Reklama

Mastify spod Wezuwiusza, sedes zamiast stadionu, wojna z północą i msze Maradony

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2015, 13:28 • 17 min czytania 0 komentarzy

Na wyjazdach inni ultrasi wyzywają ich od złodziei, brudasów i chorych na cholerę, którym pomóc może tylko erupcja Wezuwiusza zmiatająca Neapol z powierzchni ziemi. Jednocześnie wprost nie powiedziałby tego nikt, bo taki Genny “Padlina” De Tommaso i jego umocowane w neapolitańskiej mafii The Mastiffs to jedna z najgroźniejszych grup ultras na kontynencie. Mają stadion, który właściciel z pogardą nazywa sedesem. Grają w mieście permanentnie znajdującym się na skraju bankructwa, gdzie ostatnie lata toczono wojnę z zalegającymi na ulicach hałdami śmieci, ale SSC Napoli to duma i chluba całego regionu. Duma, która musi opędzać się przed wpływami najbrutalniejszej mafii Italii, która jest znienawidzona prawie wszędzie poza własnym stadionem, gdzie każdy piłkarz musi mierzyć się z duchami epoki Maradony, ale która zarazem jest jednym z najzdrowiej prowadzonych klubów Calcio.

Mastify spod Wezuwiusza, sedes zamiast stadionu, wojna z północą i msze Maradony

***

napoli_among_vezuvio_by_uurthegreat

vesuvio_d0

***

Reklama

“Gdyby Maradona był miastem, byłby Neapolem, a gdyby Neapol był piłkarzem, byłby Maradoną.”

Sergio Chesi, włoski dziennikarz.

***

“Czy wiesz, że za twój transfer zapłaciła kamorra?”

Alain Chaillou, francuski dziennikarz. Słowa z pierwszej konferencji Maradony w Neapolu.

***

Reklama

“Nie podoba mi się, że teraz wszyscy proszą neapolitańczyków by byli Włochami i wspierali reprezentację. Neapol zawsze był marginalizowany przez resztę kraju, to miasto, które traktowane jest rasistowsko”.

Maradona przed półfinałem Italia 90′ pomiędzy Argentyną i Włochami. Na San Paolo w Neapolu wygrali “Albicelestes”.

***

Maradona-presentation-at-Napoli

Dwunasta drużyna Serie A. Drużyna, która miała punkt przewagi nad strefą spadkową, która nigdy nic nie wygrała i pochodziła z biedniejszego regionu Włoch. A jednak to nie jakaś ówczesna europejska potęga, a właśnie Napoli sprowadziło Maradonę, przy okazji bijąc transferowy rekord świata – czternaście milionów dolarów niektórzy przeliczają na dzisiejsze osiemdziesiąt. Dodajcie sobie to jeszcze raz w głowie, nalegam: kto, gdzie, za ile i przy jakim szumie. Ten transfer brzmi po prostu nieprawdopodobnie. Ale jednak zdarzył się i w czerwcu 1984 roku Diego wylądował na lotnisku w Neapolu, gdzie powitało go 253 dziennikarzy, 78 fotografów i tłumy kibiców.

Prezentacja miała przebiec sztampowo, znacie ten schemat: pytania o cele, odpowiedzi o wierze w sukcesy. Francuski dziennikarz Alain Chaillou zadbał jednak o to, by choć przez chwilę nie było nudno:

– Czy wiesz, że za twój transfer zapłaciła kamorra?

Maradona nie odpowiedział. Milczał zdezorientowany. Pytanie jak w teleturnieju przeszło na prezydenta Napoli, Corrado Ferlaino, który ze wzburzeniem odparł atak:

– Twoje pytanie nas obraża. Neapol to uczciwe miasto.

A potem Francuza wyrzucono z konferencji.

Kamorra to oczywiście neapolitańska mafia, której macki docierały, docierają i docierać będą do najprzeróżniejszych dziedzin tamtejszego życia społecznego. Futbol interesował ich zawsze – potrafił przynieść dochody, był elementem dodającym splendoru, budował pozycję w organizacji i poza nią. Zwolennicy teorii spiskowej przekonują, że Maradona był potrzebny mafii by… uszczęśliwiać ludzi. W ten sposób się przydawał jak jednoosobowa, diabelnie skuteczna maszyna pr-owa.

Przeciwnicy teorii spiskowej wskazują, że Ferlaino był skonfliktowany z kamorrą, a mafiosi zabili kiedyś jego wuja. Sezon wcześniej podczas jednego z meczów tuż nad stadionem San Paolo miała przelecieć awionetka rozsypując tysiące ulotek zapisanych prostym “Żegnaj Ferlaino”. Jak więc niby Corrado i kamorra mieli współdziałać przy transferze? Z drugiej strony kolejny mit mówi, że ludzie, po prostu obywatele Neapolu, robili społeczną zrzutkę na kupno Diego, gdy Barca windowała żądania. Brzmi jak bujda, ale jeśli ma w sobie ziarno prawdy, to tu kamorra też mogła bez trudu przemycić swoje wpływy.

napoli

***

Nawet jeśli grałbym milion lat, nigdy nie zbliżyłbym się do Maradony.

Leo Messi.

***

Najważniejszy dzień w historii SSC Napoli, a i bez kozery możńa powiedzieć, że ważny nawet w perspektywie całej długiej historii tego cholernie starego miasta. Włoski antropolog Amalia Signorelli napisał o wieczorze 10 maja 1987 tak: “Najgłośniejsze, najtłoczniejsze i najbardziej chaotyczne miasto Europy wyludniło się”. Gdzie? Na stadion. Przed telewizory. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu.

Obserwowali, jak Roberto Baggio strzela swoją pierwszą bramkę w Serie A, Napoli natomiast remisem z Fiorentiną pieczętuje swoje pierwsze scudetto. Ba, pierwsze scudetto zdobyte w ogóle przez drużynę z południa Półwyspu Apenińskiego! Scudetto po 41 latach wyczekiwania, wyczekiwania w napięciu i bólach, bo Napoli zawsze miało wielkie ambicje i rzeszę fanów, ale tytułów nigdy. Tymczasem wtedy, stało się. Gardząca Neapolem północ musiała oglądać ich plecy. Dla każdego neapolitańczyka było to coś wyjątkowego, rozpętało się absolutne szaleństwo – tym słowem mocno się szafuje by wyrazić radość po sukcesie, ale w tym wypadku jest w stu procentach uzasadnione.

Świętowanie pierwszego scudetto Napoli obrosło całą mitologią. Ponoć nikt w Neapolu nie poszedł dzień później do pracy, choć wielu twierdzi, że to fałsz, bo w rzeczywistości nikt nie poszedł do pracy przez osiem dni. Nieustająca impreza trwała na ulicach, placach, wynoszono jedzenie, bawiono się, niczym nie martwiono – to było coś więcej, niż euforia, to był socjokulturalny fenomen. Na lokalnym cmentarzu powstało grafitti “Guaglu. guagliu! E che ve sit pers!“, czyli w luźnym tłumaczeniu – “nie wiecie co tracicie”. Gdzie indziej powstał mural przedstawiający Maradonę w objęciach San Gennaro, uwielbianego patrona miasta. Urządzano też pogrzeby dla możnych z północy, choćby Juve.

  5336900237_65ce7b9abb_b

ciampa6

Dla Maradony pisano wiersze, stawiano mu statuy, tworzono murale – wyrazom kultu nie było końca. Podobno 25% mężczyzn urodzonych w Neapolu w tamtym okresie dostało imię “Diego”, więcej – nawet wiele dziewczynek nazwano “Diega”. Podczas pewnych wyborów dwadzieścia tysięcy osób zagłosowało na niego (choć rzecz jasna nie kandydował), co unieważniło elekcję. On sam potrafił korzystać ze swojej sławy, jego szofer Pietro Pugliese zarzekał się, że Maradona w Neapolu spał z ponad ośmioma tysiącami kobiet. Ma swój plac w mieście – Diego Armando Maradona Montesanto, ma też swoją kapliczkę. Pokochano go za tytuły, za to, że dał miastu sukcesy, ale też dlatego, że uznali go za swojego. Był znienawidzony w całej Italii tak samo jak i oni. Pochodził z biedoty, miał w sobie fantazję, ale i duszę buntownika – wielu neapolitańczyków definiowały podobne cechy. Ostatecznie futbol zgotował Neapolowi test na tożsamość podczas Italia 90′, kiedy Włochy i Argentyna zmierzyły się w półfinale mundialu na San Paolo.

Napisali mu wtedy na bannerze: Italia w naszych pieśniach, Maradona w naszych sercach. Nie zdradzili kraju, nie byli za Albicelestes. Ale jednak, on dostał owację, a podczas hymnu Argentyny zabrzmiały brawa. Nigdzie mistrzowie świata podczas turnieju nie zostali przyjęci lepiej, nigdzie nie stworzono im bardziej “domowej” atmosfery.

Może Messi strzelił więcej bramek, może jest lepszym zawodnikiem, ale legenda Maradony żyje do dziś z tak wielką siłą, bo był on obiektem kultu, jakim nie był otoczony żaden piłkarz w historii futbolu. Żaden, ani Pele, ani ktokolwiek inny, nie miał tak fanatycznych popleczników i nie doświadczył takiego uwielbienia co Maradona w Argentynie i w Neapolu. Może dlatego, ze względu na ten trudno uchwytny czynnik, a nie statystyki czy trofea, Messi powiedział kiedyś: nawet jeśli grałbym milion lat, nigdy nie zbliżyłbym się do Maradony.

gennaroMaradona w objęciach San Gennaro

Drugie mistrzostwo było ważne, ale zarazem miało skazę. Po pierwsze: triumf został wywalczony przy zielonym stoliku i dwóm punktom, które Napoli dostało walkowerem na Atalancie, bo Careca oberwał od kibica z Bergamo stulirową monetą. Poza tym przychodziło też po niesławnym 1988, wokół którego do dziś pozostaje wielki smród. Napoli w finalnych czterech kolejkach zrobiło raptem punkt, a dzięki temu niewytłumaczalnemu spadkowi formy wygrał Milan oraz podobno kamorra, którą taki finisz finansowo urządzał. Duszeniu pogłosek nie pomagały zdjęcia Diego z wysoko postawionymi członkami rodziny Giuliano (jednej z najważniejszych w neapolitańskiej mafii), ani wyznania Pietro Pugliese, który plotki o handlu meczami stanowczo potwierdzał.

Po drodze był jeszcze triumf w UEFA Cup, ale wkrótce na wierzch coraz częściej zaczęła wychodzić druga twarz Maradony. Przychodził skacowany, brał koks, utył. Stawiał się ponad drużyną, ponad trenerami, ponad zarządem. Ferlaino od początku toczył z nim ciężkie boje, klub płacił nawet prywatnym detektywom by wiedzieć co robi największa gwiazda, ale tę walkę przegrał. Ostatecznie Diego tak długo jak stawiał się na mecze, mógł robić co chciał. To miało toksyczny wpływ na kadrę, która zaczęła brać z niego przykład, on sam często był poza formą. Nawet jednak, gdy już wyraźnie był na znoszącej, a także gdy był absolutnie nieznośny, chciano go zatrzymać – wybrał jednak Sevillę.

vesuvius_8b123b7a7cf86f5aa9424d1f379384d8Maradona w otoczeniu członków kamorry

Źle to się skończyło i dla niego i dla Napoli. Za jednym zamachem skończyła się złota era Napoli, a także skończył się wielki boiskowy mag. Tylko piłkarsko rzecz jasna, bo jego religia przetrwała i przetrwa tak długo, jak istnieje Argentyna i Neapol.

***

“Napoli to przykład dla innych klubów jak można rywalizować z krezusami z północy mając zbilansowany budżet. Aurelio De Laurentiis wie jak planować przyszłość, spokojnie wprowadzać zmiany i trzymać koszty pod kontrolą”.

Giancarlo Abete za czasów swoich rządów włoską federacją.

***

Po odejściu Maradony zespół wykrwawiał się kadrowo. W miejsce utalentowanych zawodników sprowadzano zwyczajnych naciągaczy, a z tych ciekawych, mających pokrętło w nodze, nie potrafiono wycisnąć dość wiele. Nazwiska w latach dziewięćdziesiątych przez San Paolo przewinęły się nieprzypadkowe: Zola, Cannavaro, Blanc, Rincon, Fonseca, Carbone, Di Canio, Ayala. Przykład tego ostatniego jest jednak najwymowniejszy: jako stoper był największą gwiazdą Napoli w sezonie 97-98, kiedy wygrali dwa mecze przez cały sezon, stracili milion goli i spieprzyli się z niesłychanym hukiem z ligi. Ayala i tak jednak zapracował na transfer do Milanu.

97-98classificaA

W pewnym momencie Napoli wciąż miało masę bardzo drogich najemników, a którzy jednak jakoś kompletnie nie potrafili grać w piłkę. Jak wydobyli się z Serie B (sezon 99/00), to zaraz spadli (00/01 – w piętnastu ostatnich meczach jedno zwycięstwo). Tam szybko też zaczęli krążyć wokół stref spadkowych, aż wreszcie wybuchła bomba – 70 milionów długów, których narobili szefowie Corbelli i Naldi (sami nieustannie kłócący się o to kto rządzi i kto ma wziąć odpowiedzialność) oznaczały bankructwo. Te dziesiątki milionów to przede wszystkim efekt zbyt wielkich kontraktów dla piłkarzy, którzy potem nie spełniali oczekiwań – symbolem może być Edmundo, który miał być gwiazdą pierwszego formatu na skalę całego kontynentu, a tymczasem strzelił cztery gole, skasował czek i wrócił do Brazylii.

Federacja i tak była wyrozumiała – nowy twór mógł zacząć od Serie C, a więc nie był to upadek z dziesiątego piętra na twarz, a zaledwie ze schodów. 30 milionów wyłożył filmowiec Aurelio Di Laurentiis, działający raczej we włoskiej branży, ale mający wuja producenta światowej sławy – Dino przyłożył swoją rękę do takich hitów jak Serpico, Trzy dni kondora, Życzenie śmierci, Hannibal, Czerwony smok, Blue Velvet, łącznie 38 razy jego produkcje nominowano do Oscara. Mówimy więc o rodzinie potentatów, to nazwisko naprawdę sporo znaczyło i wciąż znaczy, a na brak pieniędzy nie narzeka.

DeLaurentiisNapoli

Aurelio wyłożył 30 milionów i zaczął swoje rządy. Najpierw dwie gorzkie pigułki: konieczność gry pod uwłaczającą nazwą Napoli Soccer. Druga: porażka w play off o Serie B. Wkrótce jednak niebo nad San Paolo się rozpogodziło, bo kibice zjawiali się tłumnie, Napoli miało lepszą frekwencję niż większość klubów Serie A, a awans zrobiono w drugim roku, świętując go odkupieniem historycznej nazwy.  W trzecim roku wywalczono powrót do elity (ramię w ramię z Juventusem, takiego hitu w Serie B jak Napoli – Juve już pewnie futbolowi bogowie nie powtórzą), a w czwartym już europuchary, bo Partenopei załapali się na ostatnią edycję Intertoto, którą skutecznie wykorzystali jako furtkę do UEFA.

Kluczowa liczba dla zrozumienia wszystkiego, co robi De Laurentiis: gdy w sezonie 10/11 Napoli zdobyło ligowy brąz ladując tylko za Milanem i Interem, ich dwuletni bilans finansowy ukazywał dziesięciomilionowy dochód, podczas gdy giganci z Mediolanu w tej samej tabelce musieliby wpisać łącznie blisko trzysta milionów strat. Podobno cała pierwsza jedenastka Napoli z tamtego sezonu zarabiała tyle samo, co jeden tylko Milan.

Napoli nie jest skażone chorobą, która udławiła wiele włoskich klubów, a więc wieloletnim życiem ponad stan, długami, kredytami. De Laurentiis uczył się na błędach poprzedników i procentowy stosunek płac do budżetu jest bardzo zdrowy, w okolicach zalecanych 40%, podczas gdy u konkurencji często dwa razy więcej. Do tego dochodzi kilka transferowych majstersztyków z Cavanim na czele, dobre umowy sponsorskie, mądre inwestowanie pieniędzy otrzymywanych z tytułu praw telewizyjnych, zaciekła walka z miastem o nowy stadion i rozwój akademii. Dodajmy wszystko a otrzymamy obraz jednego z najzdrowiej prowadzonych klubów calcio, nazywanego przez prasę włoską “Królową kont bankowych”, z prezydentem, który już nawiązał do ery Maradony. Tylko nawiązał, ale jednak: pierwsze trofeum od Superpucharu Włoch w 91 do Coppa Italia w 13/14. Pierwsza gra w europejskich rozgrywkach dla najlepszych – od Pucharu Europy w 90/91 do Champions League w 11/12. Oczywiście wszyscy czekają jednak na trzecie scudetto, to jest najważniejsze.

stadio_sanpaoloStadio San Paolo – zasłużony gigant, ale najlepsze lata ma dawno za sobą. De Laurentiis nazywa go sedesem i chce nowej areny

Po porażce z Lazio w półfinale Coppa Italia, De Laurentiis zorganizował piłkarzom obóz. Zakwaterował ich w środku sezonu w tanim hotelu bez ciepłej wody i innych podstawowych wygód, nie mówiąc o luksusach do których przywykły takie gwiazdy. Trafili tam na czas nieokreślony, a on sam argumentował: – Neapol to miasto, w którym łatwo się rozproszyć, a potrzebujemy teraz maksymalnej koncentracji. Sukces musi być oparty na dyscyplinie.

Po 3:0 z Fiorenitną, co skończyło passę pięciu meczów bez zwycięstwa w Serie A, zdobył się na wyrozumiałość: dał piłkarzom jeden wolny wieczór.

Kibice innych ekip często piszą, że zazdroszczą neapolitańczykom takiego człowieka na najważniejszym stołku. Oczywiście nie jest to facet święty, potrafił na prestiżowy mecz z Chelsea wywindować ceny biletów, co wśród często wywodzących się z biedoty zagorzałych kibiców wzbudziło ostrą reakcję, potrafi chlapnąć coś kontrowersyjnego, przekroczyć swoje kompetencje. Ogółem jednak lista jego grzechów jest nieporównywalnie krótsza niż lista jego zasług. Boisko boiskiem, tutaj może być różnie, raz lepiej raz gorzej, ale już fakt regularnej wspinaczki w rankingu Deloitte badającym siłę ekonomiczną klubów Europy mówi sam za siebie. Z obrotami rzędu 160 milionów znaleźli się na szesnastym miejscu na kontynencie za sezon 13/14 (ostatni, z którego dostępne są dane). W dziesięć lat od bankructwa są w doskonałej formie, a mają markę, z którą muszą liczyć się wszyscy.

De Laurentiis rozwija dalej swoje wizje. Chce siatki klubów filialnych, chciałby odważniej stawiać na neapolitańczyków. Problemem z tymi ostatnimi jednak jest to, że takich spełniających wymagania Napoli jest niewielu. Gdy sprowadzono wywodzącego się stąd Quagliarellę, oczekiwania i presja trybun przygniotły go, po jednym sezonie musiał odejść. Marzenie jednak o ludziach stąd, takich, którzy za barwy klubowe daliby się pokroić, pozostaje żywe – stąd między innymi decyzja o wyborze średnio znanego Maurizio Sarriego na następcę Beniteza. To człowiek urodzony w Neapolu, fanatyk Napoli od dzieciaka.

***

34570ba96cc3a4daee50221a47a4e2ec_XL

Ultras zawsze szuka kłopotów
I ideałów, które są wieczne

Przyśpiewka z San Paolo.

***

“Ultras to nie kibic, to dusza Napoli”.

 ***

Na północy Włoch mówią, że neapolitańczyk ukradnie ci nawet skarpety prosto z butów. Bogata północ ma południowca za gorszego, utrwala ochoczo stereotyp złodzieja, brudasa i prymitywa. Dość powiedzieć, że partia Lega Nord (“Północna liga”) otwarcie dyskryminuje południe, a kilka razy wchodziła do rządu. Neapol, jako największe miasto tej części kraju, skupia najwięcej nienawiści.

Trybuny niemal zawsze na starciach z Napoli kipią. Na meczach można usłyszeć, że Neapol to wstyd dla całych Włoch i powinien zostać zmyty poprzez ogień Wezewiusza. Często skandowane są “witajcie we Włoszech”, bo wielu nie chce nazwać południowca rodakiem, o wiele chętniej natomiast nazwie się go chorym na cholerę.

Zawsze najgorętsza była rywalizacja na linii Juventus – Napoli. W obliczu wydarzeń, które miały miejsce zeszłego lata, teraz jeszcze goręcej jest podczas “derbów słońca”, a więc na meczach z Romą.

3cdda07de35b3d077a13a8d87f1c6e99_MGZOOMKoszulka “SPEZIALE LIBERO” na cześć Antonio Speziale, który zabił policjanta w 2007 podczas derbów Sycylii

Przypomnijmy: finał Pucharu Włoch na Stadio Olimpico, Fiorentina – Napoli. Na liście vipów premier Matteo Renzi, lider senatu Pietro Grasso, szef antymafijnej komisji Rosy Bindi, wszelkie tuzy świata calcio. Zamiast futbolowego święta obejrzano jednak zamieszki na ulicach, a sam mecz został przerwany. Hamsik musiał chodzić paktować z przywódcą grupy neapolitańskich ultrasów, niespodziewanie najbardziej wpływowym vipem dnia, Gennym de Tommaso, o którym Kuba Machowina pisał tak:

Gennaro De Tommaso znany jest we Włoszech jako „Genny a Carogna”, co można przetłumaczyć jako „padlina”, „ścierwo” lub „tusza świni”.  To syn znanego we Włoszech mafioso, domniemanego szefa Camorry, Ciro De Tommaso. Gennaro w środowisku kibiców Napoli to jedna z głównych postaci, zresztą tak też się zachowywał, siedząc na płocie i kierując wszystkimi dookoła. Sytuacja przed meczem była na tyle poważna, że bezradna policja i organizatorzy meczu poprosili Hamsika, aby został mediatorem w sporze. Słowak miał przekazać, iż to nie kibice Fiorentiny postrzelili Neapolitańczyków i prosić, aby możliwe było rozpoczęcie meczów.  Oczywiście włoska policja starała się robić dobrą minę do złej gry, mówiąc po wszystkim iż „nie było żadnych negocjacji, jedynie proszono Hamsika, aby poinformował kibiców o stanie zdrowia Ciro Esposito”, jednego z postrzelonych kibiców Napoli. Podczas meczu i tak doszło do małych zamieszek, a po meczu kibice Napoli wbiegli na murawę. Wskutek tego drużyna Hamsika dwa najbliższe mecze u siebie rozegra za karę przy pustych trybunach. Maurizio Gasparri, vice prezydent włoskiego senatu, powiedział po meczu: „Nieważne kto postrzelił ofiary, ludzie tacy jak De Tommaso powinni zostać natychmiast zamknięci w więzieniu”.

Policja poszła za ciosem i oskarżyła De Tommaso o nieudzielenie pomocy jednemu z kibiców Napoli, który jest w stanie krytycznym. „Genny” ukarany został dodatkowo 5-letni zakazem stadionowym we Włoszech za swój prowokacyjny napis na koszulce, ale mamy nieodparte wrażenie, że to wszystko i tak jedynie pokazówka. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, że we Włoszech coś się zmieniło, to zobaczcie na przerażone twarze organizatorów meczu i policji, obserwujących Hamsika negocjującego z przedstawicielem neapolitańskich ultrasów. Gennaro De Tommaso – „The Special One” w wersji made in Napoli.

Prasa napisała, że calcio przebiło dno, a dyktat ultrasów odbił się szerokim echem. Jeszcze większym śmierć Ciro Esposito, fana Napoli, z zawodu pracownika myjni, którego zastrzelił wpływowy kibol Romy, Danielle De Santis. Gość nieprzypadkowy, znany ultras Giallorossi, któremu od razu wykopano z przeszłości zdjęcia, na których pozuje do faszystowskich flag.

De Santis przyznał się do zabójstwa, ale nie zgadzał się na łatkę zbrodniarza, jaką mu przylepiono. Bronił się: – Gdybym nie strzelił, zabiliby mnie. Na ulicach wyglądało to jak koniec świata. Byłem pewien, że to ostatnie chwile mojego życia.

Esposito zmarł w wyniku obrażeń, ale sam De Santis też wiele dni spędził w szpitalu – bynajmniej nie w wyniku odcisku na spuście pistoletu. Był raniony nożem, pobity. Tymczasem w Neapolu jeden z parków nazwano imieniem Ciro Esposito.

BmupxQ4CMAEiyqQ

Tak makabryczne wydarzenia, mglista prawda, otwarta wojna na ulicy i śmierć jednego z ultrasów, musiało nieprawdopodobnie zaostrzyć stosunki między Romą i Napoli. Gdy ostatnio Roma zjawiła się w Neapolu, powitał ją banner: “Wasze słowa nie mają znaczenia. Jeśli trafi się okazja, nie będzie litości“. Triumf w Coppa Italia fetowano przyśpiewką “Romano bastardo“. Ultrasi Romy natomiast stoją murem za swoim. Na meczach pojawiła się przyśpiewka “Forza Daniele”, odnosząca się do De Santisa, chwaląca jego czyn.

bfe14e565b80cf755ceffd2c8237a8f9-U202073401946pHF-U80634992789WkD-620x349@Gazzetta-Web_articolo

I pomyśleć, że kiedyś Roma i Napoli były klubami… zgodowymi (włoskie “gemellaggio”). Przyjaźń rozpadła się pod koniec lat osiemdziesiątych i spróbujcie znaleźć inne zgody, których dalsze losy wkroczyły na tak brutalny tor.

***

“Jesteśmy państwem rządzonym przez mafię, a Neapol to ich stolica”.

Aurelio De Laurentiis

***

garbage_naples_01Kamorra odpowiedzialna była za kryzys śmieciowy w Neapolu. Miasto tonęło w śmieciach, bo mafiosi kontrolowali dochodowy biznes wyprowadzania śmieci, jednak zamiast je kosztownie utylizować, często po prostu zakopywali, upychali po norach. Gdy rząd i lokalne władze powiedziały dość, rozpętała się wojna

De Tommaso to przywódca The Mastiffs, najsilniejszej grupy ultras Napoli (obok nich największa to Vecchi Lions). Mówi się o nich, że są silnie powiązani z kamorrą, co wnosząc po więzach rodzinnych Genny’ego specjalnie nie dziwi. Gdy kilka lat temu jadąc na mecz z Romą zaatakowali pociąg, dwudziestu siedmiu “mastifów” udowodniono powiązana z mafią. Że mają złą sławę pewnie się domyślacie, w Europie też potrafi poszaleć, zadźgać ekipę z Liverpoolu, sześciu fanów Bayernu posłać do szpitala. Blisko ich siedziby na Piazza Bellini ponoć nawet turysta, który przypadkowo ubierze się w ciuchy w barwach Romy, może znaleźć się w kłopotach.

03_napolitan_mastiffs

To mastify miały też stać za najbardziej niesłychaną formą motywacji piłkarzy w dziejach. Otóż zawodnicy byli ograbiani, jeśli w opinii kiboli grali słabo bądź traktowali źle trybuny. W wyniku tak zwanych “ekspedycji karnych”. Behramiemu skrojono Rolexa, okradziono Lavezziego, Hamsika i innych. Było to wręcz notoryczne, ale w schemacie mieściło się również oddanie zguby, jeśli piłkarz się poprawił.

Kamorra podobno coraz odważniej próbuje napocząć Napoli. Klub radzi sobie świetnie finansowo, co musiało skupić uwagę rosnącej w siłę, słynącej z brutalności i krwawych jatek podziemnej organizacji, w której coraz odważniej do głosu dochodzi młode pokolenie mafiosów, jeszcze bardziej bezpardonowe. Poprzez kibiców mafia miała szantażować De Laurentiisa, by dawał im darmową pulę biletów, które potem mogliby sprzedawać. Tak ponoć kamorra zarabiała swoją dolę, ale sprzedaż przez sieć zmniejszyła wydatnie ich zyski. Próbują więc wyciąć swój kawałek tortu innymi drogami i ponoć nalegają coraz mocniej.

d852d8ad-2dd9-4df6-ad29-745f00375d18-largeOstatnio spłonął jacht De Laurentiisa

***

Rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje Napoli, działa na wyobraźnię. Wojny boiskowe z rywalami, wojny na trybunach ze znienawidzonymi ultrasami z północy, wojny polityczne, wojny z mafią, do tego tarcia wewnętrzne z mastifami i im podobnymi. A wszystko przy zachowaniu perfekcyjnego bilansu stanu konta, marzeniach o grze neapolitańczykami, chęci dania radości całemu miastu. Oto i cały Neapol – raz wyświechtane hasło o “mieście paradoksów” nie ma prawa ani na jotę razić.


Leszek Milewski

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
12
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
51
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Weszło

Boks

Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski
6
Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]
Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...