Mamy wrażenie, że ta wiadomość przyniosła nam jakieś dziwne pokrzepienie po tym ciężkim weekendzie, podczas którego okazało się, że połowa naszych kadrowiczów nie gra, a druga połowa jest bardzo daleko od najwyższej formy. Wszystko w przededniu meczu z Niemcami, wszystko w przededniu jednego z najważniejszych meczów ostatnich miesięcy, a może nawet lat. No i właśnie w takim parszywym nastroju dopadła nas bardzo przyjemna rocznica. W dzisiejszej “kartce z kalendarza” wspominamy wiktorię sprzed ponad trzydziestu lat.
Ciepły wieczór w Paryżu, na Parc de Princes 20 tysięcy widzów. W zespole gospodarzy między innymi Jean Tigana, Maxime Bossis czy Gerard Janvion. Wprawdzie to tylko mecz towarzyski, ale oba zespoły mogły go potraktować jako dogrywkę po niedawnym starciu w meczu o trzecie miejsce Mistrzostw Świata w 1982 roku. Polacy uskrzydleni sukcesem liczyli, że trzecie miejsce w Hiszpanii to jeszcze nie koniec pięknego lotu, który zaczął się tak naprawdę w 1973 roku i trwał… No właśnie. Trwał chyba mniej więcej do tego momentu. Po ograniu Francuzów w turnieju i efektownym sparingu na koniec wakacji, Polacy nie poszli za ciosem. Do Mistrzostw Europy organizowanych we Francji właśnie się nie zakwalifikowali, a i mistrzostwa świata w 1986 roku nie zakończyły się tak, jak marzyli nasi rodacy.
Wtedy jednak nikt nie myślał o tym, że powoli zachodzi za horyzont pokolenie Laty i Szarmacha, a następcy jednak nie będą w stanie utrzymać poziomu. Liczyło się tu i teraz, a trzeba przyznać: “tu i teraz” było naprawdę kozackie. W 28. minucie Jałocha. Już po przerwie dwa razy Kupcewicz, w odstępstwie zaledwie trzech minut. Wreszcie w 63. minucie Buncol z rzutu karnego. Francja rozpoczynająca projekt “Euro 1984” na kolanach. Na własnym terenie, przed swoimi kibicami, upokorzona przez Polaków, którzy tym razem nie bawili się w dreszczowce, jak kilka miesięcy wcześniej, w Hiszpanii. Łup-łup. Po krzyku.
Do składu zaczęli wprowadzać się srebrni medaliści młodzieżowych Mistrzostw Europy z 1981 roku. Dziekanowski, Wdowczyk, Kubicki zaczęli coraz śmielej pukać do drzwi kadry, w której wciąż w gazie pozostawali Boniek, Smolarek czy Kupcewicz. Zresztą, pierwszy z nich nawet nie grał w tym francuskim sparingu.
Gdybyś ktoś wtedy powiedział Polakom, że za dwa lata Francuzi będą świętować zwycięstwo w Mistrzostwach Europy, a w 1986 wskoczą na mundialowe podium – pewnie wybuchnęliby śmiechem. Ale prawdziwą konsternację wywołałoby pewnie dopiero wieszczenie im przyszłości rodzimej kadry, dla której sukcesy z 1982 roku były jak dotąd ostatnimi w dorosłej piłce.
Miało być pokrzepiająco przed Niemcami, wyszło pesymistycznie. Mamy jednakże nadzieję, że po trwających eliminacjach do francuskich Mistrzostw Europy będziemy mieli więcej powodów do radości, niż kadra z lat osiemdziesiątych, która opuściła turniej w 1984 roku. Warto byłoby awans podkreślić wyjazdową wiktorią nad klasowym rywalem.
Nie wymagamy 4:0, w sumie wystarczy remis.