Reklama

Widzew kontra Atletico i pamiętny gol Citki oczami Romana Hurkowskiego

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2015, 10:41 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dzisiejsza kartka z kalendarza będzie w skali jeden do jednego. Wydarzenie nie byle jakie, bo pamiętny mecz Widzewa z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów. Z jednej strony młody, utalentowany Marek Citko. Z drugiej choćby Jose Molina czy Diego Simeone. Hiszpanie wygrają 4:1, ale w Polsce po latach wszyscy zapamiętają tylko bramkę z połowy boiska. Dziś osuwamy się w cień i oddajemy głos świętej pamięci Romanowi Hurkowskiemu. 

Widzew kontra Atletico i pamiętny gol Citki oczami Romana Hurkowskiego

To nie była w stu procentach Champions League. Do tego szyldu nie pasowała zarówno gra Widzewa jak i stan jego stadionu. Jedno i drugie stało pod znakiem prowizorki. Natomiast na poziom godny Ligi Mistrzów wznieśli się kibice Widzewa, a szczególnie piłkarze Atletico. Wygrali bez najmniejszych problemów, kontrolując sytuację na boisku przez przynajmniej siedemdziesiąt z dziewięćdziesięciu minut. Pokazali styl równie nowoczesny, co skuteczny, oparty na doskonałej technice użytkowej i wybornej współpracy zawodników, którzy wywodzą się z czterech krajów. 

Gra mistrzów Hiszpanii była profesjonalna, przejrzysta, w dobrym tego słowa znaczeniu; z łatwością dostrzegało się podział zadań. To cechuje klasowe drużyny. W Widzewie nie sposób było zauważyć wyraźnego dowódcy, piłkarze „szarpali się”, często bez uzasadnienia zmieniali pozycje potęgując chaos. 

Od półtora roku regularnie oglądam (dzięki telewizjom DSF oraz TVE) ligowe występy podopiecznych Radomira Anticia i muszę ze smutkiem stwierdzić, że tak łatwych warunków jak Widzew, nie podyktowała „madrilenos” żadna z drużyn Primera Division. Jugosławianin Pantić z łatwością uwalniał się spod opieki Polaków i wręcz popisowo kierował akcjami ofensywnymi. A kiedy istniała potrzeba , przesuwał się pod bramkę Szczęsnego – i tym sposobem zdobył pierwszą bramkę, po znakomitej szarży Aguilery. 

Reklama

(…)

Niedawno pisałem, że bramkarz Molina to prawie libero. Sprawdziło się, choć Jan Tomaszewski zawsze będzie twierdził, że nie znam się na futbolu. Nawiasem: nie spotkałem na widzewskim stadionie Janka, a szkoda, ponieważ chciałem się zapytać, gdzie leżą Tworki, do których słynny bramkarz mnie kieruje. Nie wiem, bo nie byłem tam. Nie znam układu drzwi i klamek…

No i Molina, operując bardzo blisko ustawionych w linii stoperów, zażegnał, podobnie jak w ekstraklasie Hiszpanii, wiele zagrożeń już w zarodku. Raz jednak się przeliczył, bo trafił na znakomitego przeciwnika. Tuż przed przerwą Marek Citko zainicjował rajd z połowy boiska. Kiedy większość aktorów i obserwatorów widowiska, łącznie z Moliną, spodziewała się zagrywki do niepokrytego Dembińskiego, Citko fenomenalnym lobem umieścił piłkę w siatce. Ten gol to ozdoba łódzkiego meczu. 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...