Reklama

Inter “1:0” Mediolan w drodze na szczyt? Na Meazza powstał fundament

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2015, 17:02 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dwie liderujące Serie A drużyny nie mogłyby się bardziej od siebie różnić. Z jednej strony bajecznie grająca Fiorentina, wrzucająca w niemal każdym meczu piąty bieg, potrafiąca efekciarsko rozstrzelać rywala. Z drugiej strony ruski czołg bez amunicji, ale nie do wykolejenia, a więc Inter statecznie miażdżący przeciwników swoimi gąsienicami. Nie można podziwiać gry Nerazzurrich, bo nie ma za co, ale wreszcie jest to Inter jakiś. Z kilkuletniego chaosu wyłonił się zespół, który ma na siebie jasno określony pomysł i wygrywa.

Inter “1:0” Mediolan w drodze na szczyt? Na Meazza powstał fundament

Siedem rezultatów 1:0, czyli specjalizacja, z której konsekwencji biorą się wszystkie odcienie Interu jesieni 2015. Tylko raz zdarzyło im się stracić więcej niż jedną bramkę, tylko raz strzelili w liczbie mnogiej – wypadki przy pracy, wyjątki potwierdzające regułę. Łącznie stracili siedem goli, ale z tego cztery z wspomnianymi partyzantami z Fiorentiny, którzy jako jedyni znaleźli sposób na mediolański mur i jako jedyni nie obserwują pleców fizoli z Mediolanu.

Screen Shot 11-09-15 at 04.46 PM

Wymowne, że letnim celem numer jeden dla Manciniego był Felipe Melo. Tak, sprowadzili do ataku efektownych Joveticia czy Perisicia, Kondogbię kupiono za 35 milionów i jest to zakup na lata, ale właśnie Brazylijczyk był priorytetem. Na pierwszej konferencji zapytano go, czy łatka złego chłopca nie jest krzywdząca i na wyrost, a Melo odpowiedział: – Nie. Jestem zły, jestem bad boy, i to mój największy atut. Agresja to mój styl.

Czy chodzi więc o to, że Mancini postanowił postawić nie na futbol, a na krwawą jatkę? Nie, ale pewne tropy są istotne. Uznał, że ma zbyt grzecznych chłopców w zespole, potrzebuje “podostrzyć” szatnię, dodać jej charakteru. Wrzucając do pierwszej jedenastki Melo dopiął swego. Wypowiedzi takie jak “Balotelli jest tak dobry, że musisz go kopać. To futbol” czy “Nie przyjechałem tutaj po to, by po latach opowiadać, że grałem dla Interu. Chcę wygrywać trofea i napisać historię. Jesteśmy wojownikami i wielką rodziną, chcemy wygrywać każdy mecz” mogą być odbierane przez kibiców innych drużyn w różny sposób, ale Manciniemu o taką postawą chodziło.

Reklama

Rywale chętnie przylepiają Interowi markę agresywnych skurczybyków, którzy nie umieją grać w piłkę, za to pasjami faulują i dlatego ciężko na nich gracie. Sorry, ale jest to nie tyle kradnięcie Interowi zasług, co kłamstwo. Po jedenastej kolejce La Gazetta zliczyła kto ile faulował w tym sezonie: okazało się, że Nerazzurri są na drugim miejscu. Od końca.

Symbolem tego trendu jest Gary Medel. “Pitbull”, nazwany tak przez kumpla z młodzieżówki lata temu za to jak jest nieustępliwy, jak gania za rywalem i piłką. Myślisz Medel, mówisz twardziel, ostra gra. I co? I Medel fauluje najrzadziej w zespole. Gra twardo, ale w granicach zasad. On mądrze wywiera presję, a nie robi sanki na czerwoną kartkę. To jest fundamentalna różnica i odnosi się do całego Internazionale.

Mancini powiedział wymownie: najlepszą drużyną byłoby 24 Medelów i jeden Messi. Medel o współpracy z Felipe Melo powiedział z kolei tak: nie ma to jak dwa pitbulle w jednej drużynie.

Tak dobrej ekipy w Mediolanie nie mają, bo lista atutów kończy się na defensywie. Trzeba oddać Murillo i Mirandzie, że stworzyli świetny duet stoperów, Handanović to prawdopodobnie najbardziej niedoceniany golkiper Europy, a w rzeczywistości ścisła czołówka, ale w ataku? Powiedzieć, że Inter jest przeciętny, to i tak go pochwalić. Mniej goli strzela Carpi, Verona, Frosinone, Udinese, Bologna, pięć ostatnich drużyn ligi.

Jeden z poważnych kandydatów do miana piłkarza jesieni

Reklama

Nie mydlmy oczu. Inter ofensywnie bazuje wyłącznie na sporadycznych zrywach swoich indywidualności, czasem na jakimś strzale z dystansu, względnie rutynie ze stałego fragmentu gry. Spójrzmy na ostatni mecz z Torino: dwa celne uderzenia przez dziewięćdziesiąt minut, gol po rzucie wolnym ściśle według tego, co opracowali na treningu. Ale nie można pozbyć się wrażenia, że rok temu stworzyliby sobie więcej sytuacji, ale Torino skontrowałoby i wygrało. Teraz grają według zasady “na zero z tyłu, a z przodu może coś wpadnie” –  prosta, prokurująca brzydkie granie reguła, ale też cholernie trudna do wprowadzenia i dlatego ten pragmatyzm Interu trzeba szanować, nie tylko dlatego, że jest skuteczny. Można omijać ich mecze z daleka, bo to raczej pokaz dyscypliny i koncentracji niż pięknej piłki, ale coś ważnego udało się osiągnąć.

Czy to początek powrotu Interu na szczyt? Miotali się w ostatnich latach, biegali w kółko, teraz wydaje się, że wreszcie jest fundament. Może za chwilę zaczną przegrywać i osuną się w tabeli, bo grać ciągle na 1:0 to diabelnie ryzykowna strategia, ale nie zmieni to faktu, że jest już kręgosłup. Coś trwałego, na czym można budować schematy ofensywne, zadbać o to, by i atak wyglądał nieco lepiej. Wykonawcy przecież są, copacannoniere Icardi, Jovetić, Perisić, Ljajić to znacząca siła ognia, a zimowe okienko już niebawem.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...