Reklama

Drągowskiego dosięgnie palec sprawiedliwości?

redakcja

Autor:redakcja

07 grudnia 2015, 14:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Arboleda, Jara, a teraz Drągowski. Palec wsadzany w dupę przeciwnika – co trochę nas niepokoi – powoli staje się dość powszechnym zjawiskiem na piłkarskich boiskach. Nie mamy wątpliwości, że takie zachowania – chamskie, robione z premedytacją i przejawiające pewne skłonności, o których nie będziemy mówić na głos – powinny być piętnowane z całą surowością. W tym przypadku – także dla dobra samego zawodnika. Coraz częściej zastanawiamy się bowiem, czy „Drążek” zrobi prawdziwą karierę – a ma ku temu predyspozycje – czy pozostanie tylko ciekawostką: że kiedyś był taki chłopak, który miał wielki potencjał, ale głowa za nim nie nadążyła. Jeśli bramkarz Jagiellonii ma wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski ze swoich błędów, nie można puszczać mu płazem tego typu zachowań.

Drągowskiego dosięgnie palec sprawiedliwości?

O to, czy Drągowski zostanie w jakiś sposób ukarany, postanowiliśmy zapytać się u samego źródła. Zadzwoniliśmy do przewodniczącego Komisji Ligi Zbigniewa Mrowca i popytaliśmy, czy można spodziewać się jakiejś reakcji ze strony tego organu. Jaka była odpowiedź?

– Szczerze mówiąc, jeszcze nie widziałem tego zdarzenia, a co za tym idzie – nie mogłem wyrobić sobie własnego zdania, ale koledzy Ekstraklasy coś mi o nim wspominali. Dobrze, że pan do mnie zadzwonił. Na pewno poproszę kogoś o podesłanie nagrania i zapoznam się z nim. Podejmiemy ten temat na najbliższym posiedzeniu, które zaplanowane jest na środę.

Czy to oznacza, że Drągowski zostanie ukarany? Jak się okazuje – niekoniecznie. Aby do tego doszło – jak przekonuje Mrowiec – musi zgrać się wiele czynników. Jakich?

– Jest jedna istotna kwestia: na boisku pełną władzę sprawuje sędzia. Wszystko zależy od tego, czy on – lub któryś z jego asystentów – zauważył zachowanie Drągowskiego. Jeśli tak i postanowił nie zareagować, to nie ma tematu. Nawet gdyby zawodnik popełnił ewidentny błąd, nie możemy wtrącać się do jego pracy. W takiej sytuacji co najwyżej konsekwencje mogą zostać wyciągnięte wobec arbitra, ale tym zajęłoby się już Kolegium Sędziów.

Reklama

– Jako przykład podam zagranie zawodnika Lecha Poznań, Tetteha, w którymś z meczów z początku sezonu. Piłkarz „Kolejorza” agresywnie wszedł w nogi rywala, ale nie został ukarany. Wyraźnie było widać, że sędzia machnął ręką i nakazał grać dalej. Dla mnie, zwykłego kibica i laika w tej materii – ewidentna czerwona kartka. Ale arbiter podjął inną decyzję i jako Komisja Ligi nic nie mogliśmy z tym zrobić. Zasada jest taka: to sędziowie decydują o ocenie zdarzeń na boisku. My musimy zweryfikować najpierw, czy sytuacja miała miejsce w polu obserwacji arbitrów i czy mogli wychwycić ten moment. Porozmawiamy więc również z samymi sędziami. Jeszcze raz powtórzę – regulamin pozwala nam na działanie tylko wtedy, gdy arbiter nie może dostrzec jakiejś sytuacji. Łatwo powiedzieć: „Sędzia nie widział”. My potrzebujmy pewności. Jeśli potwierdzi: „Sorry, nie miałem szansy, by to zobaczyć” – zareagujemy.

– Oczywiście skontaktujemy się również z szefem kolegium Zbigniewem Przesmyckim i to powinno mieć kluczowe znaczenie. Ustalimy wspólną linię – czy w ogóle możemy ukarać faceta na podstawie przepisów. Musimy uzasadnić, że doszło do ich przekroczenia. Nagranie jest do tego przydatne. Abyśmy mogli zacząć działać, musi zatem zostać spełnionych kilka warunków. Jeśli tak będzie, zawodnik powinien liczyć się z jakimiś konsekwencjami. Z zawieszeniem włącznie. Zaznaczę jednak, że możemy wykluczyć  zawodnika tylko za sytuację, w której mógłby otrzymać on czerwoną kartkę. 

– Kiedy mieliśmy spotkanie z trenerami i kapitanami drużyn, uprzedzaliśmy, że kamery wszystko wychwytują. Właściwie nie ma możliwości, aby jakieś zachowanie przeszło niezauważone. Fakt, że sędzia nie widzi, nie oznacza, że zawodnicy są bezkarni, bo wtedy może wkroczyć Komisja Ligi. Naciskaliśmy też, żeby uważać chociażby na wulgarne odzywki. Nie będziemy karać za każde przekleństwo, bo wiadomo, że w ferworze walki zawsze coś może się wymsknąć, ale nie będziemy tolerować ewidentnie chamskich zachowań. Staramy się z tym walczyć, bo musimy dbać o dobry wizerunek Ekstraklasy, a takie incydenty na pewno jej nie promują – zakończył Mrowiec.

***

Gdy Gonzalo Jara dopuścił się podobnego zachowania podczas Copa America – prócz zawieszenia na trzy mecze reprezentacji – dostało mu się po głowie również w klubie. Mainz poinformowano piłkarza, że jeśli otrzyma ofertę z innego zespołu, to będzie mógł odejść. Ostatecznie Chilijczyk pozostał w Moguncji, ale w pierwszych siedmiu spotkaniach Bundesligi nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się dopiero 2 października. Swoje musiał odcierpieć.

Dlatego też byliśmy niezmiernie ciekawi, jaka będzie ewentualna reakcja ze strony Jagiellonii, która – nie da się ukryć – odgrywa ogromną rolę w wychowaniu Drągowskiego. Obowiązkiem klubu powinno być nie tylko szlifowanie umiejętności sportowych piłkarza, ale też doskonalenie jego cech mentalnych, nastawienia i zachowań – również tych pozaboiskowych. Czy Drągowski dostanie po łapach od pracodawcy? Tego próbowaliśmy dowiedzieć się od Agnieszki Syczewskiej, dyrektor zarządzającej Jagiellonii Białystok. W odpowiedzi zbyt dużo nie usłyszeliśmy, ale jest szansa, że klub nie przejdzie obok tej sprawy obojętnie.

Reklama

– Dzisiaj mamy spotkanie trenera z akcjonariuszami. Bardzo możliwe, że poruszymy tę kwestię. Na razie ciężko mi coś więcej w tej sprawie powiedzieć. W każdym razie – na ten moment nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji. 

***

No cóż, czekamy na konkrety. Mamy nadzieję, że słowa zamienią się w czyny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Bartek Wylęgała
0
Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...