Wszyscy najlepsi jechać nie mogą, ktoś zostanie w domu. Tylko kibicem w Brazylii był Ibrakadabra, całe życie z wielkimi imprezami rozmijał się Ryan Giggs, mundialu nie posmakował George Weah, zdobywca Złotej Piłki. Jak wygląda jedenastka tych, których brak awansu na Euro 2016 zaboli najbardziej? Zapraszamy.
Jasper Cillessen – Dziwiło niezmiernie, że Ajaksowi udało się go utrzymać po udanym mundialu, bo wydawało się, że to już dla niego nieco za ciasny rozmiar. Był przecież jednym z odkryć mistrzostw, fachowcem co się zowie. Dziś jego karta przetargowa – co zrozumiałe – nie jest tak mocna, ale wciąż ma autentyczną markę. Choć jeśli nie uda się awansować Słowenii, zmiecie go z jedenastki Samir Handanović – czego mu jednak nie życzymy, bo chętnie zobaczylibyśmy go na Euro.
Daley Blind – Blind, kolejne z mundialowych odkryć, choć on akurat wyrwał się dalej i dzisiaj jest niezbędnym elementem jedenastki Man Utd. W tym sezonie gra wszystko w barwach “Czerwonych Diabłów” – opuścił raptem kilkanaście minut z Sunderlandem, ale wychodzi w pierwszym składzie nawet na Puchar Ligi czy rewanż z Brugią, gdzie i tak było pozamiatane. Na nim Holendrzy wciąż będą budować.
Sokratis – Grecy mają za sobą katastrofalne eliminacje i Sokratis też chciałby o nich zapomnieć, ale w klubie? Szybko wpasował się w nową taktykę Tuchela i jak całe BVB gra naprawdę nieźle. Owszem, nie prezentują poziomu Bayernu, ale i tak jest znacznie lepiej niż rok temu.
Branislav Ivanović – Ciężkie chwile przeżywa ostatnio Ivanović na Stamford Bridge, tak jak i cała Chelsea. Krytyka często go dotyka, ale trudno wam będzie znaleźć obrońcę bardziej utytułowanego, a który nie jechałby na turniej do Francji. Poza tym nie zapominajmy, że wiosną grał świetnie.
Nemanja Matić – Kolejny z Chelsea, która zawodzi jesienią, ale dajcie spokój: choćby za to, co robił w zeszłym sezonie, kiedy był wymiataczem i trafił do jedenastki sezonu Premier League, chcielibyśmy go zobaczyć w finałach. Warto zauważyć, że ma coraz mniej szans, by pojechać na wielką imprezę – stuknęło mu niedawno 27 lat.
Wesley Sneijder – Na dwoje babka wróżyła. Można powiedzieć: weteran znajdujący się już po drugiej stronie rzeki, zawracanie głowy. Ale można tez powiedzieć, że choć owszem, gra w Turcji, to jednak w najlepszym tamtejszym klubie, a i jest w Galacie autentycznym liderem. Kto wie czy nie była to jednak ostatnia szansa Sneijdera na duży turniej, szczególnie, że pewnie będzie uznany za jednego z głównych winowajców przegranych eliminacji.
Fani Galaty go uwielbiają
Henrikh Mkhitaryan – Ormianin ma szansę stać się bywalcem tego typu zestawień, bo Armenii sukcesów nikt nie wróży, chociaż kto wie? Podobne podejście jeszcze niedawno wszyscy mieliby wobec Islandii, Albanii czy Irlandii Północnej. Niemniej jednak póki co idzie śladami Giggsa i Weaha.
Arjen Robben – Co tu dużo kryć, chyba ostatni holenderski zawodnik ze światowego topu. Tak, do tego doszło, mają tylko jednego, w dodatku takiego, który ma już swoje lata i nieustannie łapie kontuzje.
Memphis Depay – A tu z kolei bodaj jedyny z nowego pokolenia mający papiery na to, by sięgnąć gwiazd i być jednym z najlepszych na swojej pozycji. Jego chyba najbardziej żal w całej ekipie Oranje, kapitalny gracz.
Bas Dost – Gracz Wolfsburga też ma za sobą kilka wybornych miesięcy. Chętnie zobaczylibyśmy jak sobie radzi na największej scenie, bo tak naprawdę ze względu na to, że gra w VFL, nie ma go w świetle najsilniejszych reflektorów i nie wiadomo ile jest warto.
Dost był naszym Piłkarzem Miesiąca za luty. W tamtym zestawieniu wysoko byli też Robben i Ivanović
Stevan Jovetić – Rodzynek z Czarnogóry. Po nieudanej przygodzie z City odbudowuje się w Mediolanie i to z sukcesami, już stając się pierwszoplanową postacią Interu. Na przyszły rok mógłby tylko jeszcze doszlifować formę.
Honorowe wyróżnienie: Robin Van Persie – nie pomyli się ten, kto powie, że obok Robbena i Sneijdera największe nazwisko w zestawieniu, o wiele bardziej znaczące niż Dost czy Jovetić. Ale po tym co pokazał w tych eliminacjach trzeba powiedzieć jasno: trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Klubowo już to właściwie zrobił, a teraz jeszcze czas na ruch reprezentacyjny. Sam swoją dyspozycję podsumował samobójem z Czechami i wolimy zapamiętać Van Persiego jako latającego strzelca z Mistrzostw Świata, niż patrzeć jak odcina kupony.