Okazuje się, że informacje Osucha były nieprawdziwe. Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz Północ uznała, że są podstawy, by rozpocząć śledztwo w sprawie podejrzenia o stosowanie gróźb przez Osucha w stosunku do Macieja Wandzela – pisze dziś Fakt i Przegląd Sportowy. Zapraszamy na środowy przegląd najciekawszych piłkarskich materiałów w prasie codziennej.
FAKT
Zaczynamy od tekst zatytułowanego… Pazdan dobrem narodowym. Kontuzja stopera okazała się niegroźna, będzie gotowy na Niemców.
– Michał Pazdan i Tomasz Jodłowiec raczej nie będą gotowi do gry w Łęcznej, nie ma sensu ryzykować. Gdyby sobotni mecz ligowy, z Piastem w Gliwicach, był ostatni w sezonie, raczej bym ich wystawił w składzie. Ale nie jest, więc na razie wstrzymuję się z ostateczną deklaracją. Na pewno będą gotowi na spotkanie w przyszłym tygodniu z Zorią Ługańsk w play off Ligi Europy. Michał miał problemy przeciążeniowe, daliśmy mu odpocząć, ale okazało się, że nie da rady zagrać z Wisłą. Jodłowiec już prawie normalnie trenuje, jego uraz nie jest groźny – opowiadał na konferencji prasowej norweski szkoleniowiec. To dobra informacja nie tylko dla Legii, ale również dla selekcjonera reprezentacji Polski Adama Nawałki. Jeśli obaj legioniści będą zdrowi i w odpowiednio wysokiej formie, trener kadry widzi ich w podstawowej jedenastce na mecz eliminacji EURO 2016 z Niemcami.
Osuch ma kłopoty.
Radosław Osuch na początku lipca twierdził, że szef Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA Maciej Wandzel ośmieszył się, składając do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa.– Było fałszywe, gdyż to nie ja jestem osobą, która krzyczy na nagraniu z Jachranki. Mam zresztą informację, że prokuratura nawet tego wniosku nie przyjęła, uznając go za śmieszny – oświadczył Osuch, choć zawiadomienie dotyczyło przede wszystkim nie nagrania, a zastraszania. – Twierdził, że w moim interesie jest, żeby Zawisza utrzymał się w ekstraklasie, w przeciwnym razie spotkają mnie drastyczne konsekwencje – relacjonował Wandzel. Okazuje się, że informacje Osucha były nieprawdziwe. Śledczy wniosku nie odrzucili, wówczas sprawa była rozpoznawana, a dziś już wiadomo, że szybko się nie zakończy. Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz Północ uznała, że są podstawy, by rozpocząć śledztwo w sprawie podejrzenia o stosowanie gróźb przez Osucha w stosunku do Wandzela.
Tym razem bez kompromitacji Lecha – Kolejorz wygrał dość pewnie z Olimpią Grudziądz w Pucharze Polski 2:0. Nie ma specjalnie sensu, by to szerzej cytować. Odnotujmy też, co w pozostałych ramkach:
– Jagiellonia skarży Omonię do UEFA
– Kontuzja Tamasa Kadara okazała się niegroźna
– Czas młodych w Śląsku (Wrąbla i Dankowskiego).
Zacytujemy jeszcze dwa teksty: Burliga stracił świadomość. Ciężkie chwile obrońcy Wisły w meczu z Legią w Warszawie.
To cud, że Łukasz Bruliga dotrwał do końca niedzielnego meczu z Legią Warszawa (1:1). W drugiej połowie jeden z legionistów uderzył obrońcę Wisły w szyję tak mocno, że ten na chwilę stracił świadomość. – Stałem przy bocznej linii, miałem wyrzucić aut, gdy nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i jakiś czas nie wiedziałem, gdzie jestem – opowiadał Burliga. – Nie zdecydowałem się jednak zejść z boiska, choć jeszcze kilkanaście minut byłem otumaniony. Z trenerem Moskalem umówiliśmy się, że spróbuję grać, a jak będę się naprawdę źle czuł, wtedy poproszę o zmianę. Udało mi się jednak wyrwać do końca. Nie chciałem schodzić, bo wiadomo, że po kontuzji Maćka Sadloka mamy problemy w defensywie – dodał obrońca Wisły. – Byliśmy przestraszeni. Na szczęście Łukasz szybko doszedł do siebie i mógł grać dalej – mówił trener Kazimierz Moskal.
Waldemar Fornalik robi z Lipskiego gwiazdę.
Lipski zaskoczył swoich kolegów w szatni, gdy wybrał numer 10. To z nim grał m.in. Mariusz Śrutwa. Lipski nie boi się dużych porównań. Już w pierwszym meczu posadził na ławce Macieja Iwańskiego. – Maciek jest bardzo dobrym piłkarzem, ale nie będę ustępował mu tylko dlatego, że ma większe doświadczenie – stwierdził Lipski. Już po pierwszych meczach kibice skandowali jego nazwisko, a w poniedziałek po spotkaniu z Podbeskidziem, w którym strzelił gola, otrzymał owację na stojąco.
GAZETA WYBORCZA
Pedro daje Superpuchar – wiadomo. Będą te relacje w każdej dzisiejszej gazecie. Dla odmiany poczytamy o tąpnięciu w Górniku Zabrze.
Ostatnie miejsce w tabeli wywołuje rewolucyjne nastroje wśród kibiców. Działacze przekonują, że celem czternastokrotnego mistrza Polski ciągle jest pierwsza ósemka. We wtorek zarząd rozmawiał z trenerami i piłkarzami. Od powrotu do ekstraklasy Górnik w pięciu poprzednich sezonach zawsze kończył ligę w pierwszej ósemce (kolejno miejsca: 7., 6., 5., 8., 6.). Po czterech kolejkach tych rozgrywek nie ma nawet punktu (zremisował z Wisłą, ale startował z minusowym punktem za zaniedbania w spełnieniu wymogów licencyjnych). Zajmuje ostatnie miejsce w lidze. We wtorek zarząd spotkał się z radą drużyny: Adamem Danchem, Radosławem Sobolewskim, Łukaszem Madejem, Bartoszem Iwanem i Rafałem Kosznikiem. Dyskutowano o tym, co trzeba zmienić. – Żeby zacząć wygrywać, drużyna musi bardzo poprawić grę obronną. Liczymy, że tak będzie już od sobotniego spotkania z Niecieczą – mówi Krzysztof Maj, wiceprezes zabrzańskiego klubu. Część kibiców winę za nieudany start w lidze zrzuca na trenerów. Fani ze Stowarzyszenia Kibiców Zabrzańskiego Górnika „Torcida Górnik” w oświadczeniu zażądali natychmiastowej reakcji zarządu oraz właściciela klubu. Nie ma punktów, więc oczekują dymisji Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego.
Niżej: dlaczego zginął dziennikarz?
Rasim Alijew został pobity na śmierć. W morderstwo jest zamieszany reprezentant Azerbejdżanu Dżawid Husejnow. Qabala w poprzednim sezonie zajęła trzecie miejsce w lidze i zakwalifikowała się do eliminacji Ligi Europy. Po wzmocnieniach, m.in. Vitalijem Vernydubem kupionym za 1,2 mln euro z Zorii Ługańsk, przeszła do czwartej rundy eliminacji, w której zmierzy się z Panathinaikosem Ateny. Wcześniej wyeliminowała Dinamo Tbilisi, Cukarickiego Belgrad i Apollon Limassol. Po zakończeniu rewanżu z Cypryjczykami wygranego przez gospodarzy 1:0 (w pierwszym meczu było 1:1) Dżawid Husejnow, kapitan Qabali i strzelec jedynego gola, biegał po boisku z turecką flagą i wykonywał obraźliwe gesty wobec rywali. Od 1983 r. Cypr jest podzielony na dwie części – na jednej trzeciej terytorium utworzono Turecką Republikę Cypru Północnego, która jest uznawana tylko przez Turcję. Antagonizmy na wyspie są więc ogromne. To nie pierwszy wybryk zawodnika – na Cyprze też prowokował publiczność i rywali. Apollon poskarżył się do UEFA, ale Husejnow nie został zawieszony, choć europejska federacja wszczęła postępowanie w tej sprawie.
SUPER EXPRESS
Zaczynamy od ostatniej strony, na której tabloid proponuje zabawę. Ronaldo CR7 kontra Ronaldo XXL, znajdź sześć różnic. Oczywiście nie ma tu niczego do czytania, tylko dwa zdjęcia – top piłkarza i piłkarza emeryta.
Radosław Cierzniak mówi: planowałem zostać na Wyspach, ale kiedy dostałem ofertę z Wisły, to nie mogłem jej odrzucić.
Wzorujesz się na jakimś bramkarzu?
– Zawsze podziwiałem Ikera Casillasa. Podobało mi się jego zachowanie na linii, gabarytowo też jesteśmy podobni. Imponował mi spokojem i tym, że w tak młodym wieku wskoczył na bardzo wysoki poziom. Teraz z kolei świetny jest De Gea z Manchesteru. Przyznaję, podpatruję tych najlepszych, szczególnie ich ustawienie w bramce. To w moim fachu 90 proc. sukcesu.
Jak wspominasz początki kariery piłkarskiej?
– W domu się nie przelewało, rodzice nie mieli pieniędzy, by zapłacić za czesne w szkole piłkarskiej. Ale jeśli chodzi o samo życie codzienne, niczego mi nie brakowało, za co jestem wdzięczny. Pierwsze pieniądze zarobiłem w trzecioligowym Sokole Szamocin. Nie było to wiele, ale za to byłem z siebie dumny, bo powoli mogłem uciekać z garnuszka rodziców.
Dlaczego zostałeś bramkarzem?
– Jako dzieciak oglądałem któreś mistrzostwa świata, urzekła mnie właśnie gra bramkarzy. Teraz nie ma problemu ze strojami dla bramkarzy, a kiedyś było o nie trudno. Jaka była moja radość, kiedy mama któregoś razu uszyła mi strój. Grałem w nim na boisku pod domem, tysiące razy rzucałem się na trawę. Mama codziennie musiała prać te ubłocone ciuchy. Teraz piłka to moja pasja.
Znacznie lepszy wywiad z Cierzniakiem znajdziecie na Weszło.
W ramkach:
– Zjawiński strzela w Pucharze Polski
– Furman przekonuje, że stać go na więcej
– Barca wymęczyła Superpuchar
To był mecz godny Superpucharu Europy! Barcelona w niesamowitych okolicznościach rzutem na taśmę pokonała Sevillę 5:4 i sięgnęła po pierwsze trofeum w sezonie. W Tbilisi oglądaliśmy futbol na najwyższym światowym poziomie, gdzie wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Zobaczcie bramki z meczu o Superpuchar Europy pomiędzy Barceloną a Sevillą.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kosmiczny mecz.
Krychowiak nie chce się zatrzymać. Przegląd pisze dziś o nim jako o najszybciej rozwijającym się polskim piłkarzu. Wkrótce może zmienić klub.
Krychowiak nie spoczywa na laurach. Chce być jeszcze bardziej pożyteczny w grze do przodu. można powiedzieć, że cały czas przesuwa się bliżej bramki przeciwnika w porównaniu do roli, jaką pełnił w Stade de Reims – tam grał tuż przy środkowych obrońcach (…) Na dobre trafił do notesów trenerów z wielkich europejskich klubów. Cena wywoławcza – ok. 30 milionów euro. To kwota odstępnego zapisana w jego kontrakcie. Mocno interesuje się nim PSG, gdzie doskonale znają jego walory. Polak na początku lata dostał ofertę z Southampton, ale natychmiast ją odrzucił. To już za niska półka dla tej klasy piłkarza. Ale Grzegorz wspomniał, że podoba mu się Premier League i chciałby się tam wkrótce sprawdzić.
Kolejorz tym razem nie zawiódł.
– Historia lubi się powtarzać – mówili przed pierwszym gwizdkiem miejscowi kibice. Trzy lata temu piłkarze Olimpii Grudziądz sprawili nie lada niespodziankę i wyeliminowali Lecha. Podobnie jak trzy lata temu Kolejorz był finalista poprzedniej edycji Pucharu Polski, a mecz z sierpnia 2012 roku pamiętali nie tylko strzelcy obu bramek dla Olimpii, ale łącznie aż czterech zawodników i trener Tomasz Asensky. W Poznaniu pamiętali nie tylko o porażce sprzed trzech lat, ale także problemach z dwóch późniejszych sezonów, gdy odpadali z Miedzią Legnica i nie bez problemów rywalizowali z Błękitnymi. – Tacy rywale gryzą trawę. Musimy przeciwstawić się tym samym – mówił Tomasz Kędziora. Lech na mecz z Olimpią wyszedł w eksperymentalnym składzie. Sześciu piłkarzy mistrza Polski narzekało ostatnio na urazy, ale dwóch z nich usiadło już na ławce rezerwowych. Trener poznaniaków już przed meczem zaznaczał, że będzie chciał dać odpocząć kilku piłkarzom. – Z czegoś muszę zrezygnować – tłumaczył kilka dni temu Skorża.
A dalej trochę bieżących ligowych tematów. W Legii szpital.
Sześciu piłkarzy wicemistrza Polski nie zagra w meczu 1/16 finału Pucharu Polski. Ich dzisiejszym rywalem będzie Górnik Łęczna. Najgorzej wygląda sytuacja Michała Żyry, który miał operację kostki i w tym roku raczej już nie zagra. Rehabilitacja potrwa trzy miesiące, wydaje się, że 23-letni skrzydłowy dopiero w styczniu, w pełni sił, rozpocznie przygotowania do rundy wiosennej. Nie wiadomo za to, kiedy do gry wrócą kapitan Ivica Vrdoljak oraz ofensywny pomocnik Michał Masłowski. Pozwolenie od kardiologów na wznowienie treningów dostał Mateusz Szwoch, u którego kilka miesięcy temu wykryto wadę serca. To nie koniec złych wiadomości dla trenera Henninga Berga. – Michał Pazdan i Tomasz Jodłowiec raczej nie będą gotowi do gry w Łęcznej, nie ma sensu ryzykować. Gdyby sobotni mecz ligowy, z Piastem w Gliwicach, był ostatni w sezonie, raczej bym ich wystawił w składzie. Ale nie jest, więc na razie wstrzymuję się z ostateczną deklaracją.
Lechia Gdańsk ma sporo problemów u progu sezonu. Żadnego zwycięstwa, tylko dwa punkty na koncie, do tego kiepski styl gry. Siłą rzeczy nie brakuje pytań pod adresem trenera Jerzego Brzęczka, dlaczego jest tak źle.
Czuje pan, że znalazł się w potrzasku czy może zaczął się już proces wychodzenia z niego?
– Nie uważałem i nie uważam, że znalazłem się w potrzasku. Trener musi być przygotowany na każdą sytuację, nawet taką jak obecnie, gdzie – licząc także poprzedni sezon – nie wygraliśmy ośmiu meczów z rzędu w lidze. W końcówce ostatnich rozgrywek straciliśmy czujność. Po wygranej w Zabrzu mieliśmy jeszcze nawet szansę powalczyć o mistrzostwo. Być może za dużo się o tym mówiło, co w efekcie przełożyło się na to, że znaleźliśmy się poza miejscem dającym kwalifikację do europejskich pucharów. Mimo, że w każdym z decydujących meczów graliśmy całkiem nieźle. Dużym ciosem było też na pewno ostatnie spotkanie w Białymstoku, gdzie prowadziliśmy 2:0, mieliśmy kolejne sytuacje, ale po prostych błędach szybko straciliśmy cztery gole. Takie rzeczy potrafią siedzieć w głowach piłkarzy, co być może skutkuje nawet do teraz.
Tyle, że teraz, w przeciwieństwie do wiosny poprzedniego sezonu, najbardziej narzeka się na wasz styl gry. A raczej jego brak.
Jerzy Brzęczek: Zgodzę się z tym, że nie prezentujemy obecnie takiego poziomu co wtedy. Spójrzmy jednak na sprawę obiektywnie. Wspomniane mecze w końcówce przegraliśmy, gdy kontuzji doznał Gerson, człowiek stanowiący ostoję defensywy i całej drużyny. Jego umiejętności piłkarskie, spokój, interwencje, agresywność, zdecydowanie powodowały, że inni czuli się na boisku pewniej. Dziś leczy nadal swój uraz i dołączy do nas dopiero we wrześniu. Nie ma również z nami Antonio Colaka czy Kevina Friesenbichlera, którzy razem strzelili 15 goli. Zastąpić ich ma Grzesiek Kuświk, który trafił do nas bardzo późno. Z kolei Adam Buksa leczy kontuzję.
O kilku rzeczach już wspominaliśmy:
– Śląsk z Wrąblem po awans w pucharze
– Osuch na celowniku śledczych
– Lipski zastąpił Starzyńskiego
– Burliga stracił pamięć w czasie meczu
Natomiast Jarosław Araszkiewicz zapewnia, że Videoton to cień wielkiej drużyny. On już się kiedyś z Węgrami rozprawił, ale kiedy to było…
Lech Poznań w fazie play-off kwalifikacji Ligi Europy wylosował Videoton Szekesfehervar i dla starszych kibiców skojarzenie było oczywiste – już był taki kozak z Polski, co rozprawił się z Videotonem.
– Grałem wtedy w Legii. Wprawdzie byłem mocno związany z Lechem Poznań, ale wiadomo, jakie to były czasy – służba nie drużba. Przeniosłem się na Łazienkowską na dwa lata, żeby odbębnić wojsko. Trafiłem na dobry okres Legii, mieliśmy bardzo mocną paczkę, aż dziw, że nie udało się jej w tamtych czasach zdobyć mistrzostwa Polski, no ale wtedy w lidze jeszcze mocniejszy był Górnik Zabrze, a wcześniej mój Lech i Widzew. Tylko że w Europie naprawdę nas szanowali. Jacek Kazimierski, Darek Kubicki, Darek Wdowczyk, Janek Karaś, Andrzej Buncol, Darek Dziekanowski. Naprawdę ekipa z piłkarską klasą. Videoton to nie był przypadkowy zespół, a jednak nie dał nam rady.
Kilka miesięcy wcześniej Węgrzy wystąpili w finale Pucharu UEFA. Przegrali ten dwumecz, ale na Santiago Bernabeu zwyciężyli 1:0.
-No sam pan widzi. A przecież nikt z nas przed nimi nie pękał. Choć z drugiej strony trochę niepokoiła mnie pewna beztroska nawet wewnątrz klubu. Pamiętam, mieliśmy akurat trening, kiedy w Szwajcarii trwało losowanie. Schodzimy z boiska, a tu dyrektor klubu woła, że jest dobrze, bo zagramy z Videotonem. Myślę sobie, człowieku, z czego ty się cieszysz, toż oni przed chwilą wygrywali na wyjeździe z Realem Madryt.