Robota została wykonana. Można to chyba już teraz powiedzieć z pełnym przekonaniem. Awansowaliśmy na Euro 2016, a chwilę później nastukaliśmy Islandii niemal tyle goli co wszyscy jej grupowi rywale w dziesięciu spotkaniach eliminacji. Jasne, to nie jest jakiś potężny wyczyn, ale Lewandowski, Krychowiak, momentami nawet Zieliński i Grosicki udowodnili, że w kadrze nie brakuje jakości. Że zwycięstwa w eliminacjach to nie był tylko iloczyn szczęścia i przebłysków naszego napastnika, ale konsekwencja coraz wyższej kultury gry reprezentacji narodowej.
Generalnie po sparingu z Islandią wszyscy odetchnęli – bo po raz pierwszy od lat mamy łatwość zdobywania bramek, bo po raz pierwszy od lat strzelamy coś w każdym meczu, bo coraz częściej tworzymy sobie sytuacje podbramkowe nie w wyniku rykoszetów i wrzutek na aferę, ale rozsądnej gry od obrony po atak. Nie jest to jeszcze poziom, który gwarantuje nam wyjście z grupy na Euro, czyli osiągnięcie celu-minimum, ale wstydu raczej nie będzie. I pod tym względem można faktycznie uznać, że kadra zrobiła swoje i może z czystym sumieniem zamknąć rok 2015.
Ale są jeszcze nadgodziny. Dzisiejsze starcie z Czechami, które naszym zdaniem powinno nam przede wszystkim przynieść odpowiedź na pytania z kategorii “co jeśli”. Co się stanie, gdy któryś z naszych podstawowych zawodników potknie się na pustej butelce szampana, albo trafi w fazie grupowej na jakiegoś irlandzkiego rzeźnika, który wykluczy go z turnieju? Co się stanie, gdy któryś z nich straci na dobre miejsce w klubie, albo pojedzie na mistrzostwa po kontuzji? Trzeba będzie sprawdzić drugi szereg, który naszym zdaniem właśnie dziś powinien zacząć się wyłaniać z chaosu.
Istnieją pewne zagrożenia. Pierwsze – może zagrać Cionek, obrzydzając nam cały projekt i mecz. Drugie – może się okazać, że w drugim szeregu hula wiatr, a lechiści (z jedenastej siły Ekstraklasy) jednak nie uciągną reprezentacji. Trzecie – może się okazać, że ludzie od atmosfery na boisku nie do końca się odnajdują.
Pewnie moglibyśmy wymienić więcej, ale w sumie po co się od razu zniechęcać? Potraktujmy ten sparing jako “sprawdzam” – którego tym razem nie usłyszą rodzime gwiazdy, ale właśnie zaplecze, które do szeregu gwiazd dopiero chciałoby dołączyć. Jeśli w kadrze dobrze funkcjonuje Mączyński, świetnie wprowadził się Kapustka… Naprawdę, nie będziemy zdziwieni, jeśli dzisiaj gola strzeli drugoligowiec z Portugalii, a asystę dołoży rezerwowy zespołu z dolnej połowy Ekstraklasy. Z drugiej strony – nie ma co bić na alarm, jeśli dzisiaj Czesi nas rozniosą. Nawałka dał sygnał, że pierwszy garnitur zrobił swoje z Islandią, utrzymując tempo z eliminacji. Czas na ten drugi.
Fot. FotoPyK