Reklama

Dzień świstaka w Olsztynie. A miało być tak pięknie

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2015, 18:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

W „Dniu świstaka” postać grana przez Billa Murraya w kółko przeżywała jeden i ten sam dzień. Symboliczna scena na początku: bohater nieustannie wpada w tę samą głęboką kałużę. Kibice Stomilu doskonale wiedzą, jak musiał czuć się wówczas uwięziony w pętli czasu pechowiec, bo właśnie z zadziwiającą precyzją w Stomilu powtarza się schemat z zeszłej zimy. Po klubowym skarbcu buszują myszy, a w konsekwencji pod poważnym znakiem zapytania staje dalsze granie i przyszłość klubu. Drużyna wisi na ostatnim włosku.

Dzień świstaka w Olsztynie. A miało być tak pięknie

Dziś piłkarze zwołali konferencję prasową. Przyznali na niej, że z kasą jest na tyle krucho, że korki niektórych są wielokrotnie łatane przez szewców, a inni zmuszeni są zrezygnować z takich „luksusów” jak przedszkole dla dziecka. Brakuje na prozaiczne sprawy, zupełnie podstawowe, zarówno jeśli chodzi o futbol, jak i życie. Problemy z wypłatami mają nie tylko piłkarze, ale też szeregowi pracownicy. Generalnie zespół nie rozpadł się do tej pory tylko z dwóch powodów: po pierwsze – bo większość jest z regionu i ma blisko, po drugie – bo to zgrana banda na boisku i poza nim, potrafiąca sobie pomóc w najczarniejszych chwilach.

„Mamy rodziny. Musimy zarabiać. Chcemy podjąć pracę zarobkową” – to jest desperackie wołanie ludzi, którzy są przyparci do muru. Rosną długi, rosną zobowiązania co do zaciągniętych kredytów, dlatego zawodnicy postanowili zawiesić treningi, a podkreślili też, że 15 listopada mogą wystąpić o rozwiązanie kontraktu z winy klubu i odejść gdziekolwiek indziej. Nie chcą tego, priorytetem jest Stomil, chcieliby zostać i kontynuować to, co na boisku dobrze działa, ale już nie mają wyboru. Za coś trzeba żyć.

Szkoda, wielka szkoda, bo przecież Stomil to czwarta drużyna pierwszej ligi, mająca dwa punkty straty do miejsc premiowanych awansem. Czub tabeli, zgrana ekipa. W mieście udało się wywołać modę na klub, o czym świadczy choćby wymowna statystyka: w ostatnich pięciu kolejkach, podczas których Stomil grał u siebie, za każdym razem frekwencyjny rekord kolejki wędrował do Olsztyna. Kibice są silni, zeszłej zimy zbierali pieniądze na podstawowe potrzeby piłkarzy, organizują też zbiórki na leczenie byłych graczy, ogółem duży szacunek za ich działania. Klubu jednak przecież na swoich barkach nie utrzymają.

Dla wielu z nich to może być szokiem, bo wydawało się, że wreszcie czarne chmury nad klubem udało się rozwiać. Zimowy kryzys zakończył się odejściem prezesa Kiłdanowicza, zawiązano upadłość układową, która utrzymała Stomil na powierzchni, weszli nowi ludzie z prezesem Mariuszem Borkowskim na czele. Wkrótce odtrąbiono natomiast sukces. Powstała spółka akcyjna, w którą zaangażowało się miasto. Rozpisano konkurs na projekt stadionu. Prezydent miasta, Piotr Grzymowicz, mówił na łamach Olsztyn.Sport.pl tak o nowej spółce: Cieszę się, że możemy to zrobić, długo na to czekaliśmy. Teraz można w przejrzysty sposób pozyskiwać nowych inwestorów i rozwijać piłkę nożną w mieście. Ważny jest też cytat Rafała Szweda, również udziałowca nowej spółki:  To dla klubu historyczna chwila. Drużyna dostała szansę na to, żeby przetrwać i dalej funkcjonować. Kiedyś na mecze Stomilu przychodziło nawet 15 tysięcy ludzi. Mam nadzieję, że te czasy powrócą.

Reklama

Miała być historyczna chwila, jest ponownie krawędź przepaści i to w momencie, gdy jest zespół i są kibice. Wszystko na siedemdziesięciolecie, a więc w pewnym sensie filmowo, tylko niestety nie w klimatach krzepiących, a dramatycznych. Jedyna nadzieja w tym, że to jeszcze nie napisy końcowe, może – jak to w filmach – zdarzy się coś nieoczekiwanego i będziemy mieli happy end. Czego życzymy, bo w Olsztynie ewidentnie jest klimat na piłkę i mógłby tam powstać solidny futbolowy ośrodek.

Najnowsze

Anglia

Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Patryk Stec
0
Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...