło nam pierwsze starcie ze Szkocją, zremisowane w Warszawie 2:2, w którym grający na lewej obronie Jędrzejczyk zaliczył kapitalną asystę przy golu Arkadiusza Milika.
Jeżeli transfer Jędrzejczyka dojdzie do skutku, będzie to bardzo rozsądny ruch i najlepszy dowód, że w Legii rozumieją potrzebą gruntownej przebudowy drużyny. To właśnie takich piłkarzy w Warszawie potrzeba – związanych z klubem, w dobrym wieku (28 lat), z mocnego zespołu (piąte miejsce w lidze rosyjskiej, wyjście z grupy w Lidze Europy), w miarę regularnie grających i mających status reprezentanta kraju. Ten transfer mógłby więc być naprawdę obiecującym początkiem jakże potrzebnej przebudowy.
Fot. FotoPyK