Miała być znacznie mocniejsza liga, wyjazd do Bundesligi, w najgorszym wypadku jej zaplecze – stanęło na Ruchu. Eduards Visnakovs długo w Chorzowie zawodził, ale jak już w końcu odpalił – w bardzo krótkim czasie zapewnił sobie transfer. Przenosiny do belgijskiego Westerlo to dla niego ten upragniony awans sportowy.
Wyjazd Łotysza do mocniejszej ligi może nieco zaskakiwać. Cały poprzedni sezon to w jego wykonaniu tylko trzy gole i ciągłe balansowanie na linii: najgorszy piłkarz meczu czy jednak gorsi się znaleźli? Z „Wiśnią” jest taki problem, że do gry kombinacyjnej zbytnio się nie nadaje, w rozegraniu też nie pomoże. To taki typ napastnika, że im mniej ma piłki przy nodze, tym lepiej dla niego i jego drużyny.
Skąd więc jego fenomen? Po pierwsze, jest bardzo szybki, mimo sporego wzrostu i takich warunków fizycznych. Po drugie, ma niezłe oko i potrafi dobrze przymierzyć. Po trzecie, ma solidne kopyto i, jeśli odpowiednio nastawi celownik, bramkarz może nie zdążyć nawet zareagować. Po czwarte, i chyba najważniejsze, ma fajną dla napastnika odwagę – nie kalkuluje, nie zastanawia się, tylko uderza na bramkę. Czyli robi to, za co przede wszystkim mu płacą.
Łotysz ma jednak jeden poważny problem: psychika. Nie jest łatwo do niego dotrzeć, często mocno przeżywa i rozpamiętuje sytuacje, musi czuć zaufanie trenera. Teraz Fornalik mu zaufał i efekt jest taki, że Visnakovs strzelił już więcej goli niz przez cały poprzedni sezon – wtedy uzbierał w lidze trzy trafienia, teraz również, ale dorzucił czwarte w Pucharze Polski. Nagrodą dla piłkarza za wysoką formę wyjazd do lepszego klubu.
Co ten transfer oznacza dla Ruchu? Tak naprawdę, to tragedii nie ma. Fornalik już dawno temu domagał się napastnika i dostał Stępińskiego. Zostaje jeszcze Efir, który przy dotychczasowej konkurencji nie miał szans na grę.