Reklama

Było lepiej niż się spodziewaliśmy. Pierwsze zwycięstwo Podolińskiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 września 2015, 17:15 • 2 min czytania 0 komentarzy

Górnik Łęczna – Podbeskidzie. Wiatr, zimno i deszcz. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że szykuje się mecz słaby, beznadziejny i nudny. Typowe spotkanie do odkurzania mieszkania. Ale za wyjątkiem końcówki pierwszej połowy naprawdę oglądało się to fajnie. Bielszczanie wygrywają 2-1, choć tradycyjnie podobał nam się tylko jeden z nich – Mateusz Szczepaniak. A Łęczna? Jak zwykle sprawiała całkiem niezłe wrażenie.

Było lepiej niż się spodziewaliśmy. Pierwsze zwycięstwo Podolińskiego

Skąd więc ten wynik? Ze skuteczności. Gospodarze atakowali, rozgrywali piłkę, ale po pierwsze strasznie kalapućkali się na skrzydłach kompletnie zostawiając środek, a po drugie gdy już strzelali, to albo prosto w Zubasa albo w słupek. Na przerwę mogli schodzić z trzema bramkami, bo poza karnym Nowaka dwa razy trafili w obramowanie bramki. Ale mieli tylko remis, więc na drugą połowę wyszli zdeterminowani i waleczni. Jeszcze bardziej atakowali, ba – nawet dominowali, ale dostali strzał prosto między oczy – akcja Kowalski-Pazio-Szczepaniak i 2-1 dla Bielska.

Do gry wrócili wtedy, gdy byli już w sytuacji naprawdę beznadziejnej. W nieco ponad dwie minuty dwie czerwone kartki dostali Tymiński i Śpiączka. Tutaj musimy się zatrzymać. Po pierwsze dlatego, że jak zauważył Andrzej Kałwa – dostać dwie czerwone kartki od Tomasza Musiała to nie lada wynik. Po drugie dlatego, bo w obydwu przypadkach usunięcie z boiska było kontrowersyjne. Tymiński przy pierwszej żółtej kartce wybił Kowalskiemu piłkę, a Śpiączka nie chciał skopać ciosem kung-fu Nowaka. Ale jak to się mówi – sędzia się z tych decyzji wybroni. Wybroni się na pewno przy decyzjach o dwóch rzutach karnych. Najpierw Janić idiotycznie sfaulował Mierzejewskiego, a później Bielak to samo zrobił ze Szczepaniakiem. Czyste jedenastki.

Skoro już doszliśmy do czerwonych kartek, to kamyczek do ogródka Podbeskidzia. Co powinien robić zespół gdy prowadzi na wyjeździe i gra z przewagą dwóch piłkarzy? Utrzymywać się przy piłce, rozgrywać na połowie rywala, przedłużać akcje, grać na czas. Udało się tylko to ostatnie i tylko Zubasowi. Cała reszta bielskiej ferajny spanikowała, cofnęła się blisko pola karnego, a Robert Podoliński pokrzykiwał nerwowo, żeby zacząć grać w piłkę. Łęczna starała się nawet klepać, Paweł Sasin zakładał siatki, Grzegorz Bonin kiwał, ale nie dochodziło do niczego konkretnego.

Podbeskidzie w końcu zaczęło grać w piłkę, ale nie dobiło już rywala. Chrapkę na kolejnego karnego miał Szczepaniak, który w dramatycznie żałosny sposób postanowił zanurkować w szesnastce. Musiał szybko wyciągnął kartkę, ale my dalibyśmy pomocnikowi czerwoną, a nie żółtą. Coś takiego trzeba piętnować. Wstyd.

Reklama

Robert Podoliński lepiej zaczyna pracę w Bielsku niż w Krakowie, ale widać, że przed nim masa roboty, by to Podbeskidzie ogarnąć. Na razie zwycięstwo podbudowało morale, teraz czas na organizację w obronie.

i2u0j9C

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...