Wiadomo, z czym kojarzy się Cracovia z okresu przed Jackiem Zielińskim. Ciągłe zbieranie w papę, bilion wtop transferowych, jeszcze więcej nieudanych eksperymentów taktycznych (Pilarz-5-2) i właściciel, który nie wyciąga żadnych wniosków z dotychczasowych błędów. Tamta Cracovia kojarzy się też z paroma niepodrabialnymi postaciami jak Budziński czy Żytko, którzy nie mieli oporu biczować się przed kamerami. Jak się okazuje – tą przypadłością zaraził się od nich Adam Marciniak. Piłkarz AEK Larnaka dokonał wczoraj automasakry na Twitterze.
O co poszło? Ano o to, że Adaś zaliczył asystę przy golu dla rywali. Chciał zgrać klatką do stojącego tuż obok bramkarza, ale nie zauważył wbiegającego zza pleców napastnika i Omonia wyszła na prowadzenie. Skończyło się 2:1 dla Larnaki, jednak Marciniak nie mógł się otrząsnąć. Tym bardziej, że „wjechanie na pełnej w Goulona” – jak zapowiadał – raczej mu nie wyszło. Wczoraj wieczorem wrzucił następujące wpisy.
Adamowi zdarzało się już wcześniej przeginać pałę w tematach politycznych, ale o aż taki autokrytycyzm go nie podejrzewaliśmy. Tym bardziej, że jak dotąd radził sobie na Cyprze nie najgorzej. Szybko wywalczył plac w AEK i strzelił nawet dwa gole, co w Polsce nigdy wcześniej mu się nie udało (zaliczał maksymalnie jedno trafienie na sezon). Generalnie pełna sielanka, żyć nie umierać, aż do wczoraj.
Kto by się spodziewał, że to akurat nam przyjdzie pocieszać Marciniaka, ale autentycznie zrobiło nam się go żal. I aż wypada napisać: „chłopaku, głowa do góry!”. Słońce świeci, plaża pod nosem, pieniądze (podobno) na czas)… Świat od wystawienia piłki Schembriemu jeszcze się nie zawalił!
Fot. FotoPyK