Reklama

Urodziny ostatniego gladiatora, wielkiego piłkarza. Auguri capitano!

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2015, 11:07 • 2 min czytania 0 komentarzy

„To jest czysty talent” – mówił dwadzieścia lat temu trener Romy, Carlo Mazzone. Dwadzieścia sezonów, prawie siedemset pięćdziesiąt meczów i trzysta bramek. Pierwsza? Czwarty września 1994, czyli ponad dwadzieścia lat temu. Tydzień temu ustrzelił tego numer trzysta. Wszystkiego najlepszego legendo. Dziś trzydzieste dziewiąte urodziny obchodzi piłkarski relikt, jeden z ostatnich przedstawicieli ginącego gatunku. Po prostu Francesco Totti.

Urodziny ostatniego gladiatora, wielkiego piłkarza. Auguri capitano!

Można go nie lubić. Oczywiście, że można, ale nie ma opcji, żeby go nie szanować. Prywatnie prosty chłop. Z nieśmiałego, dość cichego dziecka wyrósł na jednego z największych piłkarzy w historii futbolu. Nie tylko na boisku. Może właśnie przede wszystkim poza nim. Babcia, teściowie i szwagier to kibice Lazio. A on, kiedy kiedyś pewien dziennikarz powiedział, by zanucił hymn rywala, po pierwszej strofie parsknął śmiechem. We Włoszech to w pewnym sensie celebryta. Jeśli ktoś jakimś cudem nie zna go jako piłkarza, to na pewno kojarzy z reklam popularnej sieci komórkowej.

Nie jest przesadnie wygadany. Jego słownik spokojnie objęłyby rozmówki polsko-włoskie. Kiedy miał dziesięć lat, zgłosiło się po niego Lazio. Oni wyszukali go jako pierwsi i do ostatecznych przenosin brakowało wyłącznie papierkowej roboty. Był mały, wątły. Skaut Romy nie był przekonany, ale dziś wiadomo, że z Tottiego wyrósł prawdziwy rzymski centurion.

Prawdziwą legendą został ponad dziesięć lat temu. To był swoisty przełom. W 2004 roku Real i Roma były dogadane. Roma nie mogła spełnić jego ambicji, a on marzył o trofeach. O Lidze Mistrzów, o krajowych mistrzostwach i innych superpucharach. W ostatniej chwili zdecydował się zostać. Stał się bezcenny. Poświęcił się. Porzucił marzenia dla miłości, jedynej, największej. – Serce zwyciężyło i zostałem. Na szczęście. Gdybym poszedł do Realu, to pewnie zdobyłbym dwie Złote Piłki i trzy puchary Ligi Mistrzów. Wolę jednak to, co osiągnąłem w Rzymie. Szkoda, że wygraliśmy tylko jedno mistrzostwo.

A ostatnio powiedział, że…

Reklama

– Jeśli cofnąłbym czas o dziesięć lat, mógł zmienić klub, wygrać Złotą Piłkę i podbić piłkarski świat, to i tak wybrałbym Romę, bo to moja jedyna, wielka miłość.

Auguri, capitano!

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...