Reklama

Sevilla ochłodziła się w Lidze Mistrzów i wróciła na pustynię La Liga. Tym razem Celta.

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2015, 14:37 • 2 min czytania 0 komentarzy

Bryndza prezentowana przez Sevillę nie przemija. Jeśli ktoś myślał, że cokolwiek odmieni się po przekonującej wygranej z Borussią Moenchengladbach w Lidze Mistrzów, to po dzisiejszym meczu ligowym z Celtą Vigo musiał być konkretnie rozczarowany. Niestety, jeden do dwóch i kolejny mecz bez wygranej. Kolejny stawiający znak zapytania przy formie większości z piłkarzy. Trzydzieści pięć tysięcy kibiców z Estadio Sanchez Pizjuan wychodziło ze zwieszonymi głowami. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz w tym sezonie. 

Sevilla ochłodziła się w Lidze Mistrzów i wróciła na pustynię La Liga. Tym razem Celta.

Strzelanie rozpoczął Nolito. Do teraz nie wiemy jakim cudem zmieścił tę piłkę obok słupka. Napisać, że od linijki, byłoby stwierdzeniem krzywdzącym. Do tego potrzeba było wirtualnej suwmiarki. Świetna akcja, efektowny gol. Kibice Sevilli spuszczają głowy po raz pierwszy i to już po piętnastu minutach. Niecałe piętnaście minut później kolejna akcja, tym razem po drugiej stronie boiska i kolejny gol. Tym razem legendarną już drzemkę obrońców Sevilli wykorzystał Daniel Wass. Precyzyjnie, chirurgicznie, z klasą. Po pierwszej połowie było 0:2, czyli Grzegorz Krychowiak i spółka do tunelu schodzili z uczuciem wstydu.

Unai Emery jeszcze w pierwszej połowie nie wytrzymał i zdjął z boiska Vitolo, wpuszczając Michaela Krohna-Dehliego. W przerwie, w szatni Sevilli, musiało paść kilka męskich słów, a nie zdziwilibyśmy się, gdyby doszło do rękoczynów. Tak, czy inaczej – cel uświęca środki, bo na drugą część piłkarze Emery’ego wyszli z nieco bardziej ofensywnym nastawieniem. Gola kontaktowego głową zdobył latający Fernando Llorente, ale ostatecznie trafienie to zapewniło kibicom ledwie kilka minut dobrej zabawy. Sevilla atakowała, ale nieskutecznie, dodatkowo nadziewając się na kontry, przy których pełne ręce roboty miał bramkarz Sergio Rico.

Tym sposobem Celta jest już kolejnym po Atletico zespołem, który zdobył twierdzę Sanchez Pizjuan. Twierdzę, a raczej jej średniowieczne ruiny. Cztery mecze, dwa punkty i na dziś przedostatnie miejsce w tabeli. Wstyd. A Celta właśnie awansowała na drugie miejsce, tyle że po przeciwnej stronie klasyfikacji.

Reklama

Najnowsze

1 liga

Motor w Ekstraklasie? Zespół z Lubelszczyzny coraz bliżej baraży

Bartosz Lodko
4
Motor w Ekstraklasie? Zespół z Lubelszczyzny coraz bliżej baraży

Hiszpania

Hiszpania

Media: Nie tylko Xavi, ale i Deco może się pożegnać z Barceloną

Patryk Fabisiak
7
Media: Nie tylko Xavi, ale i Deco może się pożegnać z Barceloną

Komentarze

0 komentarzy

Loading...