Reklama

Linetty już poza kadrą. Zapala się kolejna lampka.

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2015, 12:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

Doskonale pamiętacie nasze grafiki z Dawidem Kownackim. Wniosek był z nich oczywisty: kolejne kontuzje zabijają potencjał tego chłopaka i co kilka tygodni nie pozwalają mu na jakikolwiek skok jakościowy. Wiadomo, jaki z tego efekt – Kownacki wchodząc do ligi czarował, a potem utonął w szarzyźnie i został co najwyżej solidnym ligowcem, bez błysku. Dlaczego piszemy o tym dzisiaj? Ano dlatego, że zgrupowanie reprezentacji opuścił właśnie jego kolega klubowy, Karol Linetty, który nie podniósł się po tym, jak Błaszczykowski trafił go w głowę piłką. Kontuzja nieprzyjemna, wyjątkowo kuriozalna, ale… dlaczego nie dziwi nas, że dotyczy akurat gracza Lecha?

Linetty już poza kadrą. Zapala się kolejna lampka.

Kownacki w ciągu roku dwa razy doznał wstrząśnienia mózgu. Trzy razy zrywał też więzadło w stawie skokowym, a do tego dochodziły inne urazy jak stłuczenie mięśnia uda, ból kolana czy złamanie szczęki. Linetty na ból jest bardziej odporny, w imponujący sposób wzmocnił się też fizycznie, ale i jego przypadek zaczyna być alarmujący. Jeżeli ktoś z zagranicznego klubu weźmie się za research na temat tego chłopaka, to szybko dojdzie do wniosku, jaki jest jego główny defekt. Zdrowie. Nie brak umiejętności. Po prostu zdrowie. Dorobek meczowy Karola przez te wszystkie urazy staje się niepokojąco poszatkowany, przez co każdemu dyrektorowi sportowemu natychmiast zapali się lampka ostrzegawcza.

2012/13 – złamane żebro, a pod koniec sezonu dwa mecze pauzy po zderzeniu z Zajacem.

2013/14 – stracony cały początek sezonu.

2014/15 – naderwanie więzadła trójgraniastego. Następnie uraz stawu skokowego na kadrze U-21. W listopadzie uraz mięśnia dwugłowego uda w meczu z Gruzją, a potem kolejna kontuzja stawu skokowego na starcie okresu przygotowawczego. Kwiecień – następny uraz mięśniowy, choć sam Karol chciał grać z niezaleczoną kontuzją.

Reklama

Poprzedni sezon – 14 meczów ligowych do kosza.

Rozpoczynają się nowe rozgrywki i mamy status quo. Uraz mięśnia, który wyklucza Linettego z rewanżu z Sarajewem oraz starć z Pogonią i Lechią, a potem… przeziębienie, które wyklucza go z meczu z Piastem. I na koniec to feralne uderzenie, które znów nie pozwoli Karolowi na pełnoprawny udział w walce o skład kadry. Niby nie można ryzykować, ale… wyobrażacie sobie, że Krychowiak, Glik czy inny Wasilewski opuszczają zgrupowanie, bo ktoś ich trafił piłką? Takiego zderzenia nie wytrzymałaby pewnie sama futbolówka.

Nie chcemy się w tym momencie pastwić nad Linettym, bo to ambitny i porządny chłopak, ale jego podatność na kontuzje i brak zwyczajnej odporności, jaka powinna cechować sportowca, zaczyna naprawdę martwić. Będą się tu oczywiście mnożyć pytania, czy sztab Lecha nie przedobrzył i nie zarżnął 20-latka, ale tak czy inaczej trzeba się zastanowić po pierwsze – nad przygotowaniem Linettego do sezonu, po drugie – nad opieką medyczno-fizjoterapeutyczną w Lechu i wreszcie po trzecie – skoro tak często sypie się w średnio poważnej lidze, to jak zniesie obciążenia w bardziej wymagających rozgrywkach?

Dwa największe talenty w klubie, młodzi chłopcy, a historia chorób, jakiej nie powstydziłoby się wielu 80-latków.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...