Bośniak przez ostatnie półtora roku w Wiśle pociągał za sznurki. Gdy był w gazie, gdy mu się chciało, gdy piłka siedziała – potrafił wszystko. Podać, przerzucić, dośrodkować. No i strzelić. Stiliciodependencia. Miał udział przy 21 golach zdobytych przez Wisłę w poprzednim sezonie. Semir z Krakowem się jednak pożegnał i poleciał tam, gdzie płacą więcej (albo po prostu płacą) i dają zagrać w pucharach. Wisła osierocona przez Bośniaka? Niekoniecznie – sprawdzamy, kto wyszedł na tym lepiej.
Bywa tak, że drużyna po odejściu kluczowego zawodnika – a nie ma wątpliwości, że Stilić takim dla Wisły był – traci większość atutów. Wystarczy spojrzeć na Lecha Poznań, który w ataku po stracie Zaura Sadajewa kompletnie nie potrafi się odnaleźć i przeorganizować gry z przodu. Hamalainen z Pawłowskim mają jakby mniej miejsca, w związku z czym nie mogą dogrywać piłek do Robaka bądź Thomalli. I spirala się nakręca.
Dlaczego piszemy o Sadajewie? Bo zastanawiamy się, co większość myślała po odejściu z Wisły Stilicia. Że nie ma prostopadłych podań, nie ma sytuacji strzeleckich, nie ma strzałów z zaskoczenia i nie ma komu wykonywać rzutów wolnych. Bez mała ucieka Wiśle kilkanaście bramek w sezonie. Pytamy więc: Czy tak jest naprawdę? Najpierw patrzymy na zwykłe statystyki – zwycięstwa, porażki, strzelone bramki, zdobyte punkty. Różnica w każdej kategorii jest tak naprawdę niewielka.
Ok, to może brak Bośniaka widać głębiej – w statystykach podań, strzałów, podań kluczowych. To większy wgląd na grę zespołu. Można zobaczyć, czy zmienił się styl, czy stwarza mniej sytuacji. I znowu sprawdzamy. Zaglądamy więc do InStata i widzimy, że różnice są, ale wciąż niewielkie.
Tu jednak ważna uwaga – Wisła w tych pierwszych siedmiu kolejkach grała z najsilniejszymi zespołami w lidze. Albo inaczej – tymi, które grają raczej otwarty futbol i stawiają autobusu w polu karnym bo im po prostu nie wypada. Legia, Lech, Cracovia, Śląsk Wrocław – naprawdę można było poszukać miejsca i grać do przodu, a nie do boku. Teraz przed krakowianami mecze z przeciwnikami o mniejszych ambicjach.
Statystyki, choć wiele pokazują, to jednak nie odsłaniają wszystkiego. Wisła wciąż atakuje i wciąż stwarza sobie sytuacje, to jednak sięga po inne środki. Widzimy więcej zagrań górą (zwłaszcza dzięki Bobanowi Joviciowi) i dostrzegamy też większą odpowiedzialność reszty piłkarzy za rozegranie. To już nie tylko jeden rozgrywający, tutaj za kierowanie zespołem biorą się Krzysztof Mączyński, Rafał Boguski, nawet Paweł Brożek, czasem Rafael Crivellaro. W teorii brzmi dobrze, kwestia jest tylko odpowiedniego zgrania, ale czasem trzeba czegoś specjalnego, czegoś ekstra. I tego żaden z nich jednak nie daje.
Stilicia pamiętamy dlatego, że grał w pewien określony sposób, że zaskakiwał. Jeśli zaskakiwał widzów, to zaskakiwał też i często rywala, więc pojawiały się sytuacje, nawet przeciwko zespołom, które parkują autobus. Szczęście Bośniaka nazywało się Paweł Brożek, który te zagrania potrafił odczytać. Często się mylił, ale jeśli trafił jedną z trzech sytuacji, to Wisła miała z obydwu niemały pożytek.
Co z tego wynika? To, że Wisła na razie potrafi grać bez Semira Stilicia. Krakowianie mają kilku zawodników, którzy w kupie potrafią stworzyć sobie nawzajem sytuacje i na razie są tego efekty. Grają bardziej zespołowo, nie są od jednego zawodnika uzależnieni. Ale kolejny sprawdzian w starciach z rywalami, którzy myślą przede wszystkim o defensywie – tutaj brak Semira może okazać się bardzo bolesny. Zwłaszcza dla oczu widzów.
*
A jak Stilić radzi sobie bez Wisły? Była obawa, że może być słabo – pamiętamy, że w Karpatach Lwów i Gaziantepsporze było średnio, może nawet źle. Bośniak musi być gwiazdą zespołu, musi pociągać za sznurki. Tłumaczył, że za granicą radził sobie słabo, bo nie płacono mu na czas, że nie czuł się szanowany. APOEL to klub bardziej zorganizowany, z większym profesjonalizmem.
Na razie Stilić gra w kratkę. Czasem jest w pierwszym składzie, czasem siedzi na ławce. Zagrał na razie w tylko pięciu spotkaniach – głównie w eliminacjach do Ligi Mistrzów, choć mówiło się, że to będzie zawodnik na ligę, bo nie potrafi grać w obronie. Zdążył zabłysnąć ledwie raz – Astanie strzelił gola z rzutu wolnego.
A czy lepiej radzi sobie z dyrygowaniem gry zespołu niż w Wiśle? I tak, i nie. Statystyki w jego przypadku różnią się bardziej niż te zespołowe. Ma o jedno więcej kluczowe podanie na mecz, a to całkiem sporo, i częściej zagrywa w pole karne, ale ani razu nie zanotował asysty. Zgromadził do tego ledwie dwie bramki.
Nie jest to dorobek, którym można by było się pochwalić, ale może to wynikać ze słabszej gry całego zespołu (niedawno zmieniono trenera) i słabości napastników. Jedno jest pewne – Stilić na pewno zarabia w APOEL-u więcej niż w Wiśle i do tego będzie grał w europejskich pucharach. Czyli jest raczej ze zmiany otoczenia zadowolony.
JS
Fot. FotoPyK