Niemcy nie otwierają szampanów po wygranej z Polską – pokonywali przecież lepszych, choć nas też chwalą, a wciąż definiują siebie na nowo po mundialu. Media zgodnie ogłaszają: „Niemcy, tak jak na mistrzostwach świata, znów dali przyjemność”. Nie znaczy to jednak, że nie mają swoich zmartwień.
Podopieczni Joachima Loewa powtarzali przed meczem, że już najwyższy czas, by zrobić porządek w tabeli. Zbyt wiele mieli w ostatnim czasie potknięć: porażka z Polską i remis z Irlandią w eliminacjach, do tego towarzyskie 2:2 z Australią i 1:2 z USA. Dlatego naprawdę udany mecz w piątkowy wieczór tak mocno był przez Niemców pożądany.
Że jednym z głównych tematów w mediach jest Mario Goetze – już wiecie (więcej piszemy tutaj). Wyciąga się, że ten, który gra w pierwszym składzie mistrzów świata, nie ma na co dzień pewnego placu w Bayernie. To miał być dla Guardioli jego Neymar, zwycięski gol w finale MŚ też miał wiele zmienić… – Mario odebrał w ostatnim czasie wiele niepotrzebnej krytyki. Ale to świetny piłkarz, wszyscy w Dortmundzie o tym wiedzą – mówił po meczu Mats Hummels.
Trudno jednak zakładać, że dwie bramki wbite Polakom jakkolwiek wpłyną na jego sytuację w drużynie. Problem Goetzego z regularną grą w Monachium był i chyba dalej będzie. Ten argument będzie więc jeszcze długo wyciągany, choć… Loew nic sobie z tego nie robi: Mario u niego w tych eliminacjach siedem razy wychodził w jedenastce.
Thomas Mueller mówi z kolei, że po tym meczu czuje ulgę, jest zadowolony, ale wolałby, żeby zespół w tyłach był bardziej stabilny. Jens Lehmann, były piłkarz i telewizyjny ekspert, nie owija w bawełnę: – Zarówno my, jak i Polacy byliśmy w defensywie beznadziejni. Zagraliśmy dobre mecz, rywal postawił trudne warunki, ale widziałem, że w ogóle nie dysponujemy szybkimi zawodnikami. Hector radził sobie nieźle, ale nie miał wsparcia od Bellarabiego. Generalnie, do gry obronnej przechodziliśmy zbyt wolno.
Czy ma rację? Na pewno. Ale słusznie kontruje „Bild” – że Bellarabi to szybkościowa czołówka Bundesligi, że ci, którzy wcześniej tę drużynę tworzyli (Klose, Mertesacker, Lahm), nie byli demonami szybkości. Z drugiej strony, „die Welt” dorzuca: – Zbyt wiele niecelnych podań, a zwłaszcza zbyt wiele miejsca między obroną a linią pomocy.
W tej obronie wystąpił właśnie Emre Can, 36. debiutant za kadencji Loewa. Selekcjoner mówił o trudnych warunkach: presji i meczu z liderem. Chwalił go za ten występ, podkreślał umiejętności techniczne czy dobre ustawienie. Prasa tak łaskawa nie była, wskazując Cana jako jednego z najgorszych piłkarzy na boisku. Z drugiej strony defensywy, ten Hector, 25-latek z FC Koeln, w reprezentacji od niespełna roku. W szóstym meczu w kadrze, właśnie z Polakami, wypadł na duży plus, zebrał wysokie oceny i może być rozwiązaniem na lata. Wciąż nie został jednak sprawdzony z przeciwnikiem z najwyższej półki, budzi pewne wątpliwości.
Choć i tak kilku tych wątpliwości Niemcy zdążyli się pozbyć wczoraj.
Fot. FotoPyk